- German -
Noc spędzona w szpitalu, zero wiadomości na temat stanu Violetty, a o Angie wiem tyle, że na razie śpi i nie ma sensu jej budzić. Co z naszym dzieckiem. Nie do końca zdrowa, piękna dziewczynka, z jedną nogą dłuższą a drugą krótszą. Była wcześniakiem w 7 miesiącu, takie objawy są normalne. Położne stwierdziły, że to sie unormuje. Szczerze? Wątpie, ale pokochałem ją jeszcze mocniej gdy ją zobaczyłem. Godzina 7;00. Szpital budzi się do życia. W nocy było około 15 przyjazdów karetki. W uszach miałem szum, a przed oczami widok Violetty.
- Co do cholery się dzieję ? - Powiedziałem, niestety głośno.
- Życie.. - Odpowiedział męski głos. Obejrzałem się za siebie. Korytarzem szedł Rodrigo. Okrążył siedziska, i usiadł obok mnie. Znałem go z opowiadań Angie, i z naszej '' rozmowy '' która trwała dosłownie 5 minut.
- Co tu robisz?
- Przyjechałem gdy tylko dowiedziałem się co sie dzieje.
- Do Angie ?
- I Violetty.
Uważałem, że niepotrzebnie tu przyjechał. Jednak jeśli się martwił.
- Zero informacji o Violettcie, prawdopodobnie może leżeć w śpiącz..
- A co z Angie ? - Byłem pewien, że przyjechał tu tylko aby dowiedzieć się coś o Angie.
- Urodziła.
- Już? To dopiero 7 miesiąc. - Odpowiedział zdziwiony.
- Tak, niedokońca zdrowa dziewczynka.
- Praca na mnie czeka, ale życze zdrowia, trzymaj się. - Odszedł, wahając się chwilę czy nie podejść do lekarza prowadzącego ciążę Angie. Powstrzymał się jednak, i ruszył dalej.
Przemierzałem wolnym krokiem korytarze. I teraz wróciło do mnie sumienie o niepilnowaniu mojej córki. Czemu odpuściłem? Jednak mam też bardzo radykalne odpowiedzi. Violetta jest już pełnoletnia i ma prawo wychodzenia samej. Po wielu godzinach, pytaniach, niepokoju wreszcie mogłem odwiedzić Angie. Wszedłem do jej sali. Nie, nie spała, była obudzona i wyglądała nadal pięknie.
- Jak się czujesz?
- Tak jak kobieta która urodziła wcześniaka w 7 miesiącu.
- Chyba nie dam rady odczuć.
- No nie. - Uśmiechnęła się.
Była słaba, blada i wydawała się być smutna.
- Widziałem ją.. Jest śliczna, po mamie.
- Tobie pozwolili, mi nie pozwalają. Uważają, że jestem w złym stanie, a dziecko może to odczuć, może za kilka godzin..
- Ma się dobrze. Oddycha samodzielnie, a różnica pomiędzy wielkością jej nóg nie jest duża, damy radę.
- Myślałam nad imionami..
- I co wymyśliłaś ?
- Alicia.
- Imie jest śliczne ale, dlaczego akurat te ?
- Po prostu bardzo mi się spodobało.
- Alicia Castillo.
- Tak, Alicia Castillo.
Cmoknąłem Angie, i wyszedłem z jej sali, ponieważ już mnie poganiano. Kamień spadł mi z serca, dosłownie. Czułem się tak lepiej, jak dobrze że nic jej nie jest. Było mi jednak ciężko patrząc na Violettę. Jej ręce, całe w siniakach, głowa w ranach, a widziałem ją tylko przez szybę. Co mnie tak ruszał ? To, że to ona musiała być pobita. Kto ją tak pobił i dlaczego. Mimo pytań, nikt mi nie odpowiedział. Powinienem sobie sam odpowiedzieć.
Idąc zauważyłem stojący przed głównym wejściem szpitala radiowóz. Spodziewałem się, że to do mnie, oraz do Violetty. Nie porozmawiają z nią, więc na pewno będą mieli zamiar porozmawiać ze mną. Ruszyłem w drugą stronę, starając się ich nie zobaczyć. Pojawiłem się w barze. Od 19 godzin nic nie jadłem, wziąłem hot doga oraz wodę, po czym opuściłem szpitalny bar i ruszyłem w stronę OIOMu. Tak, siedzieli tam, czekali na mnie.
- Pan German Castillo ? - Powiedział jeden z nich wstając.
- Tak, to ja.
- Chodzi o..
- Tak wiem, o moją córkę, powie pan o co chodzi, i zakończmy rozmowę. - Byłem zdenerwowany i nieprzyjemny. Muszą przyjeżdżać akurat teraz.
Po wyczerpującej, półgodzinnej i ciężkiej psychicznie rozmowie, mogłem usiąść i pobyć chwilę sam. Mój spokój przerywały ciągłe odgłosy karetek, płacz, a także głos pielęgniarek mówiących przez '' Mikrofon '' jakie to zmiany i kto ma teraz przyjść. Mimo to, nie przejmowałem się. Byłem trochę spokojniejszy. Dowiedziałem się kto pobił Violettę. Jakiś małolat. Nie wiedzą jeszcze czemu, a sam nie dojdę do tego faktu.
- Panie Germanie - Usłyszałem głos znajomej już mi pielęgniarki, z którą widziałem się nie raz.
- Tak ? - Wstałem gwałtownie, podchodząc do drzwi przy których czekała na mnie Sara, bo tak miała na imię.
- Violetta już się wybudziła, jednak na razie jest w słabym stanie, fizycznym jak i zarówno psychicznym. Prosiła aby powiadomił pan; i tu dokładnie cytuję pańską córkę '' Leona, mojego chłopaka ''. To była jej jedyna prośba. Powiadomię pana, gdy będzie można już z nią porozmawiać.
- Dziękuje.. - Zamilkłem. - I tak, oczywiście, proszę jej przekazać, że zostanie powiadomiony.
Od razu zadzwoniłem do Leona. Ona go teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek.
15 minut później, Leon pojawił się w szpitalu. Był zdenerwowany i zestresowany.
- Wszystko z nią w porządku. No, nie wszystko, ale jej stan jest w miarę.
- Ale co się tak na prawdę stało ? - Usiadł obok.
- Za długa historia, nie teraz, przepraszam.
Wstałem, a mój wzrok skierował się na korytarz prowadzący do sali Angeles. Gdy do niej wszedłem oraz opowiedziałem jej wszystko, poczuła się lepiej. Uśmiechnęła się, nareszcie mogę ujrzeć jej szczery uśmiech..
________________________________
Znowu długa nieobecność, ale teraz to czyste lenistwo i brak czasu. Rozdział ma dużo dialogu, ale starałam się aby wyjaśnił wszelkie wydarzenia z rozdziału trzynastego. Czemu akurat trzynasty, i tyle akcji? Otóż to, pechowy numerek, pechowy rozdział. Planuję spisać moje pomysły na kartce, bo podczas pisania tego rozdziału przyszło mi ich wiele, ale nie są na tą chwilę. ^^
Czekam na opinie :>
Daria.
genialne czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJak ty możesz o 8:44 na nogach być? ;o xD Rozdział no nie zgadniesz jaki? No genialny a jaki ;3
OdpowiedzUsuńFajne :-D
OdpowiedzUsuńFajny, ale kto pobił Viole
OdpowiedzUsuńFajny :D nie mogę się doczekać następnego. Przy okazji zapraszam do mnie ---------------------------> http://domi1073.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :)) Zapraszam do mnie ------->http://life-angeles-germangie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń