Hm, 3 taki post? Z prosbą o komentowanie ? 3 ? Na prawdę, ja wiem, że wiele osób to czyta. Ja widze wyświetlenia, i statystyki posta, ale jedyne o co ja was proszę, jeśli przeczytałeś, skomentuj. To dla mnie BARDZO WAŻNE i motywuje mnie do dalszego pisania. Jeśli czytasz mojego bloga, skomentuj post, to chwilka a dla mnie ważna rzecz. Pozdrawiam
DarUa.
środa, 30 kwietnia 2014
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Opowiadanie o Germangie rozdział 88. * New *
* Angie *
- Znaczy się, dam ci to przemyśleć..
- Rozumiem Angie, przecież zdaje sobie sprawę z sytuacji. - Odparsknął dość poważnie.
Rozmowa z Germanem to nie rozmowa o życie, przecież to mój mąż. Odeszłam więc i skierowałam się ku kuchni. Zrobiłam deser truskawkowy, dla każdego domownika. Nawet gospodyni Olga mogła przez chwilę odpocząć.
Bałam się podawać przez jakiś czas posiłki Belli, po ostatniej sytuacji na placu zabaw. Olga mnie wyręczyła w zmywaniu, także miałam więcej czasu żeby pobawić się z dziećmi. Bella ma już 5 lat, i od miesiąca mówi mi o swoim własnym pokoju. W praktyce nie było by to takie złe rozwiązanie. Ma duże łóżko i cały pokój zabawek. Dopóki mieszkamy w tym domu, nie mogę jej tego zapewnić, z racji iż jest tu za mało pomieszczeń. Zawsze w tym domu było przestrzennie, i jest nadal, jednak narodziny Belli, łóżeczka, remont łazienki, wszystko się zmieniło. Ta myśl jeszcze bardziej przypomniała mi o nowym domu i o rozmowie z Germanem. Stanął w progu drzwi.
- Dużo tu miejsca, co chcesz zmieniać ? - Rozejrzał się po pokoju.
- Nie chcę nic zmieniać, ale nowy dom to dobre rozwiązanie. Więcej miejsca dla Belli, Luiz, dla nas i Violetty.
Naszą rozmowę usłyszała Violetta z swojego pokoju. Przyszła prędko, z kapryśną miną.
- Nie wyprowadzę się z tąd. Tutaj mam najwięcej wspomnień z moją mamą, i tutaj jest mi najlepiej.
- Violu, masz 17 lat, jesteś prawie dorosła i powinnaś zrozumieć pewne rzeczy. Patrząc tu na Bellę, Luiz i Ciebie. - Odparłam.
- A pokój mamy? A Olga ? Ramallo ?
- Nie zostawimy domu samego, nadal będzie nasz. - Wtrącił się German.- Wszystkich zabierzemy tam, Ramallo to będzie nadal mój asystent, Olga będzie naszą gospodynią.
Z każdymi słowami German był coraz bardziej przekonany. Violetta się zbulwersowała, lecz zrozumiała pewne rzeczy. Pozostawiłam Germana i Violę samych, aby mogli porozmawiać. Zeszłam na dół odebrać telefon.
- Słucham ?
- Cześć Angeles to.. to ja twój tata.
- Nie dotarło do Ciebie w szpitalu? Ah, jeśli możemy sobie mówić na '' ty ''.
- Jestem twoim tatą, nie wygłupiaj się.
- Myślisz, że tak po prostu powiesz '' Jestem twoim tatą '' i ci wybaczę? Srogo się mylisz. Nie obchodziłyśmy Cię przez całe życie, więc teraz zrozum jak to jest nie mieć ważnych osób w swoim życiu.
Rozłaczyłam się i odłożyłam telefon. Starałam się nie zawracać sobie nim głowy, nie jest nas wart. Musiałam pojechać do mojej mamy. Tym razem, zabrałam ze sobą całą gromadę. Violetta, Bella, Lu i German. Po drodze zahaczyłam o spożywczak i kupiłam pare rzeczy dla mojej mamy.
Była w bardzo dobrym stanie. Obudziła się, i mogła rozmawiać..
______________________________________
Zwykłe życie rodzinny Castillo, może i trochę nudne, ale takie normalne :D brak szaleńczych psychopatów, dziwnych przypadków w domu, utopienia której kolwiek osoby, jestem za.
Minimum 6 kom. - Następny, pamiętajcie, wy anonimki też możecie komentować ☻
Komentujcie, oceniajcie, do następnego ♥
DarUa ;)
- Znaczy się, dam ci to przemyśleć..
- Rozumiem Angie, przecież zdaje sobie sprawę z sytuacji. - Odparsknął dość poważnie.
Rozmowa z Germanem to nie rozmowa o życie, przecież to mój mąż. Odeszłam więc i skierowałam się ku kuchni. Zrobiłam deser truskawkowy, dla każdego domownika. Nawet gospodyni Olga mogła przez chwilę odpocząć.
Bałam się podawać przez jakiś czas posiłki Belli, po ostatniej sytuacji na placu zabaw. Olga mnie wyręczyła w zmywaniu, także miałam więcej czasu żeby pobawić się z dziećmi. Bella ma już 5 lat, i od miesiąca mówi mi o swoim własnym pokoju. W praktyce nie było by to takie złe rozwiązanie. Ma duże łóżko i cały pokój zabawek. Dopóki mieszkamy w tym domu, nie mogę jej tego zapewnić, z racji iż jest tu za mało pomieszczeń. Zawsze w tym domu było przestrzennie, i jest nadal, jednak narodziny Belli, łóżeczka, remont łazienki, wszystko się zmieniło. Ta myśl jeszcze bardziej przypomniała mi o nowym domu i o rozmowie z Germanem. Stanął w progu drzwi.
