sobota, 20 września 2014

NEW. Rozdział XVI - Mimo straconych bliskich..

- German -
Czy to normalne, że czułem się jakbym ja był w stanie Angie? Angie zamknęła się w sobie. Chciała widywać się praktycznie tylko ze swoją córką. Gdy do niej wchodziłem, zazwyczaj była smutna i nie chciała rozmawiać. Dzisiaj jednak się uśmiechnęła. Została wypuszczona ze szpitala.
- 10 dni, ciężkich dni. Alicia, nareszcie jedziemy do domu. - Szepnęła.
Przez tydzień leżenia Angie w szpitalu, rzadko co bywałem w domu. Nie pracowałem, bynajmniej przez ten okres czasu. Angie, Violetta, Alicia, to były moje główne powody. Moja starsza córka została wypuszczona 2 dni wcześniej. Ta natomiast odpoczywała w domu, więc dla niej jeździłem też tam.
- Może Ci pomóc ?
- Mógłbyś wziąć tą torbę. Dziękuje..
- Nie musisz dziekować.  - Posłałem ciepły uśmiech.
Droga do domu była wyjątkowo rozmowna. Po dojechaniu Angie również normalnie rozmawiała. To szpital ją dołował, ale całkowicie to rozumiem.
- Angie -
Rzucając torebkę na skórzaną, beżową kanapę, ruszyłam ku górze niosąc Ali na rękach. Jej pokój nie był wyremotowany. A chociaż tak mi się wydawało. Weszłam do mojej sypialni. Białego łóżeczka, które wcześniej tam stało, nie było. Wychodząc German stanął mi na drodze. Nie mówiąc nic, zaprowadził mnie pod pusty praktycznie pokój. O ile pamiętam, był tam gościnny. Otworzył drzwi, a jako pierwsze w oczy rzucił mi się różowy kolor na ścianie, oraz widniejące na nim przeróżne dziecięce motywy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- A.. ale kiedy ? - Zapytałam zdziwiona.
- 10 dni wystarczyło.
Moje kąciki ust automatycznie się podniosły. Alicia zasnęła. Swobodnie włożyłam ją do kojca.
- Definitywnie uważam, że jesteś najlepszy. - Objęłam go.
- Kocham Cię, Angie, i ciesze się, że już jesteś w domu.
Spuściłam na chwilę głowę, jednak momentalnie ją podniosłam i poczułam częsty ból w klatce piersiowej. Usiadłam, ból po chwili minął. Miałam jednak nadzieję, że nie powtórzy się on więcej.
- Wszystko dobrze.. - Powiedziałam do Germana, który chciał mi pomóc.
Opuściłam pokój Ali, i ruszyłam do mojej sypialni. Tu nic się nie zmieniło, ale to mi nie przeszkadzało. Pokój został urządzony według moich upodobań, no i oczywiście Germana.
- Viola! - Krzyknęłam widząc moją siostrzenicę wchodzącą na schody. Zbiegłam, starając się nie obudzić Alici.
Była zdziwiona, nie sądziła, że już wróciłam.
- Nareszcie jesteś w domu. - Posłała mi bardzo szczery uśmiech. - Jak Alicia ?
- Wszystko z nią dobrze. Nie boli ? - Zapytałam, patrząc na jej gojące się już siniaki, oraz owiniętą bandażem rękę.
- Staram się unikać szczególnego wysiłku. Do Studia uczęszczam normalnie, zwolniłam się tylko z tańca. Wszyscy tam za tobą tęsknią.
- Wiem Violu, wiem. Mimo to nie jestem jeszcze w stanie wrócić do pracy. Fizycznym, zarówno jak i psychicznym. Po za tym mam dziecko i teraz Alicia wymaga mojej szczególnej opieki. Gdyby Pablo żył, to na pewno wszystko było by inaczej..
- Pablo zawsze z nami będzie, pamiętaj. - Przytuliła mnie, po czym poszła na górę dość energicznie, ale jej mina była ponura.
Spojrzałam jeszcze raz na dom. Cieszę się, że jest taki, a nie inny. I mimo straconych bliskich nadal jest tak samo. No, może trochę inaczej..
_____________________________
Nareszcie rozdział. Przepraszam baaardzo za prawie miesięczną przerwę, ale szkoła i inne obowiązki wykluczyły mnie z internetu, so bad. Rozdział jest krótki, ale znalazłam chwilę na napisanie go. Komentujcie, oceniajcie. Do nastepnego !

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział XV- To tylko urojenia.

- Angie -
Mogłam nareszcie przytulić Alicie. 2 dzień, czuje się już lepiej, natomiast martwię się o stan zdrowia Violetty. Nie jestem w stanie nawet do niej pójść, porozmawiać z nią i zapewnić że wszystko jest w porządku..

Dzień mijał w monotonnym nastroju, miałam nadzieję, że za chwile wejdzie tutaj moja siostrzenica, przytuli mnie i opowie jedną z tych swoich historii. Jednak to było niemożliwe. Leżała na OIOMie, z ranami na rękach i ciężkim stanem. I mimo tego, że był przy mnie German, nie czułam się taka jaka powinnam się czuć po urodzeniu dziecka. Alicia była moim światełkiem. Gdy tylko o niej pomyślałam, robiło mi się lżej na sercu. Wstałam, aby przejść się po szpitalu. Byłam sama, German pojechał do domu, Alicia była przynoszona do mnie na praktycznie cały dzień, dziś jednak nie byłam w stanie się nią zająć.\
Przemierzając korytarze, ustałam przed salą Violi, i popatrzyłam w szybę naprzeciwko. Wybudziła się, tak, to już wiedziałam. Od kilku dni, nareszcie pozwolono mi tam wejść i z nią porozmawiać, był jeden warunek, na kilka minut.
- Hej.. - Powiedziałam ciężko, jednocześnie nie mogąc patrzeć na jej rany.
- Cześć Angie. - Odparła cicho, łapiąc moją rękę.
- Jak się czujesz? Lepiej ?
- Przez kilka dni byłam pod kroplówką, nie jestem w stanie określić.
Nie chciałam pytać jej o pobicie, bo wiem jaki to dla niej ciężki temat. Udawałam taką Angie, jaką zawsze byłam, ale nie mogłam nią być, to dla mnie za ciężkie.
- Chcesz zobaczyć Alicię ?
- To jedyne o czym ostatnio myślę. Może inaczej, to jedna z niewielu pocieszających mnie myśli.
- Poczekaj. - Zerwałam się, i popędziłam w stronę sali noworodków.
Alicia mogła leżeć na sali zdrowych. Jej stan był przeciętny, a życiu nic nie zagrażało. Za zgodą jednej z jakże sympatycznych pielęgniarek, wzięłam moją córkę na ręce. Jak to świetnie brzmi. Ja i dziecko, nigdy się tego nie spodziewałam. Nie powinnam brać Alici w miejsca odległe od sali noworodków, lub mojej sali. Było to wręcz nieodpowiedzialne. Ale jeśli Violetta chciała zobaczyć swoją siostrę, mogłam zrobić część rzeczy aby ją tam przynieść.
- To twoja siostra.. - Powiedziałam, delikatnie kołysząc Ali na rękach.
- Piękna jest.. - Odrzekła, przyglądając się jej małej twarzyczce. Patrzyła szklanymi oczami na dziewczynkę. Próbowała się nie rozpłakać.
Uśmiechnęłam się, a myślałam, że sama zaraz się poryczę.
- Nie sądziłam, że po śmierci mamy będę miała jeszcze jakiekolwiek rodzeństwo. Co mogę powiedzieć? Dziękuje..
Teraz łzy leciały mi po policzkach. Wzruszyłam się..
Po 30 minutowej wizycie u mojej siostrzenicy, byłam szczęśliwa, że z nią porozmawiałam. Nie pytałam dużo, natomiast więcej odpowiadałam. Niosąc jak najszybciej Ali na rękach z powrotem, poczułam się źle. Zawołałam pierwszą lepszą pielęgniarkę, i oddałam jej na ręce moją córkę..
- German -
Siedziałem, przebierając papiery, spisując rachunki. W pewnym momencie otrzymałem telefon. Spodziewałem się Angie, jednak to nie była Angie.
Zemdlała. Rzuciłem wszystko i popędziłem do samochodu. Wiedziałem, że mdlejąc uderzyła bardzo mocno głową, dlatego teraz jej stan jest nawet zagrażający życiu. W panice ruszyłem. Wymijałem wszelkie samochody, i jechałem niezgodnie z przepisami. Alicia była bezpieczna. Jechałem jak wariat. 180 na godzinę. wymijając samochody. Wysiadłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i nawet zapomniałem ich zablokować. Idąc słyszałem tylko szum. Nie było trudno dostać się do odpowiedniej sali.
- Wstrząs mózgu? Co sie z nią dzieje ? - Powiedziałem, niemal krzycząc.
- Zagrożenie wstrząsem mózgu, lub wylewem. Proszę być spokojnym.
- Jak mogę być spokojny, jeśli moja żona może umrzeć ? - Krzyknąłem, wyrzucając z ręki kluczyki. - Przepraszam, poniosło mnie.
Byłem zestresowany, zdenerwowany i bałem się. Usiadłem na krześle. W szybie widziałem, jak lekarze ratują życie Angeles. Nagle wszystko przestało działać..
Ocknąłem się, i dla pewności spojrzałem na szybę jeszcze raz. Angie leżała nieprzytomna, ale wszystko to, to po prostu urojenia. Teraz mi się nie zdawało, jej stan się pogorszył. Automatycznie pojawiły się tam 2 pięlęgniarki oraz kilku lekarzy. Tak, teraz walczyli o jej życie. Miałem ochotę krzyknąć i nigdy już nie wrócić na ziemię. Jednak dla Alici, nie zrobię sobie nic. I nagle zdarzył się cud. Stan Angie wrócił do normalności. Zsunąłem się na ziemię, od szyby. Siedziałem, myśląc. Ogarnąłem się, i wstałem. Spojrzałem na nią jeszcze raz, czy to na pewno prawda.. Jeszcze kilka minut temu widziałem umierającą Angeles, teraz, leży.. Nieprzytomna, ale żyje. Odzyskałem świadomość. Usiadłem na krześle. Jeden z lekarzy coś do mnie mówił. Ja nie słuchałem. Zerwałem się gwałtownie, i ruszyłem, ignorując osoby które do mnie mówiły.
'' SALA NOWORODKÓW ''
Wszedłem, i wziąłem Alicie na ręce. Przytuliłem ją, przestała płakać. Wiedziałem, że była pod dobrą opieką.
- Twoja mama żyje.. - Mruknąłem pod nosem.
Nie otrzymam odpowiedzi, tak całkowicie zdaje sobie z tego sprawę. Jednak cisza, spowodowana przez brak płaczu, wystarczająco mi odpowiedziała. Trzymałem córkę na rękach, kołysząc ją. Usnęła. Popatrzyłem na nią, była taka podobna do Angeles.. Taka piękna. Jej usta takie wyraziste. Odłożyłem Ali bezpośrednio do kojca. Usiadłem jeszcze raz, ale tym razem, minimalnie się uśmiechnąłem.
_____________
Ups, wcześniej nie dodałam '' czegoś ode mnie ''.
Tak więc rozdziały są bardzo rzadko  braku czasu bla bla bla, ale postaram się pisać cześciej :>
Pozdrowionka, Daria.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział XIV - Nareszcie spokój.

