* Angie *
Wracając do klasy, jednocześnie myślałam o rozmowie z Pablem. Cóż, Bella to nasza córka ale nadal Pablo to jej rodzony tata, nie rozumiem, dlaczego ją zostawił. W ostatnim czasie Bella jest dość nieogarnięta, zapomina, nie odzywa się za dużo i nie umie się prawidłowo wysłowić. Staram się z nią ćwiczyć pisanie i czytanie, ale nie jest tym jakoś szczególnie zainteresowana, jak to dziecko. Bella natomiast z radością odkrywa świat, ale nie mogę porównać jej do Belli, gdyż ona w tym wieku żyła z Clarisą, jej rodzoną matką, która zginęła w pożarze. Jak się okazało, na bieżącej lekcji, musiałam iść z uczniami do sali głównej, aby posłuchać wymowy Pabla dotyczącej zbliżającego się przedstawienia. Musiałam wyjśc, odebrać telefon.
- Słucham ?
- Angeles Carrara ?
- Castillo.. tak to ja.
- Pani mama.. bardzo mi przykro..
Spodziewałam się najgorszego..
***
Po skończonej rozmowie czułam się, jakby zawalił mi się świat. Myślałam, że zaraz zemdleję, ale bez słowa opuściłam salę muzyczną. Moja mama wylądowała w szpitalu, po wypadku samolotowym. Miała załatwiony lot do Buenos Aires. Tak, nie było to spadnięcie samolotu, lecz wypuszczenie gaśnicy w miejscach siedzących, gdzie przebywała moja mama. Samolot wylądował przy najbliższym lotnisku. Jest w złym, ale nie najgorszym stanie. Musiałam jak najszybciej do niej pojechać. Wzięłam więc torbę, i pobiegłam do domu. W domu był tylko German, zapytałam go, czy mnie zawiezie. Bez oporu się zgodził, bo wiedział, jak bardzo zależy mi na mojej mamie. Z tego co wiedziałam, Angelika miała poważne uczulenie na dym, wszelki, od papierosów, a nawet zawartość gaśnicy ją dusiła. Gdy śpiewała mi wieczorami, dym przylatujący z pobliskiego domu zaciskał jej gardło, i właściwie nigdy nie mogła dokończyć pięknych piosenek. Dojechawszy do okolicy szpitala, rzuciłam się biegiem. Szpital jak to szpital, ten zapach, odgłosy karetki. Dość długo szukałam sali mojej mamy, ale wreszcie ją odnalazłam. Leżała pod narkozą, nie pozwolono mi nawet do niej wejść. Chciałam sie otrząsnąć i poczekać, ale musiałam tam wejsć, i cudem udało mi się przekonać jednego z życzliwych lekarzy.
- Mamo, wiem, że nie możesz mówić.. Wiem natomiast, że mnie słyszysz. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jestem przy tobie, i wiem jakim trudem dla Ciebie jest to wszystko znieść, bo leciałaś do mnie.. do Buenos Aires.
Moja mama nagle się ocknęła, a jej powieki zaczeły delikatnie się unosić. Momentalnie był przy niej lekarz. Kazano mi wyjść, ale miałam dobre intencje. German cały czas mnie wspierał, wspierał moją mamę. Po kilkunastu minutach mogłam wejść, i nagle cały kamień spadł mi z serca.
- Angie? To ty ?
- Tak, to ja. - Złapałam ręke Angeliki.
- Chciałam do was przylecieć i..
- Nie martw się, wszystko jest dobrze. Nie zawracaj sobie teraz tym głowy. Bella i Luiz Cię pozdrawiały, a nawet zrobiły dla ciebie małe albumy. Gdy wyzdrowiejesz przyjedziesz i obejrzysz.
Usłyszałam ciche brzęczenie sprzętu podtrzymującego. Wiedziałam, że to może nastąpić, ale nie sądziłam, że będa musieli reanimować..
______________
Krótki, nowy, trzymający w napięciu rozdział. No, nagłówki zmienione, przepraszam za te wcześniejsze brzydkie ;_; Długo sie nie pojawiał, ale już jest, radujmy się.
Czekam na opinie.
Pozdrawiam, Daria ♥
Radujmy się, radujmy się, rasujmy się! XD
OdpowiedzUsuńRadzę przeczytać to w zwolnionym tempie, lepszy efekt! ;)
Angelika... ta to ma pecha... najpierw ta gaśnica, potem reanimacja! Co jeszcze?! *o*
Wolę chyba raczej nie wiedzieć! XD
Ale to nic, i tak przeczytam! ;B Nara!
Superowy! Odlotowy! JAK ja się wysławiam?! Nie wnikam! A co do rozdzialika, wspaniy!!! <3
OdpowiedzUsuńSuper! Z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie ---------------> http://domi1073.blogspot.com/ (blog o innym życiu bohaterów Violetty)
Super. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńFajne :D
OdpowiedzUsuńRozdział super! Ale proszę zmień czcionkę! Nic się nie da doczytać :P
OdpowiedzUsuńSuper ;))
OdpowiedzUsuń