- Dużo tu miejsca, co chcesz zmieniać ? - Rozejrzał się po pokoju.
- Nie chcę nic zmieniać, ale nowy dom to dobre rozwiązanie. Więcej miejsca dla Belli, Luiz, dla nas i Violetty.
Naszą rozmowę usłyszała Violetta z swojego pokoju. Przyszła prędko, z kapryśną miną.
- Nie wyprowadzę się z tąd. Tutaj mam najwięcej wspomnień z moją mamą, i tutaj jest mi najlepiej.
- Violu, masz 17 lat, jesteś prawie dorosła i powinnaś zrozumieć pewne rzeczy. Patrząc tu na Bellę, Luiz i Ciebie. - Odparłam.
- A pokój mamy? A Olga ? Ramallo ?
- Nie zostawimy domu samego, nadal będzie nasz. - Wtrącił się German.- Wszystkich zabierzemy tam, Ramallo to będzie nadal mój asystent, Olga będzie naszą gospodynią.
Z każdymi słowami German był coraz bardziej przekonany. Violetta się zbulwersowała, lecz zrozumiała pewne rzeczy. Pozostawiłam Germana i Violę samych, aby mogli porozmawiać. Zeszłam na dół odebrać telefon.
- Słucham ?
- Cześć Angeles to.. to ja twój tata.
- Nie dotarło do Ciebie w szpitalu? Ah, jeśli możemy sobie mówić na '' ty ''.
- Jestem twoim tatą, nie wygłupiaj się.
- Myślisz, że tak po prostu powiesz '' Jestem twoim tatą '' i ci wybaczę? Srogo się mylisz. Nie obchodziłyśmy Cię przez całe życie, więc teraz zrozum jak to jest nie mieć ważnych osób w swoim życiu.
Rozłaczyłam się i odłożyłam telefon. Starałam się nie zawracać sobie nim głowy, nie jest nas wart. Musiałam pojechać do mojej mamy. Tym razem, zabrałam ze sobą całą gromadę. Violetta, Bella, Lu i German. Po drodze zahaczyłam o spożywczak i kupiłam pare rzeczy dla mojej mamy.
Była w bardzo dobrym stanie. Obudziła się, i mogła rozmawiać..
______________________________________
Zwykłe życie rodzinny Castillo, może i trochę nudne, ale takie normalne :D brak szaleńczych psychopatów, dziwnych przypadków w domu, utopienia której kolwiek osoby, jestem za.
Minimum 6 kom. - Następny, pamiętajcie, wy anonimki też możecie komentować ☻
Komentujcie, oceniajcie, do następnego ♥
DarUa ;)
czwartek, 24 kwietnia 2014
O Germangie rozdział 87.
* Angie *
Z rana obudził mnie śpiew ptaków i.. muzyka z radia. Każdy lubi włączyć sobie radio rano, ale dlaczego o 6:45? Dlaczego w weekend o 6:45 ?
- German..
- Cześć, co ?
- Możesz trochę ściszyć ? Tak odrobink..
- 7:00, wstawaj.
- Może ty dzisiaj rano zajmiesz się Luiz ?
- Masz czas do 9:00, bo potem wychodzę do pracy. No już do niej ide. - Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
Cóż, tak czy siak bym wstała. O godzinie 8:30 byłam gotowa na poranny spacer z dziewczynkami. Obie wsadziłam do wózka i wyszłam. Pogoda była piękna, jak co poranek tej wiosny. Nie zauważyłam, że z drugiej strony parku podchodzi Pablo. Przyśpieszył trochę gdy mnie zobaczył. Stanął obok, przyglądał się Belli, jego kąciki ust się podniosły. Spojrzał na mnie wzrokiem który sam prosił się o uśmiech. Po chwili ciszy, odezwał się. Tak jakby nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
- Coś się stało ?
- Przeziębienie. - Wydusił z kaszlem.
Nie rozmawiał ze mną długo, rzucił mi promienny uśmiech na pożegnanie i wyszedł z parku. Posiedziałam na ławce, odczytałam zaległe SMS-y, poczytałam książke i myślałam. Nadal o własnym domu. Zawsze chciałam mieć rodzinę, co uzyskałam. Natomiast chciałam stworzyć dom, taki własny. Nie umiałabym pożegnać się z domem Castillo, tam się wychowałam, tam jest najwięcej wspomnień, ale musimy żyć teraźniejszością, teraźniejszym czasem. Zamyślona siedziałam na ławce obserwując Luiz i Bellę. Zobaczyłam nagle, że jedna z nich spadła z karuzeli. Podbiegłam jak najszybciej i wzięłam Luiz na ręce. Zaczęła się krztusić, już miałam wołać o pomoc, ale jej stan się poprawił. Zaczęła swobodnie oddychać. Mimo to postanowiłam wrócić z nią do domu. Pośpiesznie włożyłam ją do wózka i wyszłam z placu zabaw. Wraz z dojściem do domu, zostawiłam wózek na zewnątrz i panicznie weszłam do domu. Podałam jej butelkę wody, odpoczęła i wszystko było dobrze. Wiem jaki delikatny jest jej organizm, więc na wszystko trzeba odpowiednio reagować. Siedziałam 30 minut patrząc jak polepsza się jej samopoczucie. Wreszcie, gdy odzyskała siły, poszła układać puzzle, które jeszcze kiedyś na stole układała Violetta. Wspomnienia są cudowne, ale wracając do tematu. Do salonu wszedł German. Byłam zakłopotana bo coś cisnęło mnie, aby rozpocząć temat.
- German myślałam nad.. - Nagle się zacięłam.
- Nad czym myślałaś ?
- Myślałam nad przeprowadzką do własnego domu..