- German -
Noc spędzona w szpitalu, zero wiadomości na temat stanu Violetty, a o Angie wiem tyle, że na razie śpi i nie ma sensu jej budzić. Co z naszym dzieckiem. Nie do końca zdrowa, piękna dziewczynka, z jedną nogą dłuższą a drugą krótszą. Była wcześniakiem w 7 miesiącu, takie objawy są normalne. Położne stwierdziły, że to sie unormuje. Szczerze? Wątpie, ale pokochałem ją jeszcze mocniej gdy ją zobaczyłem. Godzina 7;00. Szpital budzi się do życia. W nocy było około 15 przyjazdów karetki. W uszach miałem szum, a przed oczami widok Violetty.
- Co do cholery się dzieję ? - Powiedziałem, niestety głośno.
- Życie.. - Odpowiedział męski głos. Obejrzałem się za siebie. Korytarzem szedł Rodrigo. Okrążył siedziska, i usiadł obok mnie. Znałem go z opowiadań Angie, i z naszej '' rozmowy '' która trwała dosłownie 5 minut.
- Co tu robisz?
- Przyjechałem gdy tylko dowiedziałem się co sie dzieje.
- Do Angie ?
- I Violetty.
Uważałem, że niepotrzebnie tu przyjechał. Jednak jeśli się martwił.
- Zero informacji o Violettcie, prawdopodobnie może leżeć w śpiącz..
- A co z Angie ? - Byłem pewien, że przyjechał tu tylko aby dowiedzieć się coś o Angie.
- Urodziła.
- Już? To dopiero 7 miesiąc. - Odpowiedział zdziwiony.
- Tak, niedokońca zdrowa dziewczynka.
- Praca na mnie czeka, ale życze zdrowia, trzymaj się. - Odszedł, wahając się chwilę czy nie podejść do lekarza prowadzącego ciążę Angie. Powstrzymał się jednak, i ruszył dalej.
Przemierzałem wolnym krokiem korytarze. I teraz wróciło do mnie sumienie o niepilnowaniu mojej córki. Czemu odpuściłem? Jednak mam też bardzo radykalne odpowiedzi. Violetta jest już pełnoletnia i ma prawo wychodzenia samej. Po wielu godzinach, pytaniach, niepokoju wreszcie mogłem odwiedzić Angie. Wszedłem do jej sali. Nie, nie spała, była obudzona i wyglądała nadal pięknie.
- Jak się czujesz?
- Tak jak kobieta która urodziła wcześniaka w 7 miesiącu.
- Chyba nie dam rady odczuć.
- No nie. - Uśmiechnęła się.
Była słaba, blada i wydawała się być smutna.
- Widziałem ją.. Jest śliczna, po mamie.
- Tobie pozwolili, mi nie pozwalają. Uważają, że jestem w złym stanie, a dziecko może to odczuć, może za kilka godzin..
- Ma się dobrze. Oddycha samodzielnie, a różnica pomiędzy wielkością jej nóg nie jest duża, damy radę.
- Myślałam nad imionami..
- I co wymyśliłaś ?
- Alicia.
- Imie jest śliczne ale, dlaczego akurat te ?
- Po prostu bardzo mi się spodobało.
- Alicia Castillo.
- Tak, Alicia Castillo.
Cmoknąłem Angie, i wyszedłem z jej sali, ponieważ już mnie poganiano. Kamień spadł mi z serca, dosłownie. Czułem się tak lepiej, jak dobrze że nic jej nie jest. Było mi jednak ciężko patrząc na Violettę. Jej ręce, całe w siniakach, głowa w ranach, a widziałem ją tylko przez szybę. Co mnie tak ruszał ? To, że to ona musiała być pobita. Kto ją tak pobił i dlaczego. Mimo pytań, nikt mi nie odpowiedział. Powinienem sobie sam odpowiedzieć.
Idąc zauważyłem stojący przed głównym wejściem szpitala radiowóz. Spodziewałem się, że to do mnie, oraz do Violetty. Nie porozmawiają z nią, więc na pewno będą mieli zamiar porozmawiać ze mną. Ruszyłem w drugą stronę, starając się ich nie zobaczyć. Pojawiłem się w barze. Od 19 godzin nic nie jadłem, wziąłem hot doga oraz wodę, po czym opuściłem szpitalny bar i ruszyłem w stronę OIOMu. Tak, siedzieli tam, czekali na mnie.
- Pan German Castillo ? - Powiedział jeden z nich wstając.
- Tak, to ja.
- Chodzi o..
- Tak wiem, o moją córkę, powie pan o co chodzi, i zakończmy rozmowę. - Byłem zdenerwowany i nieprzyjemny. Muszą przyjeżdżać akurat teraz.
Po wyczerpującej, półgodzinnej i ciężkiej psychicznie rozmowie, mogłem usiąść i pobyć chwilę sam. Mój spokój przerywały ciągłe odgłosy karetek, płacz, a także głos pielęgniarek mówiących przez '' Mikrofon '' jakie to zmiany i kto ma teraz przyjść. Mimo to, nie przejmowałem się. Byłem trochę spokojniejszy. Dowiedziałem się kto pobił Violettę. Jakiś małolat. Nie wiedzą jeszcze czemu, a sam nie dojdę do tego faktu.
- Panie Germanie - Usłyszałem głos znajomej już mi pielęgniarki, z którą widziałem się nie raz.
- Tak ? - Wstałem gwałtownie, podchodząc do drzwi przy których czekała na mnie Sara, bo tak miała na imię.
- Violetta już się wybudziła, jednak na razie jest w słabym stanie, fizycznym jak i zarówno psychicznym. Prosiła aby powiadomił pan; i tu dokładnie cytuję pańską córkę '' Leona, mojego chłopaka ''. To była jej jedyna prośba. Powiadomię pana, gdy będzie można już z nią porozmawiać.
- Dziękuje.. - Zamilkłem. - I tak, oczywiście, proszę jej przekazać, że zostanie powiadomiony.
Od razu zadzwoniłem do Leona. Ona go teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek.
15 minut później, Leon pojawił się w szpitalu. Był zdenerwowany i zestresowany.
- Wszystko z nią w porządku. No, nie wszystko, ale jej stan jest w miarę.
- Ale co się tak na prawdę stało ? - Usiadł obok.
- Za długa historia, nie teraz, przepraszam.
Wstałem, a mój wzrok skierował się na korytarz prowadzący do sali Angeles. Gdy do niej wszedłem oraz opowiedziałem jej wszystko, poczuła się lepiej. Uśmiechnęła się, nareszcie mogę ujrzeć jej szczery uśmiech..
________________________________
Znowu długa nieobecność, ale teraz to czyste lenistwo i brak czasu. Rozdział ma dużo dialogu, ale starałam się aby wyjaśnił wszelkie wydarzenia z rozdziału trzynastego. Czemu akurat trzynasty, i tyle akcji? Otóż to, pechowy numerek, pechowy rozdział. Planuję spisać moje pomysły na kartce, bo podczas pisania tego rozdziału przyszło mi ich wiele, ale nie są na tą chwilę. ^^
Czekam na opinie :>
Daria.

