- Angeles -
Nie zwlekałam. Poinformowałam Germana i poczułam się lepiej. Na reszcie mogłam zrzucić z siebie ciężar rozmowy, i mieć świadomość, że Violetta nie ma nic przeciwko nam..
* ok. 2 miesiące później *
Sierpień, grzejące słońce, piękna pogoda. Obawiam się jednak że to już ostatnie takie dni. Jestem w prawie piątym miesiącu ciąży. Wyglądam jak balon, ale nawet mi się to podoba, bo czuję, że za niedługo urodzę dziecko. Wszystko idzie dobrze. German stara się jak może. Cóż, czasami aż za bardzo. Umiem radzić sobie sama, ale dla niego wstanie i zrobienie sobie herbaty, to dla mnie za duże obciążenie. Czułam jednak pewien niepokój. Niepokój wynikający z częstych zawrotów głowy, bólów pod klatką piersiową.. Rozumiem jak to jest w ciąży, ale wydaje mi się, że te bóle były za częste. Trzymałam się wersji '' Ciąża.. ''. Kolejnym powodem były częste wizyty czarnego Citroena pod naszym domem. Rozmawiał z Germanem przez jakiś czas, a następnie German wracał do domu i zamykał się w swoim gabinecie. Raz gdy tam weszłam, zachowywał się dziwnie. Zebrał wszystkie papiery jak najszybciej, włożył do pierwszej lepszej szafki i udawał starego Germana. Dzisiaj, gdy wyszedł, postanowiłam się trochę odważyć.
- Coś nie tak ?
- W związku z czym ? - Przysiadł na rogu kanapy.
- Dlaczego codziennie zamykasz się, rozkładasz jakieś papiery i nie odzywasz się przez 2 godziny?
- Pracuję. - Nie spojrzał mi w oczy.
- O tej godzinie kończysz pracę. Proszę Cię, nienawidzę kłamstwa.
- To facet który pomaga mi, zamiast Ramalla.
- Skoro tak.. - Odrzekłam. Nie wierzyłam mu.
Nie jestem typem osób, które lubią grzebać w cudzych rzeczach. Teraz to było moje jedyne wyjście, aby dowiedzieć się wszystkiego. Ten samochód przyjeżdżał tu od 2 tygodni. Ramallo na urlopie jest od tygodnia.
German wyszedł. Zostałam sama. Wspaniała okazja, do przejrzenia tych papierów. Moja uczciwość jednak mi na to nie pozwoliła. Postanowiłam odpuścić. Uchyliłam okna, i zanurzyłam się w sen.
* * *
Budząc się, poczułam twarz mokrą od łez. Obok mnie siedział German. Na szafce stał termometr i szklanka wody. Nie spałam spokojnie, czułam to. Zegarek pokazywał 2:20. Podniosłam się, z nadzieją, że będę miała siłę na pójście do swojego pokoju. Opadłam jednak na łóżko, wzdychając głęboko. Znowu te zawroty głowy, i silny ból. Nie okazywałam tego po sobie. Udawałam, że wszystko jest w porządku.
- Mogę ci pomóc. - Wyszeptał tak, aby nie obudzić innych domowników.
- Nie trzeba, zostanę tutaj. - Odparłam równie cicho.
- Wiem, że i tak postawisz na swoim.
Chciał mnie zanieść. Postanowiłam przejść sama. Ból jednak mi na to nie pozwalał. German szedł bardzo cicho. Zależało mu, aby nie obudzić jego córki. Nie wylądowałam u siebie. Było to łóżko w pokoju Germana. Stwierdził, że tu jest więcej miejsca.
- Jeśli nie chcesz, abym też tu był, po prostu powiedz. Zejdę na dół.
- German, zostań, proszę.
Położył się obok. Wtuliłam się w niego. Nie spał jeszcze. Gładził moje włosy, jednocześnie patrząc na mnie. Zasnęłam w objęciach Germana. Nigdy nie spodziewałam się takiego zwrotu..
* * *
Głośny budzik przerwał mój sen. Dlaczego ludzie muszą się budzić akurat w tym najlepszym momencie? Tak, śniło mi się, że żyła Maria, żył Pablo, ale nie było tam Germana. Siedzieliśmy pod drzewem, które dawało przyjemny cień. Na przeciwko nas była fontanna. Tą fontannę pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Wyglądała bardzo podobnie, jak w moim śnie. Jednak, teraz jestem w rzeczywistości i należy żyć teraźniejszością. Nie spodziewałam się, że Violetta jeszcze śpi. Zawsze wstawała rano. Próbowałam być cicho, ale raczej mi się to nie udało, gdyż gdy tylko schodziłam a moja siostrzenica stanęła we frontach drzwi i przeciągnęła się ziewając.
- Dzieńdobry. - Odpowiedziałam swoim promiennym głosem.
Ziewnęła jeszcze raz.
- Cześć Angie. Jak sie czujesz?
- Na pewno lepiej niż wczoraj.
Leniwie zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie ulubioną herbatę i wyjęłam warzywa. Wszystkie drobno posiekałam, po czym wrzuciłam do miski, przyprawiłam i sałatkę zabrałam na górę. Jadłam, powoli przebierając widelcem. Każdy mój ruch był powolny i monotonny. Gdyby nie dzwoniący telefon, nie wiem czy dzisiaj skończyłabym jeść tą sałatkę.
- Słucham.
- Angie! Jak miło znów usłyszeć twój głos.
- Kto mówi ? - Zapytałam, szybko biorąc kęs sałatki.
- Rodrigo, jak mogłaś nie poznać.
- Przepraszam, jakoś nie myślałam, że kiedyś zadzwonisz. - Zaśmiałam się.
Kim był Rodrigo? Otóż Rodrigo był moim starym przyjacielem, którego poznałam przez studio. Jeszcze za czasów mojej nauki.
- Robisz karierę ?
- Oszalałeś. Buduję rodzinę, nie ma czasu na karierę.
- Masz dzieci ?
- Jedno. W drodze.
- Serdeczne gratulacje, Angeles.
I znów usłyszałam te aksamitne '' Angeles ''. Mówił to z takim wyczuciem, taką namiętnością w głosie.
- A ty jak żyjesz?
- Trochę śpiewam, aktualnie jestem sam.
- Życie singla nie jest złe, trochę się doświadczyłam.
Oboje się zaśmieliśmy.
- Kiedyś miałem dziewczynę.
- Dawno ?
- Nie pamiętasz?
Dokładnie pamiętałam jak Rodrigo był moim chłopakiem. Miałam 16 lat. Teraz mam 22. Dorosłam, wiem jaki jest, jak latał za innymi, teraz nie związałabym się z nim, za nic.
___________________________________________
Troche dłuższy. Długo mi zajęło napisanie go, bo szło to tak mizernie. Nie jest najlepszy, zresztą jak zawsze.
Następny za kilka opini :3
Do następnego ! ^^
DarUa.
No genialnie... ! Masz szczęście że dopisałaś końcówkę! Nawet nie myśl nad rozpadem Germangie! Nie dopuścimy do tego! XD Hahahaha... (nie, jeszcze nie wiem jak !) Ciekawe kto przyjeżdża do pana G. tym Citroenem :D No i fajnie ze dałaś trochę dluzszy post, poza tym świetnie piszesz (eh.. no wiem ze juz o tym wiesz xp) ! Tak więc: DO NASTĘPNEGO! =]
OdpowiedzUsuńWspaniały *.*
OdpowiedzUsuńdaria, nieźle piszesz <3 / N.D
OdpowiedzUsuńSuper !!! Jak popsujesz Germangie to po tobie xD
OdpowiedzUsuń