Jego mina wyrażała wszystko i tak na prawdę, wiedziałam jak zareaguje.
- Nie to, że nie lubię naszego domu, jestem do niego bardzo przywiązana. Natomiast chciałabym mieszkać we własnym domu. W naszym rodzinnym domu..
- To jest nasz rodzinny dom.. - Jego mina mówiła sama za siebie.
- Przepraszam w ogóle, że rozpoczęłam temat.
Już miałam odejść, ale on złapał mnie za rękę i zaczął mówić coś co mnie całkowicie zaskoczyło.
- Na prawdę chcesz się wyprowadzić ?
- Pragnę mieć swój dom, inne miejsce, nowe otoczenie..
- Jeśli będziesz szczęśliwa, to nic nie stoi nam na przeszkodzie..
_______________________-
Wyprowadzka Castillo, oł. 22:40, wena, przyjdź, błagam. Dlaczego przychodzisz tylko na przyrodzie ?. Cóż, napisany, obiecany, dziekuje za przeczytanie. Czekam na opinie ;3
DarUa ♥
Z rana obudził mnie śpiew ptaków i.. muzyka z radia. Każdy lubi włączyć sobie radio rano, ale dlaczego o 6:45? Dlaczego w weekend o 6:45 ?
- German..
- Cześć, co ?
- Możesz trochę ściszyć ? Tak odrobink..
- 7:00, wstawaj.
- Może ty dzisiaj rano zajmiesz się Luiz ?
- Masz czas do 9:00, bo potem wychodzę do pracy. No już do niej ide. - Uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
Cóż, tak czy siak bym wstała. O godzinie 8:30 byłam gotowa na poranny spacer z dziewczynkami. Obie wsadziłam do wózka i wyszłam. Pogoda była piękna, jak co poranek tej wiosny. Nie zauważyłam, że z drugiej strony parku podchodzi Pablo. Przyśpieszył trochę gdy mnie zobaczył. Stanął obok, przyglądał się Belli, jego kąciki ust się podniosły. Spojrzał na mnie wzrokiem który sam prosił się o uśmiech. Po chwili ciszy, odezwał się. Tak jakby nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
- Coś się stało ?
- Przeziębienie. - Wydusił z kaszlem.
Nie rozmawiał ze mną długo, rzucił mi promienny uśmiech na pożegnanie i wyszedł z parku. Posiedziałam na ławce, odczytałam zaległe SMS-y, poczytałam książke i myślałam. Nadal o własnym domu. Zawsze chciałam mieć rodzinę, co uzyskałam. Natomiast chciałam stworzyć dom, taki własny. Nie umiałabym pożegnać się z domem Castillo, tam się wychowałam, tam jest najwięcej wspomnień, ale musimy żyć teraźniejszością, teraźniejszym czasem. Zamyślona siedziałam na ławce obserwując Luiz i Bellę. Zobaczyłam nagle, że jedna z nich spadła z karuzeli. Podbiegłam jak najszybciej i wzięłam Luiz na ręce. Zaczęła się krztusić, już miałam wołać o pomoc, ale jej stan się poprawił. Zaczęła swobodnie oddychać. Mimo to postanowiłam wrócić z nią do domu. Pośpiesznie włożyłam ją do wózka i wyszłam z placu zabaw. Wraz z dojściem do domu, zostawiłam wózek na zewnątrz i panicznie weszłam do domu. Podałam jej butelkę wody, odpoczęła i wszystko było dobrze. Wiem jaki delikatny jest jej organizm, więc na wszystko trzeba odpowiednio reagować. Siedziałam 30 minut patrząc jak polepsza się jej samopoczucie. Wreszcie, gdy odzyskała siły, poszła układać puzzle, które jeszcze kiedyś na stole układała Violetta. Wspomnienia są cudowne, ale wracając do tematu. Do salonu wszedł German. Byłam zakłopotana bo coś cisnęło mnie, aby rozpocząć temat.
- German myślałam nad.. - Nagle się zacięłam.
- Nad czym myślałaś ?
- Myślałam nad przeprowadzką do własnego domu..
Jego mina wyrażała wszystko i tak na prawdę, wiedziałam jak zareaguje.
- Nie to, że nie lubię naszego domu, jestem do niego bardzo przywiązana. Natomiast chciałabym mieszkać we własnym domu. W naszym rodzinnym domu..
- To jest nasz rodzinny dom.. - Jego mina mówiła sama za siebie.
- Przepraszam w ogóle, że rozpoczęłam temat.
Już miałam odejść, ale on złapał mnie za rękę i zaczął mówić coś co mnie całkowicie zaskoczyło.
- Na prawdę chcesz się wyprowadzić ?
- Pragnę mieć swój dom, inne miejsce, nowe otoczenie..
- Jeśli będziesz szczęśliwa, to nic nie stoi nam na przeszkodzie..
_______________________-
Wyprowadzka Castillo, oł. 22:40, wena, przyjdź, błagam. Dlaczego przychodzisz tylko na przyrodzie ?. Cóż, napisany, obiecany, dziekuje za przeczytanie. Czekam na opinie ;3
DarUa ♥
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
O Germangie rozdział 86. SPECIAL ROZDZIAŁ NA 40,000 !
* Angie *
Jego twarz poznałam ze zdjęcia. Te zdjęcie moja mama nosiła w portfelu, pod dokumentami..
- Tata ?
- Poznajesz mnie ? Na prawde mnie poznajesz? Angeles..
Nie chciałam go wysłuchiwać. Porzucił nas, i niech teraz cierpi, tak jak my cierpiałyśmy w przeszłości.
- Przychodzisz tutaj gdy moja mama może umrzeć, a tak na prawdę? Masz nas w d*pie.
- Nie to nie tak.. Daj mi się wytłu..
