- Angie -
Mogłam nareszcie przytulić Alicie. 2 dzień, czuje się już lepiej, natomiast martwię się o stan zdrowia Violetty. Nie jestem w stanie nawet do niej pójść, porozmawiać z nią i zapewnić że wszystko jest w porządku..
Dzień mijał w monotonnym nastroju, miałam nadzieję, że za chwile wejdzie tutaj moja siostrzenica, przytuli mnie i opowie jedną z tych swoich historii. Jednak to było niemożliwe. Leżała na OIOMie, z ranami na rękach i ciężkim stanem. I mimo tego, że był przy mnie German, nie czułam się taka jaka powinnam się czuć po urodzeniu dziecka. Alicia była moim światełkiem. Gdy tylko o niej pomyślałam, robiło mi się lżej na sercu. Wstałam, aby przejść się po szpitalu. Byłam sama, German pojechał do domu, Alicia była przynoszona do mnie na praktycznie cały dzień, dziś jednak nie byłam w stanie się nią zająć.\
Przemierzając korytarze, ustałam przed salą Violi, i popatrzyłam w szybę naprzeciwko. Wybudziła się, tak, to już wiedziałam. Od kilku dni, nareszcie pozwolono mi tam wejść i z nią porozmawiać, był jeden warunek, na kilka minut.
- Hej.. - Powiedziałam ciężko, jednocześnie nie mogąc patrzeć na jej rany.
- Cześć Angie. - Odparła cicho, łapiąc moją rękę.
- Jak się czujesz? Lepiej ?
- Przez kilka dni byłam pod kroplówką, nie jestem w stanie określić.
Nie chciałam pytać jej o pobicie, bo wiem jaki to dla niej ciężki temat. Udawałam taką Angie, jaką zawsze byłam, ale nie mogłam nią być, to dla mnie za ciężkie.
- Chcesz zobaczyć Alicię ?
- To jedyne o czym ostatnio myślę. Może inaczej, to jedna z niewielu pocieszających mnie myśli.
- Poczekaj. - Zerwałam się, i popędziłam w stronę sali noworodków.
Alicia mogła leżeć na sali zdrowych. Jej stan był przeciętny, a życiu nic nie zagrażało. Za zgodą jednej z jakże sympatycznych pielęgniarek, wzięłam moją córkę na ręce. Jak to świetnie brzmi. Ja i dziecko, nigdy się tego nie spodziewałam. Nie powinnam brać Alici w miejsca odległe od sali noworodków, lub mojej sali. Było to wręcz nieodpowiedzialne. Ale jeśli Violetta chciała zobaczyć swoją siostrę, mogłam zrobić część rzeczy aby ją tam przynieść.
- To twoja siostra.. - Powiedziałam, delikatnie kołysząc Ali na rękach.
- Piękna jest.. - Odrzekła, przyglądając się jej małej twarzyczce. Patrzyła szklanymi oczami na dziewczynkę. Próbowała się nie rozpłakać.
Uśmiechnęłam się, a myślałam, że sama zaraz się poryczę.
- Nie sądziłam, że po śmierci mamy będę miała jeszcze jakiekolwiek rodzeństwo. Co mogę powiedzieć? Dziękuje..
Teraz łzy leciały mi po policzkach. Wzruszyłam się..
Po 30 minutowej wizycie u mojej siostrzenicy, byłam szczęśliwa, że z nią porozmawiałam. Nie pytałam dużo, natomiast więcej odpowiadałam. Niosąc jak najszybciej Ali na rękach z powrotem, poczułam się źle. Zawołałam pierwszą lepszą pielęgniarkę, i oddałam jej na ręce moją córkę..
- German -
Siedziałem, przebierając papiery, spisując rachunki. W pewnym momencie otrzymałem telefon. Spodziewałem się Angie, jednak to nie była Angie.
Zemdlała. Rzuciłem wszystko i popędziłem do samochodu. Wiedziałem, że mdlejąc uderzyła bardzo mocno głową, dlatego teraz jej stan jest nawet zagrażający życiu. W panice ruszyłem. Wymijałem wszelkie samochody, i jechałem niezgodnie z przepisami. Alicia była bezpieczna. Jechałem jak wariat. 180 na godzinę. wymijając samochody. Wysiadłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i nawet zapomniałem ich zablokować. Idąc słyszałem tylko szum. Nie było trudno dostać się do odpowiedniej sali.
- Wstrząs mózgu? Co sie z nią dzieje ? - Powiedziałem, niemal krzycząc.
- Zagrożenie wstrząsem mózgu, lub wylewem. Proszę być spokojnym.
- Jak mogę być spokojny, jeśli moja żona może umrzeć ? - Krzyknąłem, wyrzucając z ręki kluczyki. - Przepraszam, poniosło mnie.
Byłem zestresowany, zdenerwowany i bałem się. Usiadłem na krześle. W szybie widziałem, jak lekarze ratują życie Angeles. Nagle wszystko przestało działać..
Ocknąłem się, i dla pewności spojrzałem na szybę jeszcze raz. Angie leżała nieprzytomna, ale wszystko to, to po prostu urojenia. Teraz mi się nie zdawało, jej stan się pogorszył. Automatycznie pojawiły się tam 2 pięlęgniarki oraz kilku lekarzy. Tak, teraz walczyli o jej życie. Miałem ochotę krzyknąć i nigdy już nie wrócić na ziemię. Jednak dla Alici, nie zrobię sobie nic. I nagle zdarzył się cud. Stan Angie wrócił do normalności. Zsunąłem się na ziemię, od szyby. Siedziałem, myśląc. Ogarnąłem się, i wstałem. Spojrzałem na nią jeszcze raz, czy to na pewno prawda.. Jeszcze kilka minut temu widziałem umierającą Angeles, teraz, leży.. Nieprzytomna, ale żyje. Odzyskałem świadomość. Usiadłem na krześle. Jeden z lekarzy coś do mnie mówił. Ja nie słuchałem. Zerwałem się gwałtownie, i ruszyłem, ignorując osoby które do mnie mówiły.
'' SALA NOWORODKÓW ''
Wszedłem, i wziąłem Alicie na ręce. Przytuliłem ją, przestała płakać. Wiedziałem, że była pod dobrą opieką.
- Twoja mama żyje.. - Mruknąłem pod nosem.
Nie otrzymam odpowiedzi, tak całkowicie zdaje sobie z tego sprawę. Jednak cisza, spowodowana przez brak płaczu, wystarczająco mi odpowiedziała. Trzymałem córkę na rękach, kołysząc ją. Usnęła. Popatrzyłem na nią, była taka podobna do Angeles.. Taka piękna. Jej usta takie wyraziste. Odłożyłem Ali bezpośrednio do kojca. Usiadłem jeszcze raz, ale tym razem, minimalnie się uśmiechnąłem.
_____________
Ups, wcześniej nie dodałam '' czegoś ode mnie ''.
Tak więc rozdziały są bardzo rzadko braku czasu bla bla bla, ale postaram się pisać cześciej :>
Pozdrowionka, Daria.
super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńŚwietny :) czekam na nexta, rozdział jak zawsze genialny. Przy okazji zapraszam do mnie --------> http://domi1073.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny, wspaniały! :3 Jak zawsze zresztą :)
OdpowiedzUsuńŚwietny;** Przez chwile pomyślałam że chcesz uśmiercić Angeles ;D Dawaj nexta / Lucía xD
OdpowiedzUsuńSuper szybko next
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, podoba mi się twój blog :) zaprzaszam do mnie http://violettamarzeniaopowiesci.blogspot.com
OdpowiedzUsuń