sobota, 9 sierpnia 2014

NEW. Rozdział XIII - Będzie dobrze.

- Angeles -
W moim pokoju stało piękne, drewniane, pomalowane na biało łóżeczko. Nie, nie było nowe. Było to łóżeczko po Violettcie. Podbiegłam i spojrzałam. Jeszcze pamiętam jak Maria usypiała ją na rękach, kładąc jej główkę wraz z ciałem delikatnie na jedwabną, malutką pościel w kwiatki. Gdy Viola udawała, że dzwoni do każdego z rodziny trzymając przy uchu pamiętnik Marii. Piękne wspomnienia.
Byłam sama. German nie poszedł ze mną na górę, Violetta nie wyszła z pokoju, Olga nie wróciła z zakupów. Usiadłam na łóżku, podpierając głowę o łokcie. Na myśl przyszła mi Maria. Może to ona wzieła by te łóżeczko dla swojego dziecka, nie ja. Nie byłabym związana z Germanem, ale moja siostra by żyła. Pogodziłam się już z jej śmiercią, choć czasami ta tragedia do mnie wraca. Cóż, znoszę ją lepiej niż te 14 lat temu.
- Jak się podoba? - Usłyszałam dziecięcy głos. Tak bardzo przypomniał mi Violettę z przeszłości. Obróciłam się, ale obok mnie nikogo nie było. To zwykły głos w mojej głowie. Zgarnąwszy telefon z biurka, wybrałam numer Rodriga.
- Dziękuje, miło z twojej strony.
- Wybierałem najładniejsze. Coś czuję, że będziesz świetną mamą, a German świetnym tatą.
- Dam radę?
- Jasne, że dasz. Nie miej nawet wątpliwości.
- Rodrigo.. Ty zawsze umiesz mnie wesprzec.
* * *
Kolejne miesiące, ja coraz okrąglejsza. Żyłam spokojnie, bez chorób, bez sprzeczek, oczekując na dziecko. Mimo obaw, kopanie było przyjemne a wtedy mogłam poczuć, że noszę je pod sercem. Wsłuchując się w rytmy jakiejś angielskiej piosenki, skończyłam składać ubrania. Poukładałam jeszcze smoczki, i wszelkie inne prezenty na miejsce, gdzie będą one przechowywane. Zeszłam z zamiarem zrobienia naleśników, jednak jedyną rzeczą którą w owym czasie zrobiłam, była rozmowa z moim '' przyszłym mężem ''. Otóż to, zaręczyłam się z Germanem. Nie zapomnę tego dnia, gdy powiedziałam '' tak ''. Jestem młoda, będę miała dziecko, kocham go i niech tak zostanie.
- Jak się czujesz? - Przywitał mnie jak zawsze promiennym, szczerym i kochanym uśmiechem.
- Lepiej niż w ostatnich dniach, z racji, że nie boli mnie już żebro, i nie muszę brać tyle leków.
- Cieszę się. Martwiłem się o Ciebie, wiesz?
Uśmiechnęłam się, położyłam moją rękę na jego ramieniu, po czym rzekłam.
- Wiem..
Mrugnął i  odszedł aby się przebrać. Była zima. Właściwie jej początek. Nie było śnieżnie, umiarkowany wiatr, brak deszczu, pogoda sprzyjająca akurat mi. Chwilę po tym, można wręcz powiedzieć, że '' zleciała ze schodów '' Violetta. Była podekscytowana, zdenerwowana, szczęśliwa i zmartwiona. Nie miałam nawet czasu, aby zapytać o co chodzi. Wybiegła z domu szybciej, niż zeszła ze schodów. Spojrzałam kątem oka na stojące w salonie pianino. Tak długo, bez muzyki, bez Pabla. Tęsknie za nim. Nadal. Nigdy nie pozbieram się po jego śmierci, bo był moim najlepszym przyjacielem, wiernym przyjacielem. Tyle rzeczy przeżyłam razem z nim, tyle chwil, szczęścia i smutku. Usiadłam na skrzypiącym, lakierowanym stołku. Spojrzałam na nuty. Wygrałam z nich melodię, melodię szybką i energiczną. Podpisaną tytułem '' Regeneración ''. Byłam pewna, że została napisana przez Viole. Spojrzałam na swoje palce. Grały tak samo lekko jak kiedyś. Nie zmieniłam się, to nadal ta sama Angeles. No, może z nieco większym brzuchem i pierścionkiem na palcu. Powiedzmy jednak, że ta sama. Jako jedyna będąca w salonie, postanowiłam się zdrzemnąć. Od razu zanurzyłam się w głębokim śnie.
Około 2 godzin później, ogarnęłam swoje włosy z jednego wielkiego nie ładu, a następnie odebrałam telefon.
- Pan German Castillo ?
- Nie, nie ma go w domu, a coś się stało ?
- Jest pani członkiem rodziny, lub powiązaną w jakikolwiek sposób z panem Germanem ?
- Jestem jego narzeczoną. Powie mi pan w końcu co się stało ? - Robiłam się dość zdenerwowana i bałam się co usłyszę.
- Chodzi o Violettę Castillo. Została silnie pobita, ze skutkiem złamania prawej nogi, oraz szansy na dostanie paraliżu.
Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Przeanalizowałam sobie to wszystko w głowie. Upuściłam słuchawkę, na szczęście w porę ją złapałam.
- J, jak to pobita? Kto ją pobił? - Zaczęłam niemal krzyczeć. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- Szpital na ulicy (..)
- Już tam jadę.
Nie miałam czasu, odwagi i planu aby powiedzieć o tym wszystkim Germanowi, jednak wtargnęłam do jego pokoju, usiadłam na krześle i opowiedziałam mu wszystko tak szybko, jak tylko to możliwe.
Bez odpowiedzi, zerwał się z krzesła, pośpieszył mnie, ale poczułam się dziwnie, wszystko zaczęło mnie boleć, i zaczęłam rodzić..
- German -
Pospiesznie spojrzałem na Angie. Skulała się z bólu. Wiedziałem, że rodzi. Wziąłem ją na ręce i wsadziłem na tylne siedzenie. Nie było czasu na wzywanie karetki. Pojechałem do szpitala, w którym również leży Violetta. Jechałem tak, aby nie spowodować żadnego wypadku. Na tylnym siedzeniu miałem rodzącą kobietę, rodzącą w siódmym miesiącu. Dojechałem, zanosząc Angie na salę porodową. Byłem zdenerwowany, ręce mi się trzęsły. Pobiegłem od razu na OIOM, gdzie leżała Violetta. Nie można było mi tam wejść. Zobaczyłem jej ręce, całe w siniakach. Usiadłem, uspokoiłem się, i próbowałem nie rozpłakać. Tutaj, łzy same pochodzą do oczu, nawet gdy ich nie chcę. Spojrzałem na jej twarz. Miała całą w bandażach, czerwoną, odwróciłem się gwałtownie, biorąc głęboki oddech. Dostałem wiadomość, że stan Violetty się poprawił. Mogłem dość spokojnie opuścić OIOM i wybrać się na salę porodową. Taka bieganina ? Cudownie. Ale gorzej to już być nie mogło. W sumie mogło. Mogłem połamać nogi, ręce i nie móc chodzić, wtedy to nie tylko one były by poszkodowane.
Po 3 godzinach otrzymałem nieliczne informacje. Angie urodziła wcześniaka, jest prawdopodobnie chory. Ważne, że ma sprawne płuca, mózg, ale nie nogi. To z nimi jest coś nie tak. Byłem zdenerwowany, zimny i co jakiś czas myślałem, że zemdleję. Ale trzymałem się. Wszedłem do Angeles. Spała, nie miałem zamiaru jej budzić. Zabroniono mi odwiedzać Violettę. Chociaż na razie. Usiadłem na krześle obok mojej narzeczonej. Oparłem głowę na rękach, powtarzając sobie w głowie '' Będzie dobrze ''..
____________________________________
Od razu usprawiedliwiam moją nieobecność. Był to 10 dniowy obóz. Staram się nadrobić. Cóż, nareszcie wzięłam się w garść i napisałam coś do końca. Pisząc to wszystko tak '' naraz '', czułam się jakbym oglądała jakiś film XDD
Kilka opinii - next.
DarUa.

piątek, 25 lipca 2014

Jednorazówka '' Zwykłe Kocham Cię, to za mało '' - Niespodzianka na 47 K wyświetleń.

- Angeles Carrara -
Jestem Angeles, mam 22 lata. Zachorowałam na raka płuc w wieku 15. Co się z tym wiąże? Ciągłe dawki tlenu, leków, nie mogę normalnie funkcjonować. Cóż.. nikt mnie od tego nie uwolni. Jest jedna osoba, przy której o tym zapominam. German Castillo. Mężczyzna, którego kocham, kochałam i będe kochać. Czy on to odwzajemnia? Każdy gest jest dobry. Mieszkam sama. Zdecydowałam, że nie będe brała ludzi na łaskę. Moja mama zawsze mi pomagała, ale niedługo to ja będe musiała jej pomagać. Ma problemy z kośćmi, choruje na różne choroby. Nie ma siły. Zaakceptowałam to, że mogę umrzeć. Ale wtedy chcę mieć przy sobie osobę którą kocham. Tak to ja, Angeles Carrara..
* * * 
- Angie, nie męcz się, pomogę ci. - Zaproponował German.
- Nie musisz, poradzę sobie. - Odparłam. Jednak po nieudanej próbie wsadzenia mojego wózka tlenowego do samochodu, zrezygnowałam i uległam pomocy Germana.
Żyję jak każda dorosła kobieta. Jedynym minusem jest to, że nie chcę mieć dzieci. Nie chce aby płakały gdy '' mama umrze ''. Aby czuły ból. Nie chcę tego. Jechałam przy otwartym oknie, czując wiatr we włosach. Co jakiś czas German łapał mnie za ręke. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Był jedną z najważniejszych dla mnie osób. Po za tym, kochać tak prawdziwą miłością, jaką kocha mnie German, to sztuka. Kocha taką chorą, nienadającą sie do niczego Angie. Wysiadając poradziłam sobie sama. Jestem osłabiona, bo sprawdzana jest inna terapia. Na wszystko się zgadzam, aby tylko przedłużyć moje życie. Stan moich płuc był fatalny, a ja czułam się jakbym umierała. Co oczywiście było nie prawdą, ponieważ żadna lekarska diagnoza na to nie wskazywała.
- Dzieńdobry.. - Próbowałam wejść stanowczo, ale mój organizm mi na to nie pozwalał.
- Jak się czujesz, Angeles ? - Zapytał mój lekarz. Byliśmy na '' ty ''. - Jeśli czujesz się tak samo jak wyglądasz, to musi być dobrze.
Zaśmiałam się.
- Czuję się gorzej. Znacznie gorzej. Mam mniej siły, brak apetytu, potrzeba mi więcej tlenu..
- Wrócimy do starej terapii. Zgadzasz się?
- Jeśli chodzi o mój stan zdrowia, to zgodzę sie na wszystko. No, prawie.
Przed drzwiami czekał na mnie German. Martwił się o mnie. Wspierał mnie i starał się ze mną jak najczęściej być. Zawsze mu się udawało.
- Jak moje płuca? Płyn nabył?
- Nie, nie jest źle. Na razie jednak stosuj wszystko co zawsze.  (..)
Po wyczerpującej rozmowie z lekarzem, udałam się z powrotem do samochodu. Było w miarę dobrze, w miarę.
- Gdzie teraz ? - Zapytał German, przyciskając hamulec.
- Cóż, do domu.
- Twojego, mojego ?
- Możesz mnie odwieźć. - Odparłam.
- Zdecydowanie uważam, że powinnaś.. - Zaciął się.
- Że powinnam ?
- Zamieszkać u mnie. - Kontynuował.
Wcale nie był to taki zły pomysł. Lecz uważałam, że będe dla niego za dużym obciążeniem.
- German przecież wiesz, że nie chcę siedzieć Ci na głowie..
- Przestań. Przyjemnością dla mnie było by Ci usługiwać.
Moje kąciki ust się podniosły.
- Dasz mi to przemyśleć?
- Wszystko Ci dam. Bo Cię kocham.
Uśmiechnęłam się. Wysiadłam za samochodu i skierowałam się ku domu. Wyłączyłam się na chwilę, i weszłam w świat książki. Czytałam o kobiecie, która pomaga dzieciom z afryki. Opowiada, co przeżywała na widok umierających z głodu dzieci. Lubiłam czytać. Zanim poznałam Germana to było moją motywacją. Czytałam książki o raku, dramaty. To mnie bardziej wciągało niż film.
***
Kolejny dzień, kolejna męka z moim rakiem. Powinnam się przyzwyczaić. Wstałam, wzięłam leki, ogarnęłam mój wózek tlenowy, ubrałam się w jedwabną sukienkę, brązowe koturny a na włosy założyłam kwiecistą opaskę. Zastanowiłam się i podjęłam decyzję dotyczącą przeprowadzki do Germana.
- Cześć kochanie, i co?
- Tak German..
- Na prawdę?
- A czy mówię jakbym żartowała ? - Zaśmiałam się do słuchawki.
- Przyjeżdżam po Ciebie za chwilę.
- Jedyne o co się martwię, to abym nie była dla Ciebie zbyt uciążliwa..
- Nie gadaj głupot. Szykuj się, i przyjeżdżam.
Nie zwlekając zaczęłam pakować moją walizkę. Na razie są to najpotrzebniejsze rzeczy. 1/4 zajęły leki. 2/4 butla z tlenem. Pozostałe 2/4 to po prostu moje ubrania. Była dość ciężka. Poradziłam sobie sama. Wsiadłam do samochodu, i ruszyłam do tego samego domu co wczoraj. German nie ma dzieci. Pracuje u niego starsza gosposia Olga, oraz Ramallo, jego asystent z którym nawet ja dogaduję się bardzo dobrze. Weszłam do mojego '' przyszłego domu ''. Walizkę wniósł mi German, co oczywiście mogłam przewidzieć. Byłam szczęśliwa, zarówno jak i zmieszana.
- Co masz taką minę? - Zapytał.
- Nie jestem pewna..
- Widzę w twoich oczach, że jesteś pewna.
- Wiesz, że cię kocham?
- Wiem też, że ja Ciebie kocham.
Objęłam szyję Germana i go pocałowałam. Mieszkanie razem zapowiada się bardzo ciekawie. Przez moją chorobę czuję się gorzej. Cóż, takie to już życie z rakiem. Czułam napływający brak tlenu, więc zwiększyłam jego wydajność.
- A więc, gdzie mam mieszkać?
- Tutaj. - Wskazał na drzwi. Wiedziałam dokładnie, że to pokój Germana. Bywałam tu dość często.
Nie protestowałam. Będe miała dużo miejsca, choć czasami potrzebuję przestrzeni osobistej.
- I gdy okaże się, że w nocy będę ciężko oddychała, to dopiero pożałujesz.
- Nie mam powodów żeby cokolwiek żałować. - Uśmiechnął się.
Zmęczona rzuciłam się na łóżko. Jednak nie łatwo było dźwigać za sobą ciężki wózek, oddychać przez specjalne rurki oraz przyjmować tyle leków. Zamieszkanie u Germana, to zdecydowanie nowy etap mojego życia..
* 3 h później *
Nie długo zajęło mi zadomowienie się. Byłam jednak zbyt skrępowana, żeby obsłużyć się sama. Nie chciałam się ' rządzić '. Olga jednak twierdziła, że się wstydzę. Może było w tym trochę prawdy. Wiem chociaż, że mieszkam z osobą którą kocham, więc czego się tu wstydzić? German był bardzo zapracowany. Biegał z domu, na zewnątrz, i z zewnątrz do domu. Nie zapytałam o co chodzi, bo stwierdziłam, że po prostu ma dużo pracy.
Wieczorem, kiedy zmęczona postanowiłam poczytać książkę, siedząc w salonie odwiedził mnie German.
- Angie mam do Ciebie ważną sprawę..
- Tak ? - Przeraziłam się odkładając książkę na bok.
Usiadł obok, wziął moją rękę i spojrzał mi w oczy.
- Wyjdziesz za mnie ? - Przed moimi oczyma zalśnił złoty pierścionek, z nutką srebra i diamentem. Przez chwilę patrzyłam się na niego, a następnie mój wzrok z powrotem zwrócił się na Germana.
- Jeśli.. jeśli kiedyś mnie już nie będzie, to.. to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu. - Rzuciłam sie mu na szyję. Moja odpowiedź oznaczała również '' tak''. Wyciągnął go z pudełka, a następnie włożył mi na palec. Nadal nie mogłam dojść do siebie. Nie byłam w stanie nawet nic powiedzieć. Po prostu mocno go objęłam, pocałowałam i podziwiałam widok pierścionka zaręczynowego na moim palcu.
* 1 miesiąc później *
Czułam się źle. Na prawdę źle. Nie byłam w stanie wyprawić żadnego wesela, choć to planowaliśmy. Byłam osłabiona, coraz ciężej mi się oddychało. Czułam jakby to był już koniec. Wszyscy twierdzili inaczej. Mówiąc wszyscy mam na myśli lekarzy. German jeszcze mniej pracował aby się mną zająć. Teraz potrzebowałam go bardziej, niż kiedy indziej. Był wieczór. Siedziałam na łóżku, obserwując spadające krople deszczu. Myślałam, co będzie, kiedy umrę. Nie chciałam o tym myśleć, ale te myśli jednak mnie prześladowały. Dzisiaj czułam się w miarę dobrze.
- German..
- Jak się czujesz? Coś potrzebujesz?
- Ciebie. - Odpowiedziałam jednoznacznie.
Położył się obok, objął mnie i zaczął całować. Odwzajemniłam to. Pocałunki przemieniły się jednak w coś znacznie innego.

Dzisiaj nie poranna kawa mnie przywitała. Lecz German. Uśmiechający się, oraz bawiący się moimi włosami. Poprawiłam sobie rurki od tlenu, i spojrzałam na niego.
- Jak się dziś czujesz?
- Lepiej. W twoim towarzystwie czuję się znacznie lepiej. - Tak na prawdę tak nie było. Z każdym dniem było gorzej.
- Wspaniała noc.
- W tym się z tobą zgodzę. - Uśmiechnęłam się. Wstałam, ściągając sie jakoś z łóżka. Kolejny ciepły dzień. Dziś postawiłam na coś, w co łatwo jest mi się ubrać. Na sukienkę w stylu '' boho '' zarzuciłam brązową marynarkę. Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Z każdym dniem chudłam. Powoli wyglądałam jak anorektyk. Jedyne na co miałam ochotę to jabłko. Wzięłam je więc, i ruszyłam na górę, aby zacząć czytać jedną z nowych książek. Postawiłam jednak na spacer. Niedałabym rady iść sama, więc zabrałam ze sobą Germana. Zgdził się. Ruszyłam, idąc powoli. Nagle poczułam się jakby zabrakło mi powietrza..
( Kolejny miesiąc później )
* German *
Położyłem już chyba 20 różę na grobie mojej ukochanej Angeles. Umarła, umarła na raka płuc. To było takie niespodziewane. Poszła aby usiąść ale.. Nie mogę. Pamiętam jej słowa. '' to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu ''. I tak było. Została pochowana w pierścionku. Nic już się dla mnie nie liczy. Postałem jeszcze chwilę na cmentarzu. Moje znicze nadal się paliły. Wszyscy tu przychodzili, ale ja byłem chyba najczęściej. Przeszedłem się ulicą. Minąłem ławkę. Tą ławkę.. Cóż, moje życie toczy się dalej, ale nigdy nie znajde już takiej miłości, jaką była Angie.
____________________________________________
Dziękuje, dziękuje. Męczyłam się z tym chyba 3 godziny. Cały czas coś zmieniałam, poprawiałam i chciałam, aby wyszło jak najlepiej. Śmierc Angie, cóż, to tylko jednorazówka. Sama nie umiałam jej uśmiercić. Włożyłam w to dużo pracy, dziękując wam za te 47 K. Na prawdę was kocham <3 Opis dodaję nieco dłuższy, gdyż opowiadanie również takie było :D Jeśli ktoś czytał Gwiazd Naszych Wina, to wie, że się tym zainspirowałam. Myślę, że wyszło dobre. Jak wam się podoba? Czekam na wiele opinii, a czy się doczekam ? xD Rozdział się pisze, ale na razie macie co czytać. Tytuł nawiązuje do pewnego cytatu który gdzieś widziałam '' Zwykłe Kocham Cie, to za mało aby określić jaka miłość nas łączy '' Wydaje mi się, że pasuje idealnie.
A więc do następnego c:
^^ Jeszcze raz dziękuje za 47 K <3
DarUa <3 

wtorek, 22 lipca 2014

Tajemnicza sylwetka - Rozdział XII

- Angeles -
Chwilę po skończeniu rozmowy, złapał mnie silny skurcz. Już mnie to nie przeraża. Najważniejsze jest to, aby dziecko urodziło się całe i zdrowe. W momencie, gdy wstałam, przyszła Violetta.
- Angie? Pomogę Ci.
- Nie, nie, poradzę sobie.
- Gdzieś idziesz?
- Wychodzę na miasto, nie pogardzę jeśli mi potowarzysz.
- Chętnie. Tylko się przebiorę. 
Przechadzałyśmy się uliczkami Buenos Aires. Wspomnienia. Grający gitarzyści, zapach róż, wszystko to przyswajało mi tylko jedną myśl; wspomnienia. Kątem oka spoglądałam na spacerujące rodziny z wózkami. Czy German będzie miał czas dla mnie? Czy nie będzie zawsze tym '' wiecznie zapracowanym Germanem ? Na to pytanie na razie nie mam siły sobie odpowiedzieć. Mój ojciec nigdy tak ze mną nie spacerował. Nigdy przy mnie nie był, i nigdy mnie nie wspierał. 
Zawsze marzyłam, aby wystąpić w sztuce teatralnej. To marzenie spełniło się gdy miałam 16 lat. Potem szło jak z płatka. Występy, aktorstwo, wszystko na raz. No i Rodrigo. Wyjeżdżał w trasy, nie miał dla mnie czasu, ja dla niego zresztą też. Nawiązując do tematu, nigdy nie wystąpiłam w teatrze Buenos Aires. Do teraz się tym interesuję, lecz z braku czasu nie jest to to samo co kiedyś. Miło było by pójść i coś obejrzeć. Pomyślę nad tym. 
Wracając, czułam powiew wiatru. Rozwiewał moje delikatne loki, które po woli tworzyły tylko fale. Przed bramką zauważyłam męską sylwetkę. Podeszłam bliżej. Byłam zszokowana. Ten uśmiech, te oczy.
- Rodrigo ? - Krzyknęłam z daleka.
Na początku spojrzał się na mnie, uśmiechnął i podszedł bliżej.
- Angeles, wyglądasz ślicznie.
- Dziękuje - Wyjąkałam podczas wyjmowania kluczy z torebki. Czułam na sobie jego wzrok. - Co ty tu robisz?
- Przyjechałem żeby pomóc mojemu bratu, przeprowadza się do Anglii, przy okazji mogę Ciebie zobaczyć.
Zarumieniłam się, lecz nie było po mnie tego widać.
- Może wejdziesz?
- A twój mąż nie będzie miał nic przeciwko?
- Na razie nie mąż, i skąd taki pomysł.
Zaprosiłam go do środka. Rozejrzał się po domu.
- Macie bardzo ładny dom. - Stwierdził.
- Przeprowadziłam się tu kilka miesięcy temu. Zresztą, mieszkałam tu już jako dziecko.
- A jak żyje Pablo?
- Na pewno gdyby żył, to powodziłoby mu się bardzo dobrze.
Szczery uśmiech opadł z twarzy Rodriga. Przez chwilę umilkł.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Postawiłam na stół dwa kubki kawy.
***
Nie rozmawiało się źle, tak jak się tego spodziewałam. Nie wypytywał mnie o Germana, o Violettę, tak na prawdę rozmawialiśmy dużo o nim, i o naszej przeszłości. Pod strumieniem gorącej wody umyłam kubki, i usiadłam z powrotem w salonie. Jak nigdy wciągnęłam się w jakieś czasopismo. Kartka po kartce, minęło kolejne 30 minut. Ile mam tak siedzieć? Po ciąży zamierzam wrócić do studia. Odwróciłam się na dźwięk otwierania drzwi. To był German. W ręce niósł małą, dziecięcą torebkę.
- Cześć, jakiś facet podjechał i powiedział, że zapomniał Ci to dać. Mogę wiedzieć, kto to jest?
- Mój stary przyjaciel, przyszedł mnie odwiedzić. Chyba nie jesteś zły?
- Dlaczego mam być. Ufam Ci.
Usiadł na rogu kanapy i podał mi torebkę. Z niej wyciągnęłam małe dziecięce body. Nadawały się zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Byłam na prawdę wzruszona. Bardzo podobne miała kiedyś Violetta.
German zaniósł swoje dokumenty do pokoju. Gdy wstałam, zbliżył się do mnie i mnie objął.
- Kocham Cię.
Odwzajemniłam słowa pocałunkiem, a następnie wybrałam się do pokoju, aby skontaktować się z lekarzem, z racji iż prowadzi moją ciążę, a wypada iść na wizytę. W moim pokoju czekała na mnie niespodzianka..
_____________________________________
Zebrałam się i napisałam. Muszę pokazać tego gifa xD Kto oglądał V3, na pewno się orientuję :3
Gleba Ludmi xD
4 kom -  Biorę się za new rozdział :3
Do następnego ^^
Daria.

niedziela, 20 lipca 2014

nie ma nexta ;_;

Ok, nie wymuszam komentarzy. Ale na prawdę. Wiem, że kilka osób to czyta. Nie wiem jednak czy pisać dalej, bo nie znam waszej opinii o tym. Tak ja znowu z tymi komentarzami xD
1 komentarz ( Dziękuje Madziu ♥ ) Ale to dla mnie ważne.
Tyle w tym temacie.
+ Szykuje sie suprise na 47 K wyświetleń :3