- Nie będziesz się tłumaczył po 24 latach.
Wiedziałam co myśli, co czuje. Byłam tak zapracowana, że nie miałam czasu dla moich dzieci. Po długich godzinach spędzonych w szpitalu wróciłam do domu. Gromadka osób rzuciło się na mnie z uściskami. Luiz, Bella i.. Violetta.
- Mamusiu, wczoraj nie zaśpiewałaś mi kołysanki na dobranoc.
- Przepraszam Cię Bella, dzisiaj sobie dużo pośpiewamy, a teraz leć pozbieraj te klocki.
W zamian za opiekę nad moimi dziećmi, nakryłam do stołu i pomogłam Oldze w obiedzie. Nie miałam ochoty jeść, nic.
Pewnym, ale leniwym krokiem przyszedł German. Uśmiechnęłam się na myśl, że dzisiaj będę mogła spędzić z nim wieczór. Po długich godzinach zabawy, wreszcie mogłam odpocząć. Nalałam wody do wanny i kolejno umyłam dziewczynki. Bella robi się samodzielna, więc na prawdę jest mi lżej. Może nie dorosłam jeszcze do obowiązku mamy? Może 2 to za dużo na mój wiek? Mam 23 lata, całe życie przed sobą. Ale chce je spędzić z Germanem, z dziećmi. Od kilku dni w głowie dręczyła mnie jedna myśl. Faktycznie, ten dom ma ze mną spore powiązanie, ale nie będę mieszkać tutaj wiecznie. Myślałam o wyprowadzce.. Nie, nawet nie mam nad czym się zastanawiać. On tu zostanie. Wszelkie wspomnienia z Marią, gabinety, wszystko jest tutaj. Wreszcie nadszedł wieczór. Obietnicę wypełniłam, śpiewałam z Bellą kołysanki, Luiz tylko się śmiała. Zadowolona z dzisiejszego dnia wyszłam na korytarz. Nie zauważając rozsypanego klocka potknęłam się, a mój '' książe '' mnie złapał. Tak, dokładnie to German.
- Dzięki, uniknęłam walnięcia głową o schody.
- Widzisz jaki ze mnie bohater. Może jakaś nagroda ?
- Już się boję, mów.
- Chce żebyśmy spędzili razem wieczór.
- German, każdy wieczór spędzamy razem, nie zauważyłeś ?
- Razem w innym znaczeniu..
- Na prawdę ? Chyba ci się nudzi..
Po szybkim prysznicu wróciłam do sypialni, miałam zamiar już iść spać.
- Angie..
German zaczął mnie przytulać, cóż.. Dawno się nie widzieliśmy. German zaczął ściągać ze mnie ubrania.
- Noc należy do nas - Odparł.
_______________________________
Tak tak! Wziełam się na odwagę! Miało być mniej tego no ale widzicie, 40 K wyświetleń, pamiętam jak dopiero co wam dziękowałam za 20 K ♥ Jeszcze tylko więcej komentarzy, i będę zadowolona jak nigdy ! ;3
Special for Kasia *u* Tak, błagała mnie żebym coś więcej napisała :D
Pozdrawiam ♥ Daria.
Jego twarz poznałam ze zdjęcia. Te zdjęcie moja mama nosiła w portfelu, pod dokumentami..
- Tata ?
- Poznajesz mnie ? Na prawde mnie poznajesz? Angeles..
Nie chciałam go wysłuchiwać. Porzucił nas, i niech teraz cierpi, tak jak my cierpiałyśmy w przeszłości.
- Przychodzisz tutaj gdy moja mama może umrzeć, a tak na prawdę? Masz nas w d*pie.
- Nie to nie tak.. Daj mi się wytłu..
- Nie będziesz się tłumaczył po 24 latach.
Wiedziałam co myśli, co czuje. Byłam tak zapracowana, że nie miałam czasu dla moich dzieci. Po długich godzinach spędzonych w szpitalu wróciłam do domu. Gromadka osób rzuciło się na mnie z uściskami. Luiz, Bella i.. Violetta.
- Mamusiu, wczoraj nie zaśpiewałaś mi kołysanki na dobranoc.
- Przepraszam Cię Bella, dzisiaj sobie dużo pośpiewamy, a teraz leć pozbieraj te klocki.
W zamian za opiekę nad moimi dziećmi, nakryłam do stołu i pomogłam Oldze w obiedzie. Nie miałam ochoty jeść, nic.
Pewnym, ale leniwym krokiem przyszedł German. Uśmiechnęłam się na myśl, że dzisiaj będę mogła spędzić z nim wieczór. Po długich godzinach zabawy, wreszcie mogłam odpocząć. Nalałam wody do wanny i kolejno umyłam dziewczynki. Bella robi się samodzielna, więc na prawdę jest mi lżej. Może nie dorosłam jeszcze do obowiązku mamy? Może 2 to za dużo na mój wiek? Mam 23 lata, całe życie przed sobą. Ale chce je spędzić z Germanem, z dziećmi. Od kilku dni w głowie dręczyła mnie jedna myśl. Faktycznie, ten dom ma ze mną spore powiązanie, ale nie będę mieszkać tutaj wiecznie. Myślałam o wyprowadzce.. Nie, nawet nie mam nad czym się zastanawiać. On tu zostanie. Wszelkie wspomnienia z Marią, gabinety, wszystko jest tutaj. Wreszcie nadszedł wieczór. Obietnicę wypełniłam, śpiewałam z Bellą kołysanki, Luiz tylko się śmiała. Zadowolona z dzisiejszego dnia wyszłam na korytarz. Nie zauważając rozsypanego klocka potknęłam się, a mój '' książe '' mnie złapał. Tak, dokładnie to German.
- Dzięki, uniknęłam walnięcia głową o schody.
- Widzisz jaki ze mnie bohater. Może jakaś nagroda ?
- Już się boję, mów.
- Chce żebyśmy spędzili razem wieczór.
- German, każdy wieczór spędzamy razem, nie zauważyłeś ?
- Razem w innym znaczeniu..
- Na prawdę ? Chyba ci się nudzi..
Po szybkim prysznicu wróciłam do sypialni, miałam zamiar już iść spać.
- Angie..
German zaczął mnie przytulać, cóż.. Dawno się nie widzieliśmy. German zaczął ściągać ze mnie ubrania.
- Noc należy do nas - Odparł.
_______________________________
Tak tak! Wziełam się na odwagę! Miało być mniej tego no ale widzicie, 40 K wyświetleń, pamiętam jak dopiero co wam dziękowałam za 20 K ♥ Jeszcze tylko więcej komentarzy, i będę zadowolona jak nigdy ! ;3
Special for Kasia *u* Tak, błagała mnie żebym coś więcej napisała :D
Pozdrawiam ♥ Daria.
czwartek, 17 kwietnia 2014
O Germangie rozdział 85 * New *
* Godzina 3:00 w nocy *
Angie
Właśnie doszła do mnie wiadomość, że moja mama żyje, pod inkubatorem ale żyje. Nie mogę w to uwierzyć, nie dopuszczam do siebie najgorszych myśli. Po prostu, siedzę w szpitalu i myślę, kiedy będe mogła do niej wejść. Około godziny 4:00, jak się okazało, moja mama się obudziła. Jej ciśnienie zaczeło być prawidłowe, a ja poczułam się szczęśliwa, poczułam ulgę. Koniecznie zadzwoniłam do Francesci. Mimo tylu kilometrów, przyleci. Przyleci jak najszybciej, i teraz to ona musi wspierać naszą mamę. Przysnęłam, a gdy się obudziłam, poczułam nowe życie. Byłam bardzo szczęśliwa, gdyż z moją mamą będzie wszystko w porządku. Poinformowałam Germana, który również się martwił. Przechadzając się po szpitalu, widziałam płaczących ludzi, siedziących na korytarzu, lekarzy ratujących życie innym. Słysząc melodię z pobliskiej sali, musiałam tam wejść. Była to piosenka Ven y Canta, zaśpiewana przez naszych uczniów. Szeroko otworzyłam oczy. Ujrzałam dziewczynkę, chuda, niska, z chustą na głowie. Szeroko się uśmiechała.. Zapytała mnie, czy ja również lubię słuchać muzyki. Odpowiedziałam, że tak.
- Jestem Emi, mam 9 lat, kocham muzykę. Choruję na raka, ostatnie chwile mojego życia spędzę w szpitalu.
Mimo tych smutnych wiadomości, dziewczynka nadal była uśmiechnięta.
- Nie mów tak, wyjdziesz z tego. - Odrzekłam lekko wzruszona.
- Nie wyjdę, ale cieszę się, że poznaje nowych ludzi, którzy pocieszają mnie słowami '' Wyzdrowiejesz ''.
Jak na 9-ciolatkę byłam zdziwiona jej mądrością. Była bardzo pogodną dziewczynką, i jako jedyna w ostatnich godzinach spowodowała uśmiech na mojej twarzy.
- Przepraszam, teraz będe czytać książkę.
- Miłego czytania, trzymaj się. - Opuściłam jej salę.
Na prawdę mnie wzruszyła, jej historia i ona.. Taka pogodna i radosna, mimo swojej sytuacji. Emi, bo tak się nazywa, na pewno cieszy się z życia.
Pierwszą moją reakcją było : Ja dam jej jeszcze więcej szczęścia.
Nasłuchując plotek w szpitalu, zrozumiałam, że rodzina Emi jest biedna. Nie stać ich na operację i zabiegi, to dlatego Emi może.. może stracić życie. Wychodząc z baru znów zajrzałam do dziewczynki, spała. Stał przy niej lekarz.
- Czy jest jakaś szansa żeby Emi wyzdrowiała ?
- Wystarczy porządne leczenie, co się wiąże z kosztami.
Pomogę tej dziewczynce wrócić do zdrowia. Wreszcie, po 6 godzinach czekania, mogłam wejść do sali mojej mamy. Nie odzywała się, ale miała otwarte oczy i świadomość. Zaczęłam wygłaszać mój monolog. Jedyne słowa jakie usłyszałam to ''Kocham moją rodzinę, nie zapominaj. ''
Wiedziałam, że z mamą nie jest najlepiej, ale miałam nadzieję, że się polepszy. Nigdy nie sądziłabym, że przez tą sytuację, on nas odwiedzi.. Myślałam, że już go nie ma, i nigdy nie było..
______________________
Kto to? tak faktycznie, akcja sie rozwinęła, szkoda, że tylko w szpitalu, no ale.
Napisałam rozdział, bo wypada, gdyż mam taki piękny wygląd, od ADMINKI RAINBOW. Serdecznie dziękuje :) Co sądzicie o tym rozdziale ?Czekam na opinię :)
Daria ♥
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
* New * O Germangie rozdział 84.
* Angie *
Wracając do klasy, jednocześnie myślałam o rozmowie z Pablem. Cóż, Bella to nasza córka ale nadal Pablo to jej rodzony tata, nie rozumiem, dlaczego ją zostawił. W ostatnim czasie Bella jest dość nieogarnięta, zapomina, nie odzywa się za dużo i nie umie się prawidłowo wysłowić. Staram się z nią ćwiczyć pisanie i czytanie, ale nie jest tym jakoś szczególnie zainteresowana, jak to dziecko. Bella natomiast z radością odkrywa świat, ale nie mogę porównać jej do Belli, gdyż ona w tym wieku żyła z Clarisą, jej rodzoną matką, która zginęła w pożarze. Jak się okazało, na bieżącej lekcji, musiałam iść z uczniami do sali głównej, aby posłuchać wymowy Pabla dotyczącej zbliżającego się przedstawienia. Musiałam wyjśc, odebrać telefon.
