sobota, 28 czerwca 2014

PISZEMY DALEJ ^^ Rozdział VII - Niezdecydowana.

*- Angeles -*
Siedząc, szlochając, i zastanawiając się nad sensem życia, nadal płakałam. Ani Violetta, ani Olga. Nic mi już nie pomagało. Czułam się tak, jakby ktoś zabrał mi połowę mnie. Jakby odebrał mi całe życie. Na co byłam zła? Na siebie. Na własne zdrowie.
Starałam się o tym nie myśleć, ale się nie dało. Po kilku godzinach czułam się już odrobinę lepiej. Nie jadłam nic, nawet nie dlatego, że przez to nie miałam ochoty. Po prostu źle się czułam. Poczytałam trochę o mojej chorobie. Jedynym światełkiem było to, że mogę to wyleczyć. Wyciągnełam z mojej bluzy karteczkę. Była tam data i godzina kolejnej wizyty. Lada dzień, a dokładniej jutro. Dzień zleciał mi szybko, ale na prawdę, był najgorszym dniem w całym moim życiu..
* Next day *
Nie obudziłam się tak wesoła i pełna energii jak wczoraj. Byłam przygnębiona i smutna. Nie patrzyłam na zegarek, ani na to, że ubrałam się w niewyprasowaną sukienkę, a włosy tylko przeczesałam, wyszłam z domu. Spacerowałam bez końca, a bynajmniej miałam takie wrażenie. W końcu dobiegła godzina mojej wizyty. Najbliższe taxi mnie podwiozło, drogę powrotną zaliczę pieszo. Znowu ten gabinet, te drzwi i ten kolor ścian, który wczoraj widziałam siedząc na tym samym krześle. Dziś w odrobinę lepszym nastroju.
- Od razu usiądź.
Usiadłam więc na długim, niewygodnym dość fotelu. Santiago zrobił mi kolejne USG. Przez jakiś czas zastanawiałam się, leczenie chirurgiczne, może chemioterapia, ale nie miałam odwagi o to zapytac. Czekałam aż on sam uzna, kiedy mi to dokładnie powiedzieć.
Po dokonanym USG, opuściłam bluzkę i usiadłam spowrotem na krześle. Czekałam tylko na mojego kolegę Santiaga, który po chwili przyszedł ze zmieszaną miną.
- I.. ?
- I nie mam dobrych wieści.  - Byłam pewna już, że to nowotwór. Obawiałam się tego, że złośliwy. Myślałam że już umieram..
- Wysłucham.. - wymamrotałam.
- Na razie nic się nie da stwierdzić.  - Byłam niepewna, ale kamień spadł mi z serca.
Po niedługiej rozmowie, opuściłam ten okropny gabinet. Uważałam tak, gdyż tam straciłam taki mój '' sens życia ''. Wróciłam do domu, i od razu udałam się na górę. Spotkałam tam tylko Olgę, która wycierała kątki korytarza. Moje wczorajsze zachowanie strasznie ją zaniepokoiło, a gdy dowiedziała się co mi jest, sama mało co nie dostała zawału.
- Angie..
- Tak? Nie pytaj, proszę. Nic nie stwierdzono, jest nadzieja..
- Na ?
- Na to, że to nie guz.
- A jeśli to nie guz, to musi to być..
- Sprzątaj dalej, nie przerywam.
Nie odezwałam się do Germana. Przyczyną tej naszej '' dziwnej relacji '' jest tajemnica, którą ukrywamy nie tylko przed innymi, ale staramy się i przed sobą. Mój przyjazd 1/2 miesiące temu, przyjazd o którym wiedział tylko German i Violetta. Przyjechałam tylko i wyłącznie do mamy, lecz on mnie odnalazł, przechadzającą się po ulicach. W Buenos Aires byłam przez dwa tygodnie. Nadal kochałam Germana, on kochał mnie, co się nie zmieniło. Wtedy było coś.. co może zawrócić guza, i być czymś innym niż nowotwór. Tak, mogę być w ciąży. Nie z Pablem, lecz z Germanem. Nic by się nie zgadzało, i żadna sytuacja by mi nie odpowiadała. Jest jak jest, musimy żyć dalej.
______________________________________________________
NIE NASKAKUJCIE NA MNIE ZA TEN ZWROT AKCJI, I ZA OSTATNIEGO POSTA O KOMENTACH PLIS XDDD
Joł joł, złapałam wene. Niech sie trzyma, bo planuję.. duuużo :D
Pozderki ^^
DarUa ♥

środa, 18 czerwca 2014

Pamiętacie mnie tu jeszcze ?

Odeszłąm, z powodu : 1 Kom pod opowiadaniem, 2 komy.. Nikt nie czyta, a ja nie piszę.
Nie wiem, może jakas inna seria? Coś nowego? Błagam was, napiszcie w komentarzu.
Cóż, wrócę ale najpierw jakieś pomysły. Brakuje mi weny i chęci. Jeśli jeszcze tu zaglądasz, skomentuj :)
DarUA ♥