Angie
Właśnie doszła do mnie wiadomość, że moja mama żyje, pod inkubatorem ale żyje. Nie mogę w to uwierzyć, nie dopuszczam do siebie najgorszych myśli. Po prostu, siedzę w szpitalu i myślę, kiedy będe mogła do niej wejść. Około godziny 4:00, jak się okazało, moja mama się obudziła. Jej ciśnienie zaczeło być prawidłowe, a ja poczułam się szczęśliwa, poczułam ulgę. Koniecznie zadzwoniłam do Francesci. Mimo tylu kilometrów, przyleci. Przyleci jak najszybciej, i teraz to ona musi wspierać naszą mamę. Przysnęłam, a gdy się obudziłam, poczułam nowe życie. Byłam bardzo szczęśliwa, gdyż z moją mamą będzie wszystko w porządku. Poinformowałam Germana, który również się martwił. Przechadzając się po szpitalu, widziałam płaczących ludzi, siedziących na korytarzu, lekarzy ratujących życie innym. Słysząc melodię z pobliskiej sali, musiałam tam wejść. Była to piosenka Ven y Canta, zaśpiewana przez naszych uczniów. Szeroko otworzyłam oczy. Ujrzałam dziewczynkę, chuda, niska, z chustą na głowie. Szeroko się uśmiechała.. Zapytała mnie, czy ja również lubię słuchać muzyki. Odpowiedziałam, że tak.
- Jestem Emi, mam 9 lat, kocham muzykę. Choruję na raka, ostatnie chwile mojego życia spędzę w szpitalu.
Mimo tych smutnych wiadomości, dziewczynka nadal była uśmiechnięta.
- Nie mów tak, wyjdziesz z tego. - Odrzekłam lekko wzruszona.
- Nie wyjdę, ale cieszę się, że poznaje nowych ludzi, którzy pocieszają mnie słowami '' Wyzdrowiejesz ''.
Jak na 9-ciolatkę byłam zdziwiona jej mądrością. Była bardzo pogodną dziewczynką, i jako jedyna w ostatnich godzinach spowodowała uśmiech na mojej twarzy.
- Przepraszam, teraz będe czytać książkę.
- Miłego czytania, trzymaj się. - Opuściłam jej salę.
Na prawdę mnie wzruszyła, jej historia i ona.. Taka pogodna i radosna, mimo swojej sytuacji. Emi, bo tak się nazywa, na pewno cieszy się z życia.
Pierwszą moją reakcją było : Ja dam jej jeszcze więcej szczęścia.
Nasłuchując plotek w szpitalu, zrozumiałam, że rodzina Emi jest biedna. Nie stać ich na operację i zabiegi, to dlatego Emi może.. może stracić życie. Wychodząc z baru znów zajrzałam do dziewczynki, spała. Stał przy niej lekarz.
- Czy jest jakaś szansa żeby Emi wyzdrowiała ?
- Wystarczy porządne leczenie, co się wiąże z kosztami.
Pomogę tej dziewczynce wrócić do zdrowia. Wreszcie, po 6 godzinach czekania, mogłam wejść do sali mojej mamy. Nie odzywała się, ale miała otwarte oczy i świadomość. Zaczęłam wygłaszać mój monolog. Jedyne słowa jakie usłyszałam to ''Kocham moją rodzinę, nie zapominaj. ''
Wiedziałam, że z mamą nie jest najlepiej, ale miałam nadzieję, że się polepszy. Nigdy nie sądziłabym, że przez tą sytuację, on nas odwiedzi.. Myślałam, że już go nie ma, i nigdy nie było..
______________________
Kto to? tak faktycznie, akcja sie rozwinęła, szkoda, że tylko w szpitalu, no ale.
Napisałam rozdział, bo wypada, gdyż mam taki piękny wygląd, od ADMINKI RAINBOW. Serdecznie dziękuje :) Co sądzicie o tym rozdziale ?Czekam na opinię :)
Daria ♥
Extra.
OdpowiedzUsuńPoruszające nasze serca.
Smutam.
Ale tak współczująco tym dzieciom z rakiem.
;( Czekam na następny... ;_____;
Super czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBisty rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://moja-historia-germangie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam!
Kocham bloga pisz posta pisz plis O:-)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper ;))
OdpowiedzUsuń