- Słucham ?
- Angeles Carrara ?
- Castillo.. tak to ja.
- Pani mama.. bardzo mi przykro..
Spodziewałam się najgorszego..
***
Po skończonej rozmowie czułam się, jakby zawalił mi się świat. Myślałam, że zaraz zemdleję, ale bez słowa opuściłam salę muzyczną. Moja mama wylądowała w szpitalu, po wypadku samolotowym. Miała załatwiony lot do Buenos Aires. Tak, nie było to spadnięcie samolotu, lecz wypuszczenie gaśnicy w miejscach siedzących, gdzie przebywała moja mama. Samolot wylądował przy najbliższym lotnisku. Jest w złym, ale nie najgorszym stanie. Musiałam jak najszybciej do niej pojechać. Wzięłam więc torbę, i pobiegłam do domu. W domu był tylko German, zapytałam go, czy mnie zawiezie. Bez oporu się zgodził, bo wiedział, jak bardzo zależy mi na mojej mamie. Z tego co wiedziałam, Angelika miała poważne uczulenie na dym, wszelki, od papierosów, a nawet zawartość gaśnicy ją dusiła. Gdy śpiewała mi wieczorami, dym przylatujący z pobliskiego domu zaciskał jej gardło, i właściwie nigdy nie mogła dokończyć pięknych piosenek. Dojechawszy do okolicy szpitala, rzuciłam się biegiem. Szpital jak to szpital, ten zapach, odgłosy karetki. Dość długo szukałam sali mojej mamy, ale wreszcie ją odnalazłam. Leżała pod narkozą, nie pozwolono mi nawet do niej wejść. Chciałam sie otrząsnąć i poczekać, ale musiałam tam wejsć, i cudem udało mi się przekonać jednego z życzliwych lekarzy.
- Mamo, wiem, że nie możesz mówić.. Wiem natomiast, że mnie słyszysz. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jestem przy tobie, i wiem jakim trudem dla Ciebie jest to wszystko znieść, bo leciałaś do mnie.. do Buenos Aires.
Moja mama nagle się ocknęła, a jej powieki zaczeły delikatnie się unosić. Momentalnie był przy niej lekarz. Kazano mi wyjść, ale miałam dobre intencje. German cały czas mnie wspierał, wspierał moją mamę. Po kilkunastu minutach mogłam wejść, i nagle cały kamień spadł mi z serca.
- Angie? To ty ?
- Tak, to ja. - Złapałam ręke Angeliki.
- Chciałam do was przylecieć i..
- Nie martw się, wszystko jest dobrze. Nie zawracaj sobie teraz tym głowy. Bella i Luiz Cię pozdrawiały, a nawet zrobiły dla ciebie małe albumy. Gdy wyzdrowiejesz przyjedziesz i obejrzysz.
Usłyszałam ciche brzęczenie sprzętu podtrzymującego. Wiedziałam, że to może nastąpić, ale nie sądziłam, że będa musieli reanimować..
______________
Krótki, nowy, trzymający w napięciu rozdział. No, nagłówki zmienione, przepraszam za te wcześniejsze brzydkie ;_; Długo sie nie pojawiał, ale już jest, radujmy się.
Czekam na opinie.
Pozdrawiam, Daria ♥
Wracając do klasy, jednocześnie myślałam o rozmowie z Pablem. Cóż, Bella to nasza córka ale nadal Pablo to jej rodzony tata, nie rozumiem, dlaczego ją zostawił. W ostatnim czasie Bella jest dość nieogarnięta, zapomina, nie odzywa się za dużo i nie umie się prawidłowo wysłowić. Staram się z nią ćwiczyć pisanie i czytanie, ale nie jest tym jakoś szczególnie zainteresowana, jak to dziecko. Bella natomiast z radością odkrywa świat, ale nie mogę porównać jej do Belli, gdyż ona w tym wieku żyła z Clarisą, jej rodzoną matką, która zginęła w pożarze. Jak się okazało, na bieżącej lekcji, musiałam iść z uczniami do sali głównej, aby posłuchać wymowy Pabla dotyczącej zbliżającego się przedstawienia. Musiałam wyjśc, odebrać telefon.
- Słucham ?
- Angeles Carrara ?
- Castillo.. tak to ja.
- Pani mama.. bardzo mi przykro..
Spodziewałam się najgorszego..
***
Po skończonej rozmowie czułam się, jakby zawalił mi się świat. Myślałam, że zaraz zemdleję, ale bez słowa opuściłam salę muzyczną. Moja mama wylądowała w szpitalu, po wypadku samolotowym. Miała załatwiony lot do Buenos Aires. Tak, nie było to spadnięcie samolotu, lecz wypuszczenie gaśnicy w miejscach siedzących, gdzie przebywała moja mama. Samolot wylądował przy najbliższym lotnisku. Jest w złym, ale nie najgorszym stanie. Musiałam jak najszybciej do niej pojechać. Wzięłam więc torbę, i pobiegłam do domu. W domu był tylko German, zapytałam go, czy mnie zawiezie. Bez oporu się zgodził, bo wiedział, jak bardzo zależy mi na mojej mamie. Z tego co wiedziałam, Angelika miała poważne uczulenie na dym, wszelki, od papierosów, a nawet zawartość gaśnicy ją dusiła. Gdy śpiewała mi wieczorami, dym przylatujący z pobliskiego domu zaciskał jej gardło, i właściwie nigdy nie mogła dokończyć pięknych piosenek. Dojechawszy do okolicy szpitala, rzuciłam się biegiem. Szpital jak to szpital, ten zapach, odgłosy karetki. Dość długo szukałam sali mojej mamy, ale wreszcie ją odnalazłam. Leżała pod narkozą, nie pozwolono mi nawet do niej wejść. Chciałam sie otrząsnąć i poczekać, ale musiałam tam wejsć, i cudem udało mi się przekonać jednego z życzliwych lekarzy.
- Mamo, wiem, że nie możesz mówić.. Wiem natomiast, że mnie słyszysz. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jestem przy tobie, i wiem jakim trudem dla Ciebie jest to wszystko znieść, bo leciałaś do mnie.. do Buenos Aires.
Moja mama nagle się ocknęła, a jej powieki zaczeły delikatnie się unosić. Momentalnie był przy niej lekarz. Kazano mi wyjść, ale miałam dobre intencje. German cały czas mnie wspierał, wspierał moją mamę. Po kilkunastu minutach mogłam wejść, i nagle cały kamień spadł mi z serca.
- Angie? To ty ?
- Tak, to ja. - Złapałam ręke Angeliki.
- Chciałam do was przylecieć i..
- Nie martw się, wszystko jest dobrze. Nie zawracaj sobie teraz tym głowy. Bella i Luiz Cię pozdrawiały, a nawet zrobiły dla ciebie małe albumy. Gdy wyzdrowiejesz przyjedziesz i obejrzysz.
Usłyszałam ciche brzęczenie sprzętu podtrzymującego. Wiedziałam, że to może nastąpić, ale nie sądziłam, że będa musieli reanimować..
______________
Krótki, nowy, trzymający w napięciu rozdział. No, nagłówki zmienione, przepraszam za te wcześniejsze brzydkie ;_; Długo sie nie pojawiał, ale już jest, radujmy się.
Czekam na opinie.
Pozdrawiam, Daria ♥
niedziela, 6 kwietnia 2014
O Germangie rozdział 83.
* Angie *
Obudziłam się około 6:30, bardzo dobra okazja, iż dziś, właśnie dziś miałam zamiar wrócić do studia. Podekscytowanie było wielkie, gdyż tak dawno tam nie byłam. Ubrałam się, i jak najszybciej mogłam, przygotowałam śniadanie i ubrania dla dzieci, German będzie wiedział o co chodzi. Przy okazji obudziłam Bellę, czego nie chciałam, ale o godzinie 7:23, mogła już wstać.
- Viola, gdzie się spieszysz ?
- Nie rozumiesz ja.. ja dostałam szansę! Opowiem Ci później. - Po czym zatrzasnąwszy drzwi, wybiegła z domu.
Dziwiło mnie to, że nawet nie zjadła śniadania, bo to był jej najważniejszy posiłek. Cóż, po 5 minutach wróciła, zabrała kanapkę, i wybiegła z powrotem.
- Witam księżniczki. - Zażartował German.
- Dzieńdobry. - Zarumieniłam się. - Wszystko przygotowane, jedzenie i ubrania. Ja już lecę.
Przytuliłam obie córki, no i jakże, Germana. Kilkanaście minut później, byłam już w studiu. Czułe powitanie, uśmiechy i muzyka, czyli to, co kocham. Na prawdę mój plan wcale nie jest ciężki. 3 Lekcje dzisiaj, 2 jutro, i tak dalej. To chyba lepiej, bo będę spędzać czas w studiu a jednocześnie mogę zajmować się dziećmi. Pierwsza lekcja po długich miesiącach odpoczynku. Wkroczyłam do sali dumnie i wesoło, naturalnie.
- Angie! - Słyszałam ciepłe okrzyki.
(..)
- Nie tracąc czasu, zacznijmy śpiewanie. Beto odchodzi, jest nam bardzo przykro z tego powodu, ale ma spore problemy.
- Angie, zostajesz już na stałe ? - Odezwał się Diego.
- Raczej tak, mam nadzieję.
Połowa studia znała moją sytuację z dzieckiem. Współczucia, listy i filmiki pocieszalne, takie oznaki sympatii dawali mi uczniowie gdy.. Nie chcę o tym myśleć. Pierwsza lekcja była dość luźna. Dużo czasu minęło na rozmowy, gdyż mój powrót był dzisiejszym newsem. Zostały mi jeszcze 2 lekcje, pomiędzy nimi duża przerwa.
Postanowiłam wiec wrócić do domu. Nie sądziłam, że German tak dobrze poradzi sobie z ubraniem dzieci, bo one zazwyczaj mu uciekały i śmiały się. W domu porządek, żadnych płaczów, mogłam choć chwilę odpocząć. Spojrzałam na mój telefon. 13 nieodebranych połączeń od numeru zastrzeżonego. Nie mogłam oddzwonić, więc po prostu musiałam poczekać aż zadzwoni znowu. Kto mógł się do mnie tak dobijać? Już się boję. Wypiłam kawę, porysowałam z Luiz i udało mi się odprowadzić Bellę do przedszkola, bo tu w Buenos Aires, dzieci chodzą do szkoły i przedszkól o innych godzinach. Zapomniałam spakować jej drugiego śniadania, więc po drodze zaszłam do przedszkola, i wręczyłam jej pudełeczko. Czas wracać do studia. 2 godziny minęły jak 2 minuty. Kolejną lekcję spędziłam na odsłuchiwaniu nowych piosenek, ćwiczeniu wysokich i niskich dźwięków. Aż rwało mnie, żeby podejść do pianina i zaśpiewać, ale nie będę przeszkadzać nam w lekcji. Nawet, gdy śpiewali nieczysto, było dla mnie radością, uczenie młodzieży. Wychodząć zahaczył o mnie Pablo. Mało się widujemy, ale po moim i jego powrocie do studia, zdecydowanie będziemy mogli widywać się częściej.
- I jak pierwsza lekcja ?
- Zacznijmy od tego, co u Ciebie. Nie odwiedzasz Bell..
- Ma nowych rodziców. Po co drugi tata ma jej wchodzić z butami w życie.
- Pablo, ty jesteś jej jedynym tatą. Adopcja nie oznacza, że nie możesz się z nią widywać, a jak się nie mylę, zaplanowała sobie już weekend z tobą. Odwiedź ją, na pewno się ucieszy.
Rozmowa nie została skończona, gdyż zadzwonił dzwonek, a ja poszłam spowrotem na lekcję..
___________________________-
Wow długo nie było wow dużo komentarzy. Tak, mało czasu i ta wena, a lenistwo ;?
Cóż, rozdział w końcu jest, czytajcie i komentujcie. Na razie strasznie monotonny, ale przeżyje się jakoś.
Daria ♥
Obudziłam się około 6:30, bardzo dobra okazja, iż dziś, właśnie dziś miałam zamiar wrócić do studia. Podekscytowanie było wielkie, gdyż tak dawno tam nie byłam. Ubrałam się, i jak najszybciej mogłam, przygotowałam śniadanie i ubrania dla dzieci, German będzie wiedział o co chodzi. Przy okazji obudziłam Bellę, czego nie chciałam, ale o godzinie 7:23, mogła już wstać.
- Viola, gdzie się spieszysz ?
- Nie rozumiesz ja.. ja dostałam szansę! Opowiem Ci później. - Po czym zatrzasnąwszy drzwi, wybiegła z domu.
Dziwiło mnie to, że nawet nie zjadła śniadania, bo to był jej najważniejszy posiłek. Cóż, po 5 minutach wróciła, zabrała kanapkę, i wybiegła z powrotem.
- Witam księżniczki. - Zażartował German.
- Dzieńdobry. - Zarumieniłam się. - Wszystko przygotowane, jedzenie i ubrania. Ja już lecę.
Przytuliłam obie córki, no i jakże, Germana. Kilkanaście minut później, byłam już w studiu. Czułe powitanie, uśmiechy i muzyka, czyli to, co kocham. Na prawdę mój plan wcale nie jest ciężki. 3 Lekcje dzisiaj, 2 jutro, i tak dalej. To chyba lepiej, bo będę spędzać czas w studiu a jednocześnie mogę zajmować się dziećmi. Pierwsza lekcja po długich miesiącach odpoczynku. Wkroczyłam do sali dumnie i wesoło, naturalnie.
- Angie! - Słyszałam ciepłe okrzyki.
(..)
- Nie tracąc czasu, zacznijmy śpiewanie. Beto odchodzi, jest nam bardzo przykro z tego powodu, ale ma spore problemy.
- Angie, zostajesz już na stałe ? - Odezwał się Diego.
- Raczej tak, mam nadzieję.
Połowa studia znała moją sytuację z dzieckiem. Współczucia, listy i filmiki pocieszalne, takie oznaki sympatii dawali mi uczniowie gdy.. Nie chcę o tym myśleć. Pierwsza lekcja była dość luźna. Dużo czasu minęło na rozmowy, gdyż mój powrót był dzisiejszym newsem. Zostały mi jeszcze 2 lekcje, pomiędzy nimi duża przerwa.
Postanowiłam wiec wrócić do domu. Nie sądziłam, że German tak dobrze poradzi sobie z ubraniem dzieci, bo one zazwyczaj mu uciekały i śmiały się. W domu porządek, żadnych płaczów, mogłam choć chwilę odpocząć. Spojrzałam na mój telefon. 13 nieodebranych połączeń od numeru zastrzeżonego. Nie mogłam oddzwonić, więc po prostu musiałam poczekać aż zadzwoni znowu. Kto mógł się do mnie tak dobijać? Już się boję. Wypiłam kawę, porysowałam z Luiz i udało mi się odprowadzić Bellę do przedszkola, bo tu w Buenos Aires, dzieci chodzą do szkoły i przedszkól o innych godzinach. Zapomniałam spakować jej drugiego śniadania, więc po drodze zaszłam do przedszkola, i wręczyłam jej pudełeczko. Czas wracać do studia. 2 godziny minęły jak 2 minuty. Kolejną lekcję spędziłam na odsłuchiwaniu nowych piosenek, ćwiczeniu wysokich i niskich dźwięków. Aż rwało mnie, żeby podejść do pianina i zaśpiewać, ale nie będę przeszkadzać nam w lekcji. Nawet, gdy śpiewali nieczysto, było dla mnie radością, uczenie młodzieży. Wychodząć zahaczył o mnie Pablo. Mało się widujemy, ale po moim i jego powrocie do studia, zdecydowanie będziemy mogli widywać się częściej.
- I jak pierwsza lekcja ?
- Zacznijmy od tego, co u Ciebie. Nie odwiedzasz Bell..
- Ma nowych rodziców. Po co drugi tata ma jej wchodzić z butami w życie.
- Pablo, ty jesteś jej jedynym tatą. Adopcja nie oznacza, że nie możesz się z nią widywać, a jak się nie mylę, zaplanowała sobie już weekend z tobą. Odwiedź ją, na pewno się ucieszy.
Rozmowa nie została skończona, gdyż zadzwonił dzwonek, a ja poszłam spowrotem na lekcję..
___________________________-
Wow długo nie było wow dużo komentarzy. Tak, mało czasu i ta wena, a lenistwo ;?
Cóż, rozdział w końcu jest, czytajcie i komentujcie. Na razie strasznie monotonny, ale przeżyje się jakoś.
Daria ♥
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)