- German -
Czy to normalne, że czułem się jakbym ja był w stanie Angie? Angie zamknęła się w sobie. Chciała widywać się praktycznie tylko ze swoją córką. Gdy do niej wchodziłem, zazwyczaj była smutna i nie chciała rozmawiać. Dzisiaj jednak się uśmiechnęła. Została wypuszczona ze szpitala.
- 10 dni, ciężkich dni. Alicia, nareszcie jedziemy do domu. - Szepnęła.
Przez tydzień leżenia Angie w szpitalu, rzadko co bywałem w domu. Nie pracowałem, bynajmniej przez ten okres czasu. Angie, Violetta, Alicia, to były moje główne powody. Moja starsza córka została wypuszczona 2 dni wcześniej. Ta natomiast odpoczywała w domu, więc dla niej jeździłem też tam.
- Może Ci pomóc ?
- Mógłbyś wziąć tą torbę. Dziękuje..
- Nie musisz dziekować. - Posłałem ciepły uśmiech.
Droga do domu była wyjątkowo rozmowna. Po dojechaniu Angie również normalnie rozmawiała. To szpital ją dołował, ale całkowicie to rozumiem.
- Angie -
Rzucając torebkę na skórzaną, beżową kanapę, ruszyłam ku górze niosąc Ali na rękach. Jej pokój nie był wyremotowany. A chociaż tak mi się wydawało. Weszłam do mojej sypialni. Białego łóżeczka, które wcześniej tam stało, nie było. Wychodząc German stanął mi na drodze. Nie mówiąc nic, zaprowadził mnie pod pusty praktycznie pokój. O ile pamiętam, był tam gościnny. Otworzył drzwi, a jako pierwsze w oczy rzucił mi się różowy kolor na ścianie, oraz widniejące na nim przeróżne dziecięce motywy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- A.. ale kiedy ? - Zapytałam zdziwiona.
- 10 dni wystarczyło.
Moje kąciki ust automatycznie się podniosły. Alicia zasnęła. Swobodnie włożyłam ją do kojca.
- Definitywnie uważam, że jesteś najlepszy. - Objęłam go.
- Kocham Cię, Angie, i ciesze się, że już jesteś w domu.
Spuściłam na chwilę głowę, jednak momentalnie ją podniosłam i poczułam częsty ból w klatce piersiowej. Usiadłam, ból po chwili minął. Miałam jednak nadzieję, że nie powtórzy się on więcej.
- Wszystko dobrze.. - Powiedziałam do Germana, który chciał mi pomóc.
Opuściłam pokój Ali, i ruszyłam do mojej sypialni. Tu nic się nie zmieniło, ale to mi nie przeszkadzało. Pokój został urządzony według moich upodobań, no i oczywiście Germana.
- Viola! - Krzyknęłam widząc moją siostrzenicę wchodzącą na schody. Zbiegłam, starając się nie obudzić Alici.
Była zdziwiona, nie sądziła, że już wróciłam.
- Nareszcie jesteś w domu. - Posłała mi bardzo szczery uśmiech. - Jak Alicia ?
- Wszystko z nią dobrze. Nie boli ? - Zapytałam, patrząc na jej gojące się już siniaki, oraz owiniętą bandażem rękę.
- Staram się unikać szczególnego wysiłku. Do Studia uczęszczam normalnie, zwolniłam się tylko z tańca. Wszyscy tam za tobą tęsknią.
- Wiem Violu, wiem. Mimo to nie jestem jeszcze w stanie wrócić do pracy. Fizycznym, zarówno jak i psychicznym. Po za tym mam dziecko i teraz Alicia wymaga mojej szczególnej opieki. Gdyby Pablo żył, to na pewno wszystko było by inaczej..
- Pablo zawsze z nami będzie, pamiętaj. - Przytuliła mnie, po czym poszła na górę dość energicznie, ale jej mina była ponura.
Spojrzałam jeszcze raz na dom. Cieszę się, że jest taki, a nie inny. I mimo straconych bliskich nadal jest tak samo. No, może trochę inaczej..
_____________________________
Nareszcie rozdział. Przepraszam baaardzo za prawie miesięczną przerwę, ale szkoła i inne obowiązki wykluczyły mnie z internetu, so bad. Rozdział jest krótki, ale znalazłam chwilę na napisanie go. Komentujcie, oceniajcie. Do nastepnego !
sobota, 20 września 2014
środa, 27 sierpnia 2014
Rozdział XV- To tylko urojenia.
- Angie -
Mogłam nareszcie przytulić Alicie. 2 dzień, czuje się już lepiej, natomiast martwię się o stan zdrowia Violetty. Nie jestem w stanie nawet do niej pójść, porozmawiać z nią i zapewnić że wszystko jest w porządku..
Dzień mijał w monotonnym nastroju, miałam nadzieję, że za chwile wejdzie tutaj moja siostrzenica, przytuli mnie i opowie jedną z tych swoich historii. Jednak to było niemożliwe. Leżała na OIOMie, z ranami na rękach i ciężkim stanem. I mimo tego, że był przy mnie German, nie czułam się taka jaka powinnam się czuć po urodzeniu dziecka. Alicia była moim światełkiem. Gdy tylko o niej pomyślałam, robiło mi się lżej na sercu. Wstałam, aby przejść się po szpitalu. Byłam sama, German pojechał do domu, Alicia była przynoszona do mnie na praktycznie cały dzień, dziś jednak nie byłam w stanie się nią zająć.\
Przemierzając korytarze, ustałam przed salą Violi, i popatrzyłam w szybę naprzeciwko. Wybudziła się, tak, to już wiedziałam. Od kilku dni, nareszcie pozwolono mi tam wejść i z nią porozmawiać, był jeden warunek, na kilka minut.
- Hej.. - Powiedziałam ciężko, jednocześnie nie mogąc patrzeć na jej rany.
- Cześć Angie. - Odparła cicho, łapiąc moją rękę.
- Jak się czujesz? Lepiej ?
- Przez kilka dni byłam pod kroplówką, nie jestem w stanie określić.
Nie chciałam pytać jej o pobicie, bo wiem jaki to dla niej ciężki temat. Udawałam taką Angie, jaką zawsze byłam, ale nie mogłam nią być, to dla mnie za ciężkie.
- Chcesz zobaczyć Alicię ?
- To jedyne o czym ostatnio myślę. Może inaczej, to jedna z niewielu pocieszających mnie myśli.
- Poczekaj. - Zerwałam się, i popędziłam w stronę sali noworodków.
Alicia mogła leżeć na sali zdrowych. Jej stan był przeciętny, a życiu nic nie zagrażało. Za zgodą jednej z jakże sympatycznych pielęgniarek, wzięłam moją córkę na ręce. Jak to świetnie brzmi. Ja i dziecko, nigdy się tego nie spodziewałam. Nie powinnam brać Alici w miejsca odległe od sali noworodków, lub mojej sali. Było to wręcz nieodpowiedzialne. Ale jeśli Violetta chciała zobaczyć swoją siostrę, mogłam zrobić część rzeczy aby ją tam przynieść.
- To twoja siostra.. - Powiedziałam, delikatnie kołysząc Ali na rękach.
- Piękna jest.. - Odrzekła, przyglądając się jej małej twarzyczce. Patrzyła szklanymi oczami na dziewczynkę. Próbowała się nie rozpłakać.
Uśmiechnęłam się, a myślałam, że sama zaraz się poryczę.
- Nie sądziłam, że po śmierci mamy będę miała jeszcze jakiekolwiek rodzeństwo. Co mogę powiedzieć? Dziękuje..
Teraz łzy leciały mi po policzkach. Wzruszyłam się..
Po 30 minutowej wizycie u mojej siostrzenicy, byłam szczęśliwa, że z nią porozmawiałam. Nie pytałam dużo, natomiast więcej odpowiadałam. Niosąc jak najszybciej Ali na rękach z powrotem, poczułam się źle. Zawołałam pierwszą lepszą pielęgniarkę, i oddałam jej na ręce moją córkę..
- German -
Siedziałem, przebierając papiery, spisując rachunki. W pewnym momencie otrzymałem telefon. Spodziewałem się Angie, jednak to nie była Angie.
Zemdlała. Rzuciłem wszystko i popędziłem do samochodu. Wiedziałem, że mdlejąc uderzyła bardzo mocno głową, dlatego teraz jej stan jest nawet zagrażający życiu. W panice ruszyłem. Wymijałem wszelkie samochody, i jechałem niezgodnie z przepisami. Alicia była bezpieczna. Jechałem jak wariat. 180 na godzinę. wymijając samochody. Wysiadłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i nawet zapomniałem ich zablokować. Idąc słyszałem tylko szum. Nie było trudno dostać się do odpowiedniej sali.
- Wstrząs mózgu? Co sie z nią dzieje ? - Powiedziałem, niemal krzycząc.
- Zagrożenie wstrząsem mózgu, lub wylewem. Proszę być spokojnym.
- Jak mogę być spokojny, jeśli moja żona może umrzeć ? - Krzyknąłem, wyrzucając z ręki kluczyki. - Przepraszam, poniosło mnie.
Byłem zestresowany, zdenerwowany i bałem się. Usiadłem na krześle. W szybie widziałem, jak lekarze ratują życie Angeles. Nagle wszystko przestało działać..
Ocknąłem się, i dla pewności spojrzałem na szybę jeszcze raz. Angie leżała nieprzytomna, ale wszystko to, to po prostu urojenia. Teraz mi się nie zdawało, jej stan się pogorszył. Automatycznie pojawiły się tam 2 pięlęgniarki oraz kilku lekarzy. Tak, teraz walczyli o jej życie. Miałem ochotę krzyknąć i nigdy już nie wrócić na ziemię. Jednak dla Alici, nie zrobię sobie nic. I nagle zdarzył się cud. Stan Angie wrócił do normalności. Zsunąłem się na ziemię, od szyby. Siedziałem, myśląc. Ogarnąłem się, i wstałem. Spojrzałem na nią jeszcze raz, czy to na pewno prawda.. Jeszcze kilka minut temu widziałem umierającą Angeles, teraz, leży.. Nieprzytomna, ale żyje. Odzyskałem świadomość. Usiadłem na krześle. Jeden z lekarzy coś do mnie mówił. Ja nie słuchałem. Zerwałem się gwałtownie, i ruszyłem, ignorując osoby które do mnie mówiły.
'' SALA NOWORODKÓW ''
Wszedłem, i wziąłem Alicie na ręce. Przytuliłem ją, przestała płakać. Wiedziałem, że była pod dobrą opieką.
- Twoja mama żyje.. - Mruknąłem pod nosem.
Nie otrzymam odpowiedzi, tak całkowicie zdaje sobie z tego sprawę. Jednak cisza, spowodowana przez brak płaczu, wystarczająco mi odpowiedziała. Trzymałem córkę na rękach, kołysząc ją. Usnęła. Popatrzyłem na nią, była taka podobna do Angeles.. Taka piękna. Jej usta takie wyraziste. Odłożyłem Ali bezpośrednio do kojca. Usiadłem jeszcze raz, ale tym razem, minimalnie się uśmiechnąłem.
_____________
Ups, wcześniej nie dodałam '' czegoś ode mnie ''.
Tak więc rozdziały są bardzo rzadko braku czasu bla bla bla, ale postaram się pisać cześciej :>
Pozdrowionka, Daria.
Mogłam nareszcie przytulić Alicie. 2 dzień, czuje się już lepiej, natomiast martwię się o stan zdrowia Violetty. Nie jestem w stanie nawet do niej pójść, porozmawiać z nią i zapewnić że wszystko jest w porządku..
Dzień mijał w monotonnym nastroju, miałam nadzieję, że za chwile wejdzie tutaj moja siostrzenica, przytuli mnie i opowie jedną z tych swoich historii. Jednak to było niemożliwe. Leżała na OIOMie, z ranami na rękach i ciężkim stanem. I mimo tego, że był przy mnie German, nie czułam się taka jaka powinnam się czuć po urodzeniu dziecka. Alicia była moim światełkiem. Gdy tylko o niej pomyślałam, robiło mi się lżej na sercu. Wstałam, aby przejść się po szpitalu. Byłam sama, German pojechał do domu, Alicia była przynoszona do mnie na praktycznie cały dzień, dziś jednak nie byłam w stanie się nią zająć.\
Przemierzając korytarze, ustałam przed salą Violi, i popatrzyłam w szybę naprzeciwko. Wybudziła się, tak, to już wiedziałam. Od kilku dni, nareszcie pozwolono mi tam wejść i z nią porozmawiać, był jeden warunek, na kilka minut.
- Hej.. - Powiedziałam ciężko, jednocześnie nie mogąc patrzeć na jej rany.
- Cześć Angie. - Odparła cicho, łapiąc moją rękę.
- Jak się czujesz? Lepiej ?
- Przez kilka dni byłam pod kroplówką, nie jestem w stanie określić.
Nie chciałam pytać jej o pobicie, bo wiem jaki to dla niej ciężki temat. Udawałam taką Angie, jaką zawsze byłam, ale nie mogłam nią być, to dla mnie za ciężkie.
- Chcesz zobaczyć Alicię ?
- To jedyne o czym ostatnio myślę. Może inaczej, to jedna z niewielu pocieszających mnie myśli.
- Poczekaj. - Zerwałam się, i popędziłam w stronę sali noworodków.
Alicia mogła leżeć na sali zdrowych. Jej stan był przeciętny, a życiu nic nie zagrażało. Za zgodą jednej z jakże sympatycznych pielęgniarek, wzięłam moją córkę na ręce. Jak to świetnie brzmi. Ja i dziecko, nigdy się tego nie spodziewałam. Nie powinnam brać Alici w miejsca odległe od sali noworodków, lub mojej sali. Było to wręcz nieodpowiedzialne. Ale jeśli Violetta chciała zobaczyć swoją siostrę, mogłam zrobić część rzeczy aby ją tam przynieść.
- To twoja siostra.. - Powiedziałam, delikatnie kołysząc Ali na rękach.
- Piękna jest.. - Odrzekła, przyglądając się jej małej twarzyczce. Patrzyła szklanymi oczami na dziewczynkę. Próbowała się nie rozpłakać.
Uśmiechnęłam się, a myślałam, że sama zaraz się poryczę.
- Nie sądziłam, że po śmierci mamy będę miała jeszcze jakiekolwiek rodzeństwo. Co mogę powiedzieć? Dziękuje..
Teraz łzy leciały mi po policzkach. Wzruszyłam się..
Po 30 minutowej wizycie u mojej siostrzenicy, byłam szczęśliwa, że z nią porozmawiałam. Nie pytałam dużo, natomiast więcej odpowiadałam. Niosąc jak najszybciej Ali na rękach z powrotem, poczułam się źle. Zawołałam pierwszą lepszą pielęgniarkę, i oddałam jej na ręce moją córkę..
- German -
Siedziałem, przebierając papiery, spisując rachunki. W pewnym momencie otrzymałem telefon. Spodziewałem się Angie, jednak to nie była Angie.
Zemdlała. Rzuciłem wszystko i popędziłem do samochodu. Wiedziałem, że mdlejąc uderzyła bardzo mocno głową, dlatego teraz jej stan jest nawet zagrażający życiu. W panice ruszyłem. Wymijałem wszelkie samochody, i jechałem niezgodnie z przepisami. Alicia była bezpieczna. Jechałem jak wariat. 180 na godzinę. wymijając samochody. Wysiadłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i nawet zapomniałem ich zablokować. Idąc słyszałem tylko szum. Nie było trudno dostać się do odpowiedniej sali.
- Wstrząs mózgu? Co sie z nią dzieje ? - Powiedziałem, niemal krzycząc.
- Zagrożenie wstrząsem mózgu, lub wylewem. Proszę być spokojnym.
- Jak mogę być spokojny, jeśli moja żona może umrzeć ? - Krzyknąłem, wyrzucając z ręki kluczyki. - Przepraszam, poniosło mnie.
Byłem zestresowany, zdenerwowany i bałem się. Usiadłem na krześle. W szybie widziałem, jak lekarze ratują życie Angeles. Nagle wszystko przestało działać..
Ocknąłem się, i dla pewności spojrzałem na szybę jeszcze raz. Angie leżała nieprzytomna, ale wszystko to, to po prostu urojenia. Teraz mi się nie zdawało, jej stan się pogorszył. Automatycznie pojawiły się tam 2 pięlęgniarki oraz kilku lekarzy. Tak, teraz walczyli o jej życie. Miałem ochotę krzyknąć i nigdy już nie wrócić na ziemię. Jednak dla Alici, nie zrobię sobie nic. I nagle zdarzył się cud. Stan Angie wrócił do normalności. Zsunąłem się na ziemię, od szyby. Siedziałem, myśląc. Ogarnąłem się, i wstałem. Spojrzałem na nią jeszcze raz, czy to na pewno prawda.. Jeszcze kilka minut temu widziałem umierającą Angeles, teraz, leży.. Nieprzytomna, ale żyje. Odzyskałem świadomość. Usiadłem na krześle. Jeden z lekarzy coś do mnie mówił. Ja nie słuchałem. Zerwałem się gwałtownie, i ruszyłem, ignorując osoby które do mnie mówiły.
'' SALA NOWORODKÓW ''
Wszedłem, i wziąłem Alicie na ręce. Przytuliłem ją, przestała płakać. Wiedziałem, że była pod dobrą opieką.
- Twoja mama żyje.. - Mruknąłem pod nosem.
Nie otrzymam odpowiedzi, tak całkowicie zdaje sobie z tego sprawę. Jednak cisza, spowodowana przez brak płaczu, wystarczająco mi odpowiedziała. Trzymałem córkę na rękach, kołysząc ją. Usnęła. Popatrzyłem na nią, była taka podobna do Angeles.. Taka piękna. Jej usta takie wyraziste. Odłożyłem Ali bezpośrednio do kojca. Usiadłem jeszcze raz, ale tym razem, minimalnie się uśmiechnąłem.
_____________
Ups, wcześniej nie dodałam '' czegoś ode mnie ''.
Tak więc rozdziały są bardzo rzadko braku czasu bla bla bla, ale postaram się pisać cześciej :>
Pozdrowionka, Daria.
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Rozdział XIV - Nareszcie spokój.
- German -
Noc spędzona w szpitalu, zero wiadomości na temat stanu Violetty, a o Angie wiem tyle, że na razie śpi i nie ma sensu jej budzić. Co z naszym dzieckiem. Nie do końca zdrowa, piękna dziewczynka, z jedną nogą dłuższą a drugą krótszą. Była wcześniakiem w 7 miesiącu, takie objawy są normalne. Położne stwierdziły, że to sie unormuje. Szczerze? Wątpie, ale pokochałem ją jeszcze mocniej gdy ją zobaczyłem. Godzina 7;00. Szpital budzi się do życia. W nocy było około 15 przyjazdów karetki. W uszach miałem szum, a przed oczami widok Violetty.
- Co do cholery się dzieję ? - Powiedziałem, niestety głośno.
- Życie.. - Odpowiedział męski głos. Obejrzałem się za siebie. Korytarzem szedł Rodrigo. Okrążył siedziska, i usiadł obok mnie. Znałem go z opowiadań Angie, i z naszej '' rozmowy '' która trwała dosłownie 5 minut.
- Co tu robisz?
- Przyjechałem gdy tylko dowiedziałem się co sie dzieje.
- Do Angie ?
- I Violetty.
Uważałem, że niepotrzebnie tu przyjechał. Jednak jeśli się martwił.
- Zero informacji o Violettcie, prawdopodobnie może leżeć w śpiącz..
- A co z Angie ? - Byłem pewien, że przyjechał tu tylko aby dowiedzieć się coś o Angie.
- Urodziła.
- Już? To dopiero 7 miesiąc. - Odpowiedział zdziwiony.
- Tak, niedokońca zdrowa dziewczynka.
- Praca na mnie czeka, ale życze zdrowia, trzymaj się. - Odszedł, wahając się chwilę czy nie podejść do lekarza prowadzącego ciążę Angie. Powstrzymał się jednak, i ruszył dalej.
Przemierzałem wolnym krokiem korytarze. I teraz wróciło do mnie sumienie o niepilnowaniu mojej córki. Czemu odpuściłem? Jednak mam też bardzo radykalne odpowiedzi. Violetta jest już pełnoletnia i ma prawo wychodzenia samej. Po wielu godzinach, pytaniach, niepokoju wreszcie mogłem odwiedzić Angie. Wszedłem do jej sali. Nie, nie spała, była obudzona i wyglądała nadal pięknie.
- Jak się czujesz?
- Tak jak kobieta która urodziła wcześniaka w 7 miesiącu.
- Chyba nie dam rady odczuć.
- No nie. - Uśmiechnęła się.
Była słaba, blada i wydawała się być smutna.
- Widziałem ją.. Jest śliczna, po mamie.
- Tobie pozwolili, mi nie pozwalają. Uważają, że jestem w złym stanie, a dziecko może to odczuć, może za kilka godzin..
- Ma się dobrze. Oddycha samodzielnie, a różnica pomiędzy wielkością jej nóg nie jest duża, damy radę.
- Myślałam nad imionami..
- I co wymyśliłaś ?
- Alicia.
- Imie jest śliczne ale, dlaczego akurat te ?
- Po prostu bardzo mi się spodobało.
- Alicia Castillo.
- Tak, Alicia Castillo.
Cmoknąłem Angie, i wyszedłem z jej sali, ponieważ już mnie poganiano. Kamień spadł mi z serca, dosłownie. Czułem się tak lepiej, jak dobrze że nic jej nie jest. Było mi jednak ciężko patrząc na Violettę. Jej ręce, całe w siniakach, głowa w ranach, a widziałem ją tylko przez szybę. Co mnie tak ruszał ? To, że to ona musiała być pobita. Kto ją tak pobił i dlaczego. Mimo pytań, nikt mi nie odpowiedział. Powinienem sobie sam odpowiedzieć.
Idąc zauważyłem stojący przed głównym wejściem szpitala radiowóz. Spodziewałem się, że to do mnie, oraz do Violetty. Nie porozmawiają z nią, więc na pewno będą mieli zamiar porozmawiać ze mną. Ruszyłem w drugą stronę, starając się ich nie zobaczyć. Pojawiłem się w barze. Od 19 godzin nic nie jadłem, wziąłem hot doga oraz wodę, po czym opuściłem szpitalny bar i ruszyłem w stronę OIOMu. Tak, siedzieli tam, czekali na mnie.
- Pan German Castillo ? - Powiedział jeden z nich wstając.
- Tak, to ja.
- Chodzi o..
- Tak wiem, o moją córkę, powie pan o co chodzi, i zakończmy rozmowę. - Byłem zdenerwowany i nieprzyjemny. Muszą przyjeżdżać akurat teraz.
Po wyczerpującej, półgodzinnej i ciężkiej psychicznie rozmowie, mogłem usiąść i pobyć chwilę sam. Mój spokój przerywały ciągłe odgłosy karetek, płacz, a także głos pielęgniarek mówiących przez '' Mikrofon '' jakie to zmiany i kto ma teraz przyjść. Mimo to, nie przejmowałem się. Byłem trochę spokojniejszy. Dowiedziałem się kto pobił Violettę. Jakiś małolat. Nie wiedzą jeszcze czemu, a sam nie dojdę do tego faktu.
- Panie Germanie - Usłyszałem głos znajomej już mi pielęgniarki, z którą widziałem się nie raz.
- Tak ? - Wstałem gwałtownie, podchodząc do drzwi przy których czekała na mnie Sara, bo tak miała na imię.
- Violetta już się wybudziła, jednak na razie jest w słabym stanie, fizycznym jak i zarówno psychicznym. Prosiła aby powiadomił pan; i tu dokładnie cytuję pańską córkę '' Leona, mojego chłopaka ''. To była jej jedyna prośba. Powiadomię pana, gdy będzie można już z nią porozmawiać.
- Dziękuje.. - Zamilkłem. - I tak, oczywiście, proszę jej przekazać, że zostanie powiadomiony.
Od razu zadzwoniłem do Leona. Ona go teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek.
15 minut później, Leon pojawił się w szpitalu. Był zdenerwowany i zestresowany.
- Wszystko z nią w porządku. No, nie wszystko, ale jej stan jest w miarę.
- Ale co się tak na prawdę stało ? - Usiadł obok.
- Za długa historia, nie teraz, przepraszam.
Wstałem, a mój wzrok skierował się na korytarz prowadzący do sali Angeles. Gdy do niej wszedłem oraz opowiedziałem jej wszystko, poczuła się lepiej. Uśmiechnęła się, nareszcie mogę ujrzeć jej szczery uśmiech..
________________________________
Znowu długa nieobecność, ale teraz to czyste lenistwo i brak czasu. Rozdział ma dużo dialogu, ale starałam się aby wyjaśnił wszelkie wydarzenia z rozdziału trzynastego. Czemu akurat trzynasty, i tyle akcji? Otóż to, pechowy numerek, pechowy rozdział. Planuję spisać moje pomysły na kartce, bo podczas pisania tego rozdziału przyszło mi ich wiele, ale nie są na tą chwilę. ^^
Czekam na opinie :>
Daria.
Noc spędzona w szpitalu, zero wiadomości na temat stanu Violetty, a o Angie wiem tyle, że na razie śpi i nie ma sensu jej budzić. Co z naszym dzieckiem. Nie do końca zdrowa, piękna dziewczynka, z jedną nogą dłuższą a drugą krótszą. Była wcześniakiem w 7 miesiącu, takie objawy są normalne. Położne stwierdziły, że to sie unormuje. Szczerze? Wątpie, ale pokochałem ją jeszcze mocniej gdy ją zobaczyłem. Godzina 7;00. Szpital budzi się do życia. W nocy było około 15 przyjazdów karetki. W uszach miałem szum, a przed oczami widok Violetty.
- Co do cholery się dzieję ? - Powiedziałem, niestety głośno.
- Życie.. - Odpowiedział męski głos. Obejrzałem się za siebie. Korytarzem szedł Rodrigo. Okrążył siedziska, i usiadł obok mnie. Znałem go z opowiadań Angie, i z naszej '' rozmowy '' która trwała dosłownie 5 minut.
- Co tu robisz?
- Przyjechałem gdy tylko dowiedziałem się co sie dzieje.
- Do Angie ?
- I Violetty.
Uważałem, że niepotrzebnie tu przyjechał. Jednak jeśli się martwił.
- Zero informacji o Violettcie, prawdopodobnie może leżeć w śpiącz..
- A co z Angie ? - Byłem pewien, że przyjechał tu tylko aby dowiedzieć się coś o Angie.
- Urodziła.
- Już? To dopiero 7 miesiąc. - Odpowiedział zdziwiony.
- Tak, niedokońca zdrowa dziewczynka.
- Praca na mnie czeka, ale życze zdrowia, trzymaj się. - Odszedł, wahając się chwilę czy nie podejść do lekarza prowadzącego ciążę Angie. Powstrzymał się jednak, i ruszył dalej.
Przemierzałem wolnym krokiem korytarze. I teraz wróciło do mnie sumienie o niepilnowaniu mojej córki. Czemu odpuściłem? Jednak mam też bardzo radykalne odpowiedzi. Violetta jest już pełnoletnia i ma prawo wychodzenia samej. Po wielu godzinach, pytaniach, niepokoju wreszcie mogłem odwiedzić Angie. Wszedłem do jej sali. Nie, nie spała, była obudzona i wyglądała nadal pięknie.
- Jak się czujesz?
- Tak jak kobieta która urodziła wcześniaka w 7 miesiącu.
- Chyba nie dam rady odczuć.
- No nie. - Uśmiechnęła się.
Była słaba, blada i wydawała się być smutna.
- Widziałem ją.. Jest śliczna, po mamie.
- Tobie pozwolili, mi nie pozwalają. Uważają, że jestem w złym stanie, a dziecko może to odczuć, może za kilka godzin..
- Ma się dobrze. Oddycha samodzielnie, a różnica pomiędzy wielkością jej nóg nie jest duża, damy radę.
- Myślałam nad imionami..
- I co wymyśliłaś ?
- Alicia.
- Imie jest śliczne ale, dlaczego akurat te ?
- Po prostu bardzo mi się spodobało.
- Alicia Castillo.
- Tak, Alicia Castillo.
Cmoknąłem Angie, i wyszedłem z jej sali, ponieważ już mnie poganiano. Kamień spadł mi z serca, dosłownie. Czułem się tak lepiej, jak dobrze że nic jej nie jest. Było mi jednak ciężko patrząc na Violettę. Jej ręce, całe w siniakach, głowa w ranach, a widziałem ją tylko przez szybę. Co mnie tak ruszał ? To, że to ona musiała być pobita. Kto ją tak pobił i dlaczego. Mimo pytań, nikt mi nie odpowiedział. Powinienem sobie sam odpowiedzieć.
Idąc zauważyłem stojący przed głównym wejściem szpitala radiowóz. Spodziewałem się, że to do mnie, oraz do Violetty. Nie porozmawiają z nią, więc na pewno będą mieli zamiar porozmawiać ze mną. Ruszyłem w drugą stronę, starając się ich nie zobaczyć. Pojawiłem się w barze. Od 19 godzin nic nie jadłem, wziąłem hot doga oraz wodę, po czym opuściłem szpitalny bar i ruszyłem w stronę OIOMu. Tak, siedzieli tam, czekali na mnie.
- Pan German Castillo ? - Powiedział jeden z nich wstając.
- Tak, to ja.
- Chodzi o..
- Tak wiem, o moją córkę, powie pan o co chodzi, i zakończmy rozmowę. - Byłem zdenerwowany i nieprzyjemny. Muszą przyjeżdżać akurat teraz.
Po wyczerpującej, półgodzinnej i ciężkiej psychicznie rozmowie, mogłem usiąść i pobyć chwilę sam. Mój spokój przerywały ciągłe odgłosy karetek, płacz, a także głos pielęgniarek mówiących przez '' Mikrofon '' jakie to zmiany i kto ma teraz przyjść. Mimo to, nie przejmowałem się. Byłem trochę spokojniejszy. Dowiedziałem się kto pobił Violettę. Jakiś małolat. Nie wiedzą jeszcze czemu, a sam nie dojdę do tego faktu.
- Panie Germanie - Usłyszałem głos znajomej już mi pielęgniarki, z którą widziałem się nie raz.
- Tak ? - Wstałem gwałtownie, podchodząc do drzwi przy których czekała na mnie Sara, bo tak miała na imię.
- Violetta już się wybudziła, jednak na razie jest w słabym stanie, fizycznym jak i zarówno psychicznym. Prosiła aby powiadomił pan; i tu dokładnie cytuję pańską córkę '' Leona, mojego chłopaka ''. To była jej jedyna prośba. Powiadomię pana, gdy będzie można już z nią porozmawiać.
- Dziękuje.. - Zamilkłem. - I tak, oczywiście, proszę jej przekazać, że zostanie powiadomiony.
Od razu zadzwoniłem do Leona. Ona go teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek.
15 minut później, Leon pojawił się w szpitalu. Był zdenerwowany i zestresowany.
- Wszystko z nią w porządku. No, nie wszystko, ale jej stan jest w miarę.
- Ale co się tak na prawdę stało ? - Usiadł obok.
- Za długa historia, nie teraz, przepraszam.
Wstałem, a mój wzrok skierował się na korytarz prowadzący do sali Angeles. Gdy do niej wszedłem oraz opowiedziałem jej wszystko, poczuła się lepiej. Uśmiechnęła się, nareszcie mogę ujrzeć jej szczery uśmiech..
________________________________
Znowu długa nieobecność, ale teraz to czyste lenistwo i brak czasu. Rozdział ma dużo dialogu, ale starałam się aby wyjaśnił wszelkie wydarzenia z rozdziału trzynastego. Czemu akurat trzynasty, i tyle akcji? Otóż to, pechowy numerek, pechowy rozdział. Planuję spisać moje pomysły na kartce, bo podczas pisania tego rozdziału przyszło mi ich wiele, ale nie są na tą chwilę. ^^
Czekam na opinie :>
Daria.
sobota, 9 sierpnia 2014
NEW. Rozdział XIII - Będzie dobrze.
- Angeles -
W moim pokoju stało piękne, drewniane, pomalowane na biało łóżeczko. Nie, nie było nowe. Było to łóżeczko po Violettcie. Podbiegłam i spojrzałam. Jeszcze pamiętam jak Maria usypiała ją na rękach, kładąc jej główkę wraz z ciałem delikatnie na jedwabną, malutką pościel w kwiatki. Gdy Viola udawała, że dzwoni do każdego z rodziny trzymając przy uchu pamiętnik Marii. Piękne wspomnienia.
Byłam sama. German nie poszedł ze mną na górę, Violetta nie wyszła z pokoju, Olga nie wróciła z zakupów. Usiadłam na łóżku, podpierając głowę o łokcie. Na myśl przyszła mi Maria. Może to ona wzieła by te łóżeczko dla swojego dziecka, nie ja. Nie byłabym związana z Germanem, ale moja siostra by żyła. Pogodziłam się już z jej śmiercią, choć czasami ta tragedia do mnie wraca. Cóż, znoszę ją lepiej niż te 14 lat temu.
- Jak się podoba? - Usłyszałam dziecięcy głos. Tak bardzo przypomniał mi Violettę z przeszłości. Obróciłam się, ale obok mnie nikogo nie było. To zwykły głos w mojej głowie. Zgarnąwszy telefon z biurka, wybrałam numer Rodriga.
- Dziękuje, miło z twojej strony.
- Wybierałem najładniejsze. Coś czuję, że będziesz świetną mamą, a German świetnym tatą.
- Dam radę?
- Jasne, że dasz. Nie miej nawet wątpliwości.
- Rodrigo.. Ty zawsze umiesz mnie wesprzec.
* * *
Kolejne miesiące, ja coraz okrąglejsza. Żyłam spokojnie, bez chorób, bez sprzeczek, oczekując na dziecko. Mimo obaw, kopanie było przyjemne a wtedy mogłam poczuć, że noszę je pod sercem. Wsłuchując się w rytmy jakiejś angielskiej piosenki, skończyłam składać ubrania. Poukładałam jeszcze smoczki, i wszelkie inne prezenty na miejsce, gdzie będą one przechowywane. Zeszłam z zamiarem zrobienia naleśników, jednak jedyną rzeczą którą w owym czasie zrobiłam, była rozmowa z moim '' przyszłym mężem ''. Otóż to, zaręczyłam się z Germanem. Nie zapomnę tego dnia, gdy powiedziałam '' tak ''. Jestem młoda, będę miała dziecko, kocham go i niech tak zostanie.
- Jak się czujesz? - Przywitał mnie jak zawsze promiennym, szczerym i kochanym uśmiechem.
- Lepiej niż w ostatnich dniach, z racji, że nie boli mnie już żebro, i nie muszę brać tyle leków.
- Cieszę się. Martwiłem się o Ciebie, wiesz?
Uśmiechnęłam się, położyłam moją rękę na jego ramieniu, po czym rzekłam.
- Wiem..
Mrugnął i odszedł aby się przebrać. Była zima. Właściwie jej początek. Nie było śnieżnie, umiarkowany wiatr, brak deszczu, pogoda sprzyjająca akurat mi. Chwilę po tym, można wręcz powiedzieć, że '' zleciała ze schodów '' Violetta. Była podekscytowana, zdenerwowana, szczęśliwa i zmartwiona. Nie miałam nawet czasu, aby zapytać o co chodzi. Wybiegła z domu szybciej, niż zeszła ze schodów. Spojrzałam kątem oka na stojące w salonie pianino. Tak długo, bez muzyki, bez Pabla. Tęsknie za nim. Nadal. Nigdy nie pozbieram się po jego śmierci, bo był moim najlepszym przyjacielem, wiernym przyjacielem. Tyle rzeczy przeżyłam razem z nim, tyle chwil, szczęścia i smutku. Usiadłam na skrzypiącym, lakierowanym stołku. Spojrzałam na nuty. Wygrałam z nich melodię, melodię szybką i energiczną. Podpisaną tytułem '' Regeneración ''. Byłam pewna, że została napisana przez Viole. Spojrzałam na swoje palce. Grały tak samo lekko jak kiedyś. Nie zmieniłam się, to nadal ta sama Angeles. No, może z nieco większym brzuchem i pierścionkiem na palcu. Powiedzmy jednak, że ta sama. Jako jedyna będąca w salonie, postanowiłam się zdrzemnąć. Od razu zanurzyłam się w głębokim śnie.
Około 2 godzin później, ogarnęłam swoje włosy z jednego wielkiego nie ładu, a następnie odebrałam telefon.
- Pan German Castillo ?
- Nie, nie ma go w domu, a coś się stało ?
- Jest pani członkiem rodziny, lub powiązaną w jakikolwiek sposób z panem Germanem ?
- Jestem jego narzeczoną. Powie mi pan w końcu co się stało ? - Robiłam się dość zdenerwowana i bałam się co usłyszę.
- Chodzi o Violettę Castillo. Została silnie pobita, ze skutkiem złamania prawej nogi, oraz szansy na dostanie paraliżu.
Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Przeanalizowałam sobie to wszystko w głowie. Upuściłam słuchawkę, na szczęście w porę ją złapałam.
- J, jak to pobita? Kto ją pobił? - Zaczęłam niemal krzyczeć. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- Szpital na ulicy (..)
- Już tam jadę.
Nie miałam czasu, odwagi i planu aby powiedzieć o tym wszystkim Germanowi, jednak wtargnęłam do jego pokoju, usiadłam na krześle i opowiedziałam mu wszystko tak szybko, jak tylko to możliwe.
Bez odpowiedzi, zerwał się z krzesła, pośpieszył mnie, ale poczułam się dziwnie, wszystko zaczęło mnie boleć, i zaczęłam rodzić..
- German -
Pospiesznie spojrzałem na Angie. Skulała się z bólu. Wiedziałem, że rodzi. Wziąłem ją na ręce i wsadziłem na tylne siedzenie. Nie było czasu na wzywanie karetki. Pojechałem do szpitala, w którym również leży Violetta. Jechałem tak, aby nie spowodować żadnego wypadku. Na tylnym siedzeniu miałem rodzącą kobietę, rodzącą w siódmym miesiącu. Dojechałem, zanosząc Angie na salę porodową. Byłem zdenerwowany, ręce mi się trzęsły. Pobiegłem od razu na OIOM, gdzie leżała Violetta. Nie można było mi tam wejść. Zobaczyłem jej ręce, całe w siniakach. Usiadłem, uspokoiłem się, i próbowałem nie rozpłakać. Tutaj, łzy same pochodzą do oczu, nawet gdy ich nie chcę. Spojrzałem na jej twarz. Miała całą w bandażach, czerwoną, odwróciłem się gwałtownie, biorąc głęboki oddech. Dostałem wiadomość, że stan Violetty się poprawił. Mogłem dość spokojnie opuścić OIOM i wybrać się na salę porodową. Taka bieganina ? Cudownie. Ale gorzej to już być nie mogło. W sumie mogło. Mogłem połamać nogi, ręce i nie móc chodzić, wtedy to nie tylko one były by poszkodowane.
Po 3 godzinach otrzymałem nieliczne informacje. Angie urodziła wcześniaka, jest prawdopodobnie chory. Ważne, że ma sprawne płuca, mózg, ale nie nogi. To z nimi jest coś nie tak. Byłem zdenerwowany, zimny i co jakiś czas myślałem, że zemdleję. Ale trzymałem się. Wszedłem do Angeles. Spała, nie miałem zamiaru jej budzić. Zabroniono mi odwiedzać Violettę. Chociaż na razie. Usiadłem na krześle obok mojej narzeczonej. Oparłem głowę na rękach, powtarzając sobie w głowie '' Będzie dobrze ''..
____________________________________
Od razu usprawiedliwiam moją nieobecność. Był to 10 dniowy obóz. Staram się nadrobić. Cóż, nareszcie wzięłam się w garść i napisałam coś do końca. Pisząc to wszystko tak '' naraz '', czułam się jakbym oglądała jakiś film XDD
Kilka opinii - next.
DarUa.
W moim pokoju stało piękne, drewniane, pomalowane na biało łóżeczko. Nie, nie było nowe. Było to łóżeczko po Violettcie. Podbiegłam i spojrzałam. Jeszcze pamiętam jak Maria usypiała ją na rękach, kładąc jej główkę wraz z ciałem delikatnie na jedwabną, malutką pościel w kwiatki. Gdy Viola udawała, że dzwoni do każdego z rodziny trzymając przy uchu pamiętnik Marii. Piękne wspomnienia.
Byłam sama. German nie poszedł ze mną na górę, Violetta nie wyszła z pokoju, Olga nie wróciła z zakupów. Usiadłam na łóżku, podpierając głowę o łokcie. Na myśl przyszła mi Maria. Może to ona wzieła by te łóżeczko dla swojego dziecka, nie ja. Nie byłabym związana z Germanem, ale moja siostra by żyła. Pogodziłam się już z jej śmiercią, choć czasami ta tragedia do mnie wraca. Cóż, znoszę ją lepiej niż te 14 lat temu.
- Jak się podoba? - Usłyszałam dziecięcy głos. Tak bardzo przypomniał mi Violettę z przeszłości. Obróciłam się, ale obok mnie nikogo nie było. To zwykły głos w mojej głowie. Zgarnąwszy telefon z biurka, wybrałam numer Rodriga.
- Dziękuje, miło z twojej strony.
- Wybierałem najładniejsze. Coś czuję, że będziesz świetną mamą, a German świetnym tatą.
- Dam radę?
- Jasne, że dasz. Nie miej nawet wątpliwości.
- Rodrigo.. Ty zawsze umiesz mnie wesprzec.
* * *
Kolejne miesiące, ja coraz okrąglejsza. Żyłam spokojnie, bez chorób, bez sprzeczek, oczekując na dziecko. Mimo obaw, kopanie było przyjemne a wtedy mogłam poczuć, że noszę je pod sercem. Wsłuchując się w rytmy jakiejś angielskiej piosenki, skończyłam składać ubrania. Poukładałam jeszcze smoczki, i wszelkie inne prezenty na miejsce, gdzie będą one przechowywane. Zeszłam z zamiarem zrobienia naleśników, jednak jedyną rzeczą którą w owym czasie zrobiłam, była rozmowa z moim '' przyszłym mężem ''. Otóż to, zaręczyłam się z Germanem. Nie zapomnę tego dnia, gdy powiedziałam '' tak ''. Jestem młoda, będę miała dziecko, kocham go i niech tak zostanie.
- Jak się czujesz? - Przywitał mnie jak zawsze promiennym, szczerym i kochanym uśmiechem.
- Lepiej niż w ostatnich dniach, z racji, że nie boli mnie już żebro, i nie muszę brać tyle leków.
- Cieszę się. Martwiłem się o Ciebie, wiesz?
Uśmiechnęłam się, położyłam moją rękę na jego ramieniu, po czym rzekłam.
- Wiem..
Mrugnął i odszedł aby się przebrać. Była zima. Właściwie jej początek. Nie było śnieżnie, umiarkowany wiatr, brak deszczu, pogoda sprzyjająca akurat mi. Chwilę po tym, można wręcz powiedzieć, że '' zleciała ze schodów '' Violetta. Była podekscytowana, zdenerwowana, szczęśliwa i zmartwiona. Nie miałam nawet czasu, aby zapytać o co chodzi. Wybiegła z domu szybciej, niż zeszła ze schodów. Spojrzałam kątem oka na stojące w salonie pianino. Tak długo, bez muzyki, bez Pabla. Tęsknie za nim. Nadal. Nigdy nie pozbieram się po jego śmierci, bo był moim najlepszym przyjacielem, wiernym przyjacielem. Tyle rzeczy przeżyłam razem z nim, tyle chwil, szczęścia i smutku. Usiadłam na skrzypiącym, lakierowanym stołku. Spojrzałam na nuty. Wygrałam z nich melodię, melodię szybką i energiczną. Podpisaną tytułem '' Regeneración ''. Byłam pewna, że została napisana przez Viole. Spojrzałam na swoje palce. Grały tak samo lekko jak kiedyś. Nie zmieniłam się, to nadal ta sama Angeles. No, może z nieco większym brzuchem i pierścionkiem na palcu. Powiedzmy jednak, że ta sama. Jako jedyna będąca w salonie, postanowiłam się zdrzemnąć. Od razu zanurzyłam się w głębokim śnie.
Około 2 godzin później, ogarnęłam swoje włosy z jednego wielkiego nie ładu, a następnie odebrałam telefon.
- Pan German Castillo ?
- Nie, nie ma go w domu, a coś się stało ?
- Jest pani członkiem rodziny, lub powiązaną w jakikolwiek sposób z panem Germanem ?
- Jestem jego narzeczoną. Powie mi pan w końcu co się stało ? - Robiłam się dość zdenerwowana i bałam się co usłyszę.
- Chodzi o Violettę Castillo. Została silnie pobita, ze skutkiem złamania prawej nogi, oraz szansy na dostanie paraliżu.
Serce podeszło mi do gardła. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Przeanalizowałam sobie to wszystko w głowie. Upuściłam słuchawkę, na szczęście w porę ją złapałam.
- J, jak to pobita? Kto ją pobił? - Zaczęłam niemal krzyczeć. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- Szpital na ulicy (..)
- Już tam jadę.
Nie miałam czasu, odwagi i planu aby powiedzieć o tym wszystkim Germanowi, jednak wtargnęłam do jego pokoju, usiadłam na krześle i opowiedziałam mu wszystko tak szybko, jak tylko to możliwe.
Bez odpowiedzi, zerwał się z krzesła, pośpieszył mnie, ale poczułam się dziwnie, wszystko zaczęło mnie boleć, i zaczęłam rodzić..
- German -
Pospiesznie spojrzałem na Angie. Skulała się z bólu. Wiedziałem, że rodzi. Wziąłem ją na ręce i wsadziłem na tylne siedzenie. Nie było czasu na wzywanie karetki. Pojechałem do szpitala, w którym również leży Violetta. Jechałem tak, aby nie spowodować żadnego wypadku. Na tylnym siedzeniu miałem rodzącą kobietę, rodzącą w siódmym miesiącu. Dojechałem, zanosząc Angie na salę porodową. Byłem zdenerwowany, ręce mi się trzęsły. Pobiegłem od razu na OIOM, gdzie leżała Violetta. Nie można było mi tam wejść. Zobaczyłem jej ręce, całe w siniakach. Usiadłem, uspokoiłem się, i próbowałem nie rozpłakać. Tutaj, łzy same pochodzą do oczu, nawet gdy ich nie chcę. Spojrzałem na jej twarz. Miała całą w bandażach, czerwoną, odwróciłem się gwałtownie, biorąc głęboki oddech. Dostałem wiadomość, że stan Violetty się poprawił. Mogłem dość spokojnie opuścić OIOM i wybrać się na salę porodową. Taka bieganina ? Cudownie. Ale gorzej to już być nie mogło. W sumie mogło. Mogłem połamać nogi, ręce i nie móc chodzić, wtedy to nie tylko one były by poszkodowane.
Po 3 godzinach otrzymałem nieliczne informacje. Angie urodziła wcześniaka, jest prawdopodobnie chory. Ważne, że ma sprawne płuca, mózg, ale nie nogi. To z nimi jest coś nie tak. Byłem zdenerwowany, zimny i co jakiś czas myślałem, że zemdleję. Ale trzymałem się. Wszedłem do Angeles. Spała, nie miałem zamiaru jej budzić. Zabroniono mi odwiedzać Violettę. Chociaż na razie. Usiadłem na krześle obok mojej narzeczonej. Oparłem głowę na rękach, powtarzając sobie w głowie '' Będzie dobrze ''..
____________________________________
Od razu usprawiedliwiam moją nieobecność. Był to 10 dniowy obóz. Staram się nadrobić. Cóż, nareszcie wzięłam się w garść i napisałam coś do końca. Pisząc to wszystko tak '' naraz '', czułam się jakbym oglądała jakiś film XDD
Kilka opinii - next.
DarUa.
piątek, 25 lipca 2014
Jednorazówka '' Zwykłe Kocham Cię, to za mało '' - Niespodzianka na 47 K wyświetleń.
- Angeles Carrara -
Jestem Angeles, mam 22 lata. Zachorowałam na raka płuc w wieku 15. Co się z tym wiąże? Ciągłe dawki tlenu, leków, nie mogę normalnie funkcjonować. Cóż.. nikt mnie od tego nie uwolni. Jest jedna osoba, przy której o tym zapominam. German Castillo. Mężczyzna, którego kocham, kochałam i będe kochać. Czy on to odwzajemnia? Każdy gest jest dobry. Mieszkam sama. Zdecydowałam, że nie będe brała ludzi na łaskę. Moja mama zawsze mi pomagała, ale niedługo to ja będe musiała jej pomagać. Ma problemy z kośćmi, choruje na różne choroby. Nie ma siły. Zaakceptowałam to, że mogę umrzeć. Ale wtedy chcę mieć przy sobie osobę którą kocham. Tak to ja, Angeles Carrara..
* * *
- Angie, nie męcz się, pomogę ci. - Zaproponował German.
- Nie musisz, poradzę sobie. - Odparłam. Jednak po nieudanej próbie wsadzenia mojego wózka tlenowego do samochodu, zrezygnowałam i uległam pomocy Germana.
Żyję jak każda dorosła kobieta. Jedynym minusem jest to, że nie chcę mieć dzieci. Nie chce aby płakały gdy '' mama umrze ''. Aby czuły ból. Nie chcę tego. Jechałam przy otwartym oknie, czując wiatr we włosach. Co jakiś czas German łapał mnie za ręke. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Był jedną z najważniejszych dla mnie osób. Po za tym, kochać tak prawdziwą miłością, jaką kocha mnie German, to sztuka. Kocha taką chorą, nienadającą sie do niczego Angie. Wysiadając poradziłam sobie sama. Jestem osłabiona, bo sprawdzana jest inna terapia. Na wszystko się zgadzam, aby tylko przedłużyć moje życie. Stan moich płuc był fatalny, a ja czułam się jakbym umierała. Co oczywiście było nie prawdą, ponieważ żadna lekarska diagnoza na to nie wskazywała.
- Dzieńdobry.. - Próbowałam wejść stanowczo, ale mój organizm mi na to nie pozwalał.
- Jak się czujesz, Angeles ? - Zapytał mój lekarz. Byliśmy na '' ty ''. - Jeśli czujesz się tak samo jak wyglądasz, to musi być dobrze.
Zaśmiałam się.
- Czuję się gorzej. Znacznie gorzej. Mam mniej siły, brak apetytu, potrzeba mi więcej tlenu..
- Wrócimy do starej terapii. Zgadzasz się?
- Jeśli chodzi o mój stan zdrowia, to zgodzę sie na wszystko. No, prawie.
Przed drzwiami czekał na mnie German. Martwił się o mnie. Wspierał mnie i starał się ze mną jak najczęściej być. Zawsze mu się udawało.
- Jak moje płuca? Płyn nabył?
- Nie, nie jest źle. Na razie jednak stosuj wszystko co zawsze. (..)
Po wyczerpującej rozmowie z lekarzem, udałam się z powrotem do samochodu. Było w miarę dobrze, w miarę.
- Gdzie teraz ? - Zapytał German, przyciskając hamulec.
- Cóż, do domu.
- Twojego, mojego ?
- Możesz mnie odwieźć. - Odparłam.
- Zdecydowanie uważam, że powinnaś.. - Zaciął się.
- Że powinnam ?
- Zamieszkać u mnie. - Kontynuował.
Wcale nie był to taki zły pomysł. Lecz uważałam, że będe dla niego za dużym obciążeniem.
- German przecież wiesz, że nie chcę siedzieć Ci na głowie..
- Przestań. Przyjemnością dla mnie było by Ci usługiwać.
Moje kąciki ust się podniosły.
- Dasz mi to przemyśleć?
- Wszystko Ci dam. Bo Cię kocham.
Uśmiechnęłam się. Wysiadłam za samochodu i skierowałam się ku domu. Wyłączyłam się na chwilę, i weszłam w świat książki. Czytałam o kobiecie, która pomaga dzieciom z afryki. Opowiada, co przeżywała na widok umierających z głodu dzieci. Lubiłam czytać. Zanim poznałam Germana to było moją motywacją. Czytałam książki o raku, dramaty. To mnie bardziej wciągało niż film.
***
Kolejny dzień, kolejna męka z moim rakiem. Powinnam się przyzwyczaić. Wstałam, wzięłam leki, ogarnęłam mój wózek tlenowy, ubrałam się w jedwabną sukienkę, brązowe koturny a na włosy założyłam kwiecistą opaskę. Zastanowiłam się i podjęłam decyzję dotyczącą przeprowadzki do Germana.
- Cześć kochanie, i co?
- Tak German..
- Na prawdę?
- A czy mówię jakbym żartowała ? - Zaśmiałam się do słuchawki.
- Przyjeżdżam po Ciebie za chwilę.
- Jedyne o co się martwię, to abym nie była dla Ciebie zbyt uciążliwa..
- Nie gadaj głupot. Szykuj się, i przyjeżdżam.
Nie zwlekając zaczęłam pakować moją walizkę. Na razie są to najpotrzebniejsze rzeczy. 1/4 zajęły leki. 2/4 butla z tlenem. Pozostałe 2/4 to po prostu moje ubrania. Była dość ciężka. Poradziłam sobie sama. Wsiadłam do samochodu, i ruszyłam do tego samego domu co wczoraj. German nie ma dzieci. Pracuje u niego starsza gosposia Olga, oraz Ramallo, jego asystent z którym nawet ja dogaduję się bardzo dobrze. Weszłam do mojego '' przyszłego domu ''. Walizkę wniósł mi German, co oczywiście mogłam przewidzieć. Byłam szczęśliwa, zarówno jak i zmieszana.
- Co masz taką minę? - Zapytał.
- Nie jestem pewna..
- Widzę w twoich oczach, że jesteś pewna.
- Wiesz, że cię kocham?
- Wiem też, że ja Ciebie kocham.
Objęłam szyję Germana i go pocałowałam. Mieszkanie razem zapowiada się bardzo ciekawie. Przez moją chorobę czuję się gorzej. Cóż, takie to już życie z rakiem. Czułam napływający brak tlenu, więc zwiększyłam jego wydajność.
- A więc, gdzie mam mieszkać?
- Tutaj. - Wskazał na drzwi. Wiedziałam dokładnie, że to pokój Germana. Bywałam tu dość często.
Nie protestowałam. Będe miała dużo miejsca, choć czasami potrzebuję przestrzeni osobistej.
- I gdy okaże się, że w nocy będę ciężko oddychała, to dopiero pożałujesz.
- Nie mam powodów żeby cokolwiek żałować. - Uśmiechnął się.
Zmęczona rzuciłam się na łóżko. Jednak nie łatwo było dźwigać za sobą ciężki wózek, oddychać przez specjalne rurki oraz przyjmować tyle leków. Zamieszkanie u Germana, to zdecydowanie nowy etap mojego życia..
* 3 h później *
Nie długo zajęło mi zadomowienie się. Byłam jednak zbyt skrępowana, żeby obsłużyć się sama. Nie chciałam się ' rządzić '. Olga jednak twierdziła, że się wstydzę. Może było w tym trochę prawdy. Wiem chociaż, że mieszkam z osobą którą kocham, więc czego się tu wstydzić? German był bardzo zapracowany. Biegał z domu, na zewnątrz, i z zewnątrz do domu. Nie zapytałam o co chodzi, bo stwierdziłam, że po prostu ma dużo pracy.
Wieczorem, kiedy zmęczona postanowiłam poczytać książkę, siedząc w salonie odwiedził mnie German.
- Angie mam do Ciebie ważną sprawę..
- Tak ? - Przeraziłam się odkładając książkę na bok.
Usiadł obok, wziął moją rękę i spojrzał mi w oczy.
- Wyjdziesz za mnie ? - Przed moimi oczyma zalśnił złoty pierścionek, z nutką srebra i diamentem. Przez chwilę patrzyłam się na niego, a następnie mój wzrok z powrotem zwrócił się na Germana.
- Jeśli.. jeśli kiedyś mnie już nie będzie, to.. to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu. - Rzuciłam sie mu na szyję. Moja odpowiedź oznaczała również '' tak''. Wyciągnął go z pudełka, a następnie włożył mi na palec. Nadal nie mogłam dojść do siebie. Nie byłam w stanie nawet nic powiedzieć. Po prostu mocno go objęłam, pocałowałam i podziwiałam widok pierścionka zaręczynowego na moim palcu.
* 1 miesiąc później *
Czułam się źle. Na prawdę źle. Nie byłam w stanie wyprawić żadnego wesela, choć to planowaliśmy. Byłam osłabiona, coraz ciężej mi się oddychało. Czułam jakby to był już koniec. Wszyscy twierdzili inaczej. Mówiąc wszyscy mam na myśli lekarzy. German jeszcze mniej pracował aby się mną zająć. Teraz potrzebowałam go bardziej, niż kiedy indziej. Był wieczór. Siedziałam na łóżku, obserwując spadające krople deszczu. Myślałam, co będzie, kiedy umrę. Nie chciałam o tym myśleć, ale te myśli jednak mnie prześladowały. Dzisiaj czułam się w miarę dobrze.
- German..
- Jak się czujesz? Coś potrzebujesz?
- Ciebie. - Odpowiedziałam jednoznacznie.
Położył się obok, objął mnie i zaczął całować. Odwzajemniłam to. Pocałunki przemieniły się jednak w coś znacznie innego.
Dzisiaj nie poranna kawa mnie przywitała. Lecz German. Uśmiechający się, oraz bawiący się moimi włosami. Poprawiłam sobie rurki od tlenu, i spojrzałam na niego.
- Jak się dziś czujesz?
- Lepiej. W twoim towarzystwie czuję się znacznie lepiej. - Tak na prawdę tak nie było. Z każdym dniem było gorzej.
- Wspaniała noc.
- W tym się z tobą zgodzę. - Uśmiechnęłam się. Wstałam, ściągając sie jakoś z łóżka. Kolejny ciepły dzień. Dziś postawiłam na coś, w co łatwo jest mi się ubrać. Na sukienkę w stylu '' boho '' zarzuciłam brązową marynarkę. Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Z każdym dniem chudłam. Powoli wyglądałam jak anorektyk. Jedyne na co miałam ochotę to jabłko. Wzięłam je więc, i ruszyłam na górę, aby zacząć czytać jedną z nowych książek. Postawiłam jednak na spacer. Niedałabym rady iść sama, więc zabrałam ze sobą Germana. Zgdził się. Ruszyłam, idąc powoli. Nagle poczułam się jakby zabrakło mi powietrza..
( Kolejny miesiąc później )
* German *
Położyłem już chyba 20 różę na grobie mojej ukochanej Angeles. Umarła, umarła na raka płuc. To było takie niespodziewane. Poszła aby usiąść ale.. Nie mogę. Pamiętam jej słowa. '' to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu ''. I tak było. Została pochowana w pierścionku. Nic już się dla mnie nie liczy. Postałem jeszcze chwilę na cmentarzu. Moje znicze nadal się paliły. Wszyscy tu przychodzili, ale ja byłem chyba najczęściej. Przeszedłem się ulicą. Minąłem ławkę. Tą ławkę.. Cóż, moje życie toczy się dalej, ale nigdy nie znajde już takiej miłości, jaką była Angie.
____________________________________________
Dziękuje, dziękuje. Męczyłam się z tym chyba 3 godziny. Cały czas coś zmieniałam, poprawiałam i chciałam, aby wyszło jak najlepiej. Śmierc Angie, cóż, to tylko jednorazówka. Sama nie umiałam jej uśmiercić. Włożyłam w to dużo pracy, dziękując wam za te 47 K. Na prawdę was kocham <3 Opis dodaję nieco dłuższy, gdyż opowiadanie również takie było :D Jeśli ktoś czytał Gwiazd Naszych Wina, to wie, że się tym zainspirowałam. Myślę, że wyszło dobre. Jak wam się podoba? Czekam na wiele opinii, a czy się doczekam ? xD Rozdział się pisze, ale na razie macie co czytać. Tytuł nawiązuje do pewnego cytatu który gdzieś widziałam '' Zwykłe Kocham Cie, to za mało aby określić jaka miłość nas łączy '' Wydaje mi się, że pasuje idealnie.
A więc do następnego c:
^^ Jeszcze raz dziękuje za 47 K <3
DarUa <3
- Dzieńdobry.. - Próbowałam wejść stanowczo, ale mój organizm mi na to nie pozwalał.
- Jak się czujesz, Angeles ? - Zapytał mój lekarz. Byliśmy na '' ty ''. - Jeśli czujesz się tak samo jak wyglądasz, to musi być dobrze.
Zaśmiałam się.
- Czuję się gorzej. Znacznie gorzej. Mam mniej siły, brak apetytu, potrzeba mi więcej tlenu..
- Wrócimy do starej terapii. Zgadzasz się?
- Jeśli chodzi o mój stan zdrowia, to zgodzę sie na wszystko. No, prawie.
Przed drzwiami czekał na mnie German. Martwił się o mnie. Wspierał mnie i starał się ze mną jak najczęściej być. Zawsze mu się udawało.
- Jak moje płuca? Płyn nabył?
- Nie, nie jest źle. Na razie jednak stosuj wszystko co zawsze. (..)
Po wyczerpującej rozmowie z lekarzem, udałam się z powrotem do samochodu. Było w miarę dobrze, w miarę.
- Gdzie teraz ? - Zapytał German, przyciskając hamulec.
- Cóż, do domu.
- Twojego, mojego ?
- Możesz mnie odwieźć. - Odparłam.
- Zdecydowanie uważam, że powinnaś.. - Zaciął się.
- Że powinnam ?
- Zamieszkać u mnie. - Kontynuował.
Wcale nie był to taki zły pomysł. Lecz uważałam, że będe dla niego za dużym obciążeniem.
- German przecież wiesz, że nie chcę siedzieć Ci na głowie..
- Przestań. Przyjemnością dla mnie było by Ci usługiwać.
Moje kąciki ust się podniosły.
- Dasz mi to przemyśleć?
- Wszystko Ci dam. Bo Cię kocham.
Uśmiechnęłam się. Wysiadłam za samochodu i skierowałam się ku domu. Wyłączyłam się na chwilę, i weszłam w świat książki. Czytałam o kobiecie, która pomaga dzieciom z afryki. Opowiada, co przeżywała na widok umierających z głodu dzieci. Lubiłam czytać. Zanim poznałam Germana to było moją motywacją. Czytałam książki o raku, dramaty. To mnie bardziej wciągało niż film.
***
Kolejny dzień, kolejna męka z moim rakiem. Powinnam się przyzwyczaić. Wstałam, wzięłam leki, ogarnęłam mój wózek tlenowy, ubrałam się w jedwabną sukienkę, brązowe koturny a na włosy założyłam kwiecistą opaskę. Zastanowiłam się i podjęłam decyzję dotyczącą przeprowadzki do Germana.
- Cześć kochanie, i co?
- Tak German..
- Na prawdę?
- A czy mówię jakbym żartowała ? - Zaśmiałam się do słuchawki.
- Przyjeżdżam po Ciebie za chwilę.
- Jedyne o co się martwię, to abym nie była dla Ciebie zbyt uciążliwa..
- Nie gadaj głupot. Szykuj się, i przyjeżdżam.
Nie zwlekając zaczęłam pakować moją walizkę. Na razie są to najpotrzebniejsze rzeczy. 1/4 zajęły leki. 2/4 butla z tlenem. Pozostałe 2/4 to po prostu moje ubrania. Była dość ciężka. Poradziłam sobie sama. Wsiadłam do samochodu, i ruszyłam do tego samego domu co wczoraj. German nie ma dzieci. Pracuje u niego starsza gosposia Olga, oraz Ramallo, jego asystent z którym nawet ja dogaduję się bardzo dobrze. Weszłam do mojego '' przyszłego domu ''. Walizkę wniósł mi German, co oczywiście mogłam przewidzieć. Byłam szczęśliwa, zarówno jak i zmieszana.
- Co masz taką minę? - Zapytał.
- Nie jestem pewna..
- Widzę w twoich oczach, że jesteś pewna.
- Wiesz, że cię kocham?
- Wiem też, że ja Ciebie kocham.
Objęłam szyję Germana i go pocałowałam. Mieszkanie razem zapowiada się bardzo ciekawie. Przez moją chorobę czuję się gorzej. Cóż, takie to już życie z rakiem. Czułam napływający brak tlenu, więc zwiększyłam jego wydajność.
- A więc, gdzie mam mieszkać?
- Tutaj. - Wskazał na drzwi. Wiedziałam dokładnie, że to pokój Germana. Bywałam tu dość często.
Nie protestowałam. Będe miała dużo miejsca, choć czasami potrzebuję przestrzeni osobistej.
- I gdy okaże się, że w nocy będę ciężko oddychała, to dopiero pożałujesz.
- Nie mam powodów żeby cokolwiek żałować. - Uśmiechnął się.
Zmęczona rzuciłam się na łóżko. Jednak nie łatwo było dźwigać za sobą ciężki wózek, oddychać przez specjalne rurki oraz przyjmować tyle leków. Zamieszkanie u Germana, to zdecydowanie nowy etap mojego życia..
* 3 h później *
Nie długo zajęło mi zadomowienie się. Byłam jednak zbyt skrępowana, żeby obsłużyć się sama. Nie chciałam się ' rządzić '. Olga jednak twierdziła, że się wstydzę. Może było w tym trochę prawdy. Wiem chociaż, że mieszkam z osobą którą kocham, więc czego się tu wstydzić? German był bardzo zapracowany. Biegał z domu, na zewnątrz, i z zewnątrz do domu. Nie zapytałam o co chodzi, bo stwierdziłam, że po prostu ma dużo pracy.
Wieczorem, kiedy zmęczona postanowiłam poczytać książkę, siedząc w salonie odwiedził mnie German.
- Angie mam do Ciebie ważną sprawę..
- Tak ? - Przeraziłam się odkładając książkę na bok.
Usiadł obok, wziął moją rękę i spojrzał mi w oczy.
- Wyjdziesz za mnie ? - Przed moimi oczyma zalśnił złoty pierścionek, z nutką srebra i diamentem. Przez chwilę patrzyłam się na niego, a następnie mój wzrok z powrotem zwrócił się na Germana.
- Jeśli.. jeśli kiedyś mnie już nie będzie, to.. to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu. - Rzuciłam sie mu na szyję. Moja odpowiedź oznaczała również '' tak''. Wyciągnął go z pudełka, a następnie włożył mi na palec. Nadal nie mogłam dojść do siebie. Nie byłam w stanie nawet nic powiedzieć. Po prostu mocno go objęłam, pocałowałam i podziwiałam widok pierścionka zaręczynowego na moim palcu.
* 1 miesiąc później *
Czułam się źle. Na prawdę źle. Nie byłam w stanie wyprawić żadnego wesela, choć to planowaliśmy. Byłam osłabiona, coraz ciężej mi się oddychało. Czułam jakby to był już koniec. Wszyscy twierdzili inaczej. Mówiąc wszyscy mam na myśli lekarzy. German jeszcze mniej pracował aby się mną zająć. Teraz potrzebowałam go bardziej, niż kiedy indziej. Był wieczór. Siedziałam na łóżku, obserwując spadające krople deszczu. Myślałam, co będzie, kiedy umrę. Nie chciałam o tym myśleć, ale te myśli jednak mnie prześladowały. Dzisiaj czułam się w miarę dobrze.
- German..
- Jak się czujesz? Coś potrzebujesz?
- Ciebie. - Odpowiedziałam jednoznacznie.
Położył się obok, objął mnie i zaczął całować. Odwzajemniłam to. Pocałunki przemieniły się jednak w coś znacznie innego.
Dzisiaj nie poranna kawa mnie przywitała. Lecz German. Uśmiechający się, oraz bawiący się moimi włosami. Poprawiłam sobie rurki od tlenu, i spojrzałam na niego.
- Jak się dziś czujesz?
- Lepiej. W twoim towarzystwie czuję się znacznie lepiej. - Tak na prawdę tak nie było. Z każdym dniem było gorzej.
- Wspaniała noc.
- W tym się z tobą zgodzę. - Uśmiechnęłam się. Wstałam, ściągając sie jakoś z łóżka. Kolejny ciepły dzień. Dziś postawiłam na coś, w co łatwo jest mi się ubrać. Na sukienkę w stylu '' boho '' zarzuciłam brązową marynarkę. Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Z każdym dniem chudłam. Powoli wyglądałam jak anorektyk. Jedyne na co miałam ochotę to jabłko. Wzięłam je więc, i ruszyłam na górę, aby zacząć czytać jedną z nowych książek. Postawiłam jednak na spacer. Niedałabym rady iść sama, więc zabrałam ze sobą Germana. Zgdził się. Ruszyłam, idąc powoli. Nagle poczułam się jakby zabrakło mi powietrza..
( Kolejny miesiąc później )
* German *
Położyłem już chyba 20 różę na grobie mojej ukochanej Angeles. Umarła, umarła na raka płuc. To było takie niespodziewane. Poszła aby usiąść ale.. Nie mogę. Pamiętam jej słowa. '' to chcę, mimo tego wszystkiego, aby na moim pogrzebie, pierścionek widniał na moim palcu ''. I tak było. Została pochowana w pierścionku. Nic już się dla mnie nie liczy. Postałem jeszcze chwilę na cmentarzu. Moje znicze nadal się paliły. Wszyscy tu przychodzili, ale ja byłem chyba najczęściej. Przeszedłem się ulicą. Minąłem ławkę. Tą ławkę.. Cóż, moje życie toczy się dalej, ale nigdy nie znajde już takiej miłości, jaką była Angie.
____________________________________________
Dziękuje, dziękuje. Męczyłam się z tym chyba 3 godziny. Cały czas coś zmieniałam, poprawiałam i chciałam, aby wyszło jak najlepiej. Śmierc Angie, cóż, to tylko jednorazówka. Sama nie umiałam jej uśmiercić. Włożyłam w to dużo pracy, dziękując wam za te 47 K. Na prawdę was kocham <3 Opis dodaję nieco dłuższy, gdyż opowiadanie również takie było :D Jeśli ktoś czytał Gwiazd Naszych Wina, to wie, że się tym zainspirowałam. Myślę, że wyszło dobre. Jak wam się podoba? Czekam na wiele opinii, a czy się doczekam ? xD Rozdział się pisze, ale na razie macie co czytać. Tytuł nawiązuje do pewnego cytatu który gdzieś widziałam '' Zwykłe Kocham Cie, to za mało aby określić jaka miłość nas łączy '' Wydaje mi się, że pasuje idealnie.
A więc do następnego c:
^^ Jeszcze raz dziękuje za 47 K <3
DarUa <3
wtorek, 22 lipca 2014
Tajemnicza sylwetka - Rozdział XII
- Angeles -
Chwilę po skończeniu rozmowy, złapał mnie silny skurcz. Już mnie to nie przeraża. Najważniejsze jest to, aby dziecko urodziło się całe i zdrowe. W momencie, gdy wstałam, przyszła Violetta.
- Angie? Pomogę Ci.
- Nie, nie, poradzę sobie.
- Gdzieś idziesz?
- Wychodzę na miasto, nie pogardzę jeśli mi potowarzysz.
- Chętnie. Tylko się przebiorę.
Przechadzałyśmy się uliczkami Buenos Aires. Wspomnienia. Grający gitarzyści, zapach róż, wszystko to przyswajało mi tylko jedną myśl; wspomnienia. Kątem oka spoglądałam na spacerujące rodziny z wózkami. Czy German będzie miał czas dla mnie? Czy nie będzie zawsze tym '' wiecznie zapracowanym Germanem ? Na to pytanie na razie nie mam siły sobie odpowiedzieć. Mój ojciec nigdy tak ze mną nie spacerował. Nigdy przy mnie nie był, i nigdy mnie nie wspierał.
Zawsze marzyłam, aby wystąpić w sztuce teatralnej. To marzenie spełniło się gdy miałam 16 lat. Potem szło jak z płatka. Występy, aktorstwo, wszystko na raz. No i Rodrigo. Wyjeżdżał w trasy, nie miał dla mnie czasu, ja dla niego zresztą też. Nawiązując do tematu, nigdy nie wystąpiłam w teatrze Buenos Aires. Do teraz się tym interesuję, lecz z braku czasu nie jest to to samo co kiedyś. Miło było by pójść i coś obejrzeć. Pomyślę nad tym.
Wracając, czułam powiew wiatru. Rozwiewał moje delikatne loki, które po woli tworzyły tylko fale. Przed bramką zauważyłam męską sylwetkę. Podeszłam bliżej. Byłam zszokowana. Ten uśmiech, te oczy.
- Rodrigo ? - Krzyknęłam z daleka.
Na początku spojrzał się na mnie, uśmiechnął i podszedł bliżej.
- Angeles, wyglądasz ślicznie.
- Dziękuje - Wyjąkałam podczas wyjmowania kluczy z torebki. Czułam na sobie jego wzrok. - Co ty tu robisz?
- Przyjechałem żeby pomóc mojemu bratu, przeprowadza się do Anglii, przy okazji mogę Ciebie zobaczyć.
Zarumieniłam się, lecz nie było po mnie tego widać.
- Może wejdziesz?
- A twój mąż nie będzie miał nic przeciwko?
- Na razie nie mąż, i skąd taki pomysł.
Zaprosiłam go do środka. Rozejrzał się po domu.
- Macie bardzo ładny dom. - Stwierdził.
- Przeprowadziłam się tu kilka miesięcy temu. Zresztą, mieszkałam tu już jako dziecko.
- A jak żyje Pablo?
- Na pewno gdyby żył, to powodziłoby mu się bardzo dobrze.
Szczery uśmiech opadł z twarzy Rodriga. Przez chwilę umilkł.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Postawiłam na stół dwa kubki kawy.
***
Nie rozmawiało się źle, tak jak się tego spodziewałam. Nie wypytywał mnie o Germana, o Violettę, tak na prawdę rozmawialiśmy dużo o nim, i o naszej przeszłości. Pod strumieniem gorącej wody umyłam kubki, i usiadłam z powrotem w salonie. Jak nigdy wciągnęłam się w jakieś czasopismo. Kartka po kartce, minęło kolejne 30 minut. Ile mam tak siedzieć? Po ciąży zamierzam wrócić do studia. Odwróciłam się na dźwięk otwierania drzwi. To był German. W ręce niósł małą, dziecięcą torebkę.
- Cześć, jakiś facet podjechał i powiedział, że zapomniał Ci to dać. Mogę wiedzieć, kto to jest?
- Mój stary przyjaciel, przyszedł mnie odwiedzić. Chyba nie jesteś zły?
- Dlaczego mam być. Ufam Ci.
Usiadł na rogu kanapy i podał mi torebkę. Z niej wyciągnęłam małe dziecięce body. Nadawały się zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Byłam na prawdę wzruszona. Bardzo podobne miała kiedyś Violetta.
German zaniósł swoje dokumenty do pokoju. Gdy wstałam, zbliżył się do mnie i mnie objął.
- Kocham Cię.
Odwzajemniłam słowa pocałunkiem, a następnie wybrałam się do pokoju, aby skontaktować się z lekarzem, z racji iż prowadzi moją ciążę, a wypada iść na wizytę. W moim pokoju czekała na mnie niespodzianka..
_____________________________________
Zebrałam się i napisałam. Muszę pokazać tego gifa xD Kto oglądał V3, na pewno się orientuję :3
Gleba Ludmi xD
4 kom - Biorę się za new rozdział :3
Do następnego ^^
Daria.
- Rodrigo ? - Krzyknęłam z daleka.
Na początku spojrzał się na mnie, uśmiechnął i podszedł bliżej.
- Angeles, wyglądasz ślicznie.
- Dziękuje - Wyjąkałam podczas wyjmowania kluczy z torebki. Czułam na sobie jego wzrok. - Co ty tu robisz?
- Przyjechałem żeby pomóc mojemu bratu, przeprowadza się do Anglii, przy okazji mogę Ciebie zobaczyć.
Zarumieniłam się, lecz nie było po mnie tego widać.
- Może wejdziesz?
- A twój mąż nie będzie miał nic przeciwko?
- Na razie nie mąż, i skąd taki pomysł.
Zaprosiłam go do środka. Rozejrzał się po domu.
- Macie bardzo ładny dom. - Stwierdził.
- Przeprowadziłam się tu kilka miesięcy temu. Zresztą, mieszkałam tu już jako dziecko.
- A jak żyje Pablo?
- Na pewno gdyby żył, to powodziłoby mu się bardzo dobrze.
Szczery uśmiech opadł z twarzy Rodriga. Przez chwilę umilkł.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Postawiłam na stół dwa kubki kawy.
***
Nie rozmawiało się źle, tak jak się tego spodziewałam. Nie wypytywał mnie o Germana, o Violettę, tak na prawdę rozmawialiśmy dużo o nim, i o naszej przeszłości. Pod strumieniem gorącej wody umyłam kubki, i usiadłam z powrotem w salonie. Jak nigdy wciągnęłam się w jakieś czasopismo. Kartka po kartce, minęło kolejne 30 minut. Ile mam tak siedzieć? Po ciąży zamierzam wrócić do studia. Odwróciłam się na dźwięk otwierania drzwi. To był German. W ręce niósł małą, dziecięcą torebkę.
- Cześć, jakiś facet podjechał i powiedział, że zapomniał Ci to dać. Mogę wiedzieć, kto to jest?
- Mój stary przyjaciel, przyszedł mnie odwiedzić. Chyba nie jesteś zły?
- Dlaczego mam być. Ufam Ci.
Usiadł na rogu kanapy i podał mi torebkę. Z niej wyciągnęłam małe dziecięce body. Nadawały się zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Byłam na prawdę wzruszona. Bardzo podobne miała kiedyś Violetta.
German zaniósł swoje dokumenty do pokoju. Gdy wstałam, zbliżył się do mnie i mnie objął.
- Kocham Cię.
Odwzajemniłam słowa pocałunkiem, a następnie wybrałam się do pokoju, aby skontaktować się z lekarzem, z racji iż prowadzi moją ciążę, a wypada iść na wizytę. W moim pokoju czekała na mnie niespodzianka..
_____________________________________
Zebrałam się i napisałam. Muszę pokazać tego gifa xD Kto oglądał V3, na pewno się orientuję :3
Gleba Ludmi xD
4 kom - Biorę się za new rozdział :3
Do następnego ^^
Daria.
niedziela, 20 lipca 2014
nie ma nexta ;_;
Ok, nie wymuszam komentarzy. Ale na prawdę. Wiem, że kilka osób to czyta. Nie wiem jednak czy pisać dalej, bo nie znam waszej opinii o tym. Tak ja znowu z tymi komentarzami xD
1 komentarz ( Dziękuje Madziu ♥ ) Ale to dla mnie ważne.
Tyle w tym temacie.
+ Szykuje sie suprise na 47 K wyświetleń :3
1 komentarz ( Dziękuje Madziu ♥ ) Ale to dla mnie ważne.
Tyle w tym temacie.
+ Szykuje sie suprise na 47 K wyświetleń :3
czwartek, 17 lipca 2014
Rozdział XI - Stary przyjaciel.
- Angeles -
Nie zwlekałam. Poinformowałam Germana i poczułam się lepiej. Na reszcie mogłam zrzucić z siebie ciężar rozmowy, i mieć świadomość, że Violetta nie ma nic przeciwko nam..
* ok. 2 miesiące później *
Sierpień, grzejące słońce, piękna pogoda. Obawiam się jednak że to już ostatnie takie dni. Jestem w prawie piątym miesiącu ciąży. Wyglądam jak balon, ale nawet mi się to podoba, bo czuję, że za niedługo urodzę dziecko. Wszystko idzie dobrze. German stara się jak może. Cóż, czasami aż za bardzo. Umiem radzić sobie sama, ale dla niego wstanie i zrobienie sobie herbaty, to dla mnie za duże obciążenie. Czułam jednak pewien niepokój. Niepokój wynikający z częstych zawrotów głowy, bólów pod klatką piersiową.. Rozumiem jak to jest w ciąży, ale wydaje mi się, że te bóle były za częste. Trzymałam się wersji '' Ciąża.. ''. Kolejnym powodem były częste wizyty czarnego Citroena pod naszym domem. Rozmawiał z Germanem przez jakiś czas, a następnie German wracał do domu i zamykał się w swoim gabinecie. Raz gdy tam weszłam, zachowywał się dziwnie. Zebrał wszystkie papiery jak najszybciej, włożył do pierwszej lepszej szafki i udawał starego Germana. Dzisiaj, gdy wyszedł, postanowiłam się trochę odważyć.
- Coś nie tak ?
- W związku z czym ? - Przysiadł na rogu kanapy.
- Dlaczego codziennie zamykasz się, rozkładasz jakieś papiery i nie odzywasz się przez 2 godziny?
- Pracuję. - Nie spojrzał mi w oczy.
- O tej godzinie kończysz pracę. Proszę Cię, nienawidzę kłamstwa.
- To facet który pomaga mi, zamiast Ramalla.
- Skoro tak.. - Odrzekłam. Nie wierzyłam mu.
Nie jestem typem osób, które lubią grzebać w cudzych rzeczach. Teraz to było moje jedyne wyjście, aby dowiedzieć się wszystkiego. Ten samochód przyjeżdżał tu od 2 tygodni. Ramallo na urlopie jest od tygodnia.
German wyszedł. Zostałam sama. Wspaniała okazja, do przejrzenia tych papierów. Moja uczciwość jednak mi na to nie pozwoliła. Postanowiłam odpuścić. Uchyliłam okna, i zanurzyłam się w sen.
* * *
Budząc się, poczułam twarz mokrą od łez. Obok mnie siedział German. Na szafce stał termometr i szklanka wody. Nie spałam spokojnie, czułam to. Zegarek pokazywał 2:20. Podniosłam się, z nadzieją, że będę miała siłę na pójście do swojego pokoju. Opadłam jednak na łóżko, wzdychając głęboko. Znowu te zawroty głowy, i silny ból. Nie okazywałam tego po sobie. Udawałam, że wszystko jest w porządku.
- Mogę ci pomóc. - Wyszeptał tak, aby nie obudzić innych domowników.
- Nie trzeba, zostanę tutaj. - Odparłam równie cicho.
- Wiem, że i tak postawisz na swoim.
Chciał mnie zanieść. Postanowiłam przejść sama. Ból jednak mi na to nie pozwalał. German szedł bardzo cicho. Zależało mu, aby nie obudzić jego córki. Nie wylądowałam u siebie. Było to łóżko w pokoju Germana. Stwierdził, że tu jest więcej miejsca.
- Jeśli nie chcesz, abym też tu był, po prostu powiedz. Zejdę na dół.
- German, zostań, proszę.
Położył się obok. Wtuliłam się w niego. Nie spał jeszcze. Gładził moje włosy, jednocześnie patrząc na mnie. Zasnęłam w objęciach Germana. Nigdy nie spodziewałam się takiego zwrotu..
* * *
Głośny budzik przerwał mój sen. Dlaczego ludzie muszą się budzić akurat w tym najlepszym momencie? Tak, śniło mi się, że żyła Maria, żył Pablo, ale nie było tam Germana. Siedzieliśmy pod drzewem, które dawało przyjemny cień. Na przeciwko nas była fontanna. Tą fontannę pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Wyglądała bardzo podobnie, jak w moim śnie. Jednak, teraz jestem w rzeczywistości i należy żyć teraźniejszością. Nie spodziewałam się, że Violetta jeszcze śpi. Zawsze wstawała rano. Próbowałam być cicho, ale raczej mi się to nie udało, gdyż gdy tylko schodziłam a moja siostrzenica stanęła we frontach drzwi i przeciągnęła się ziewając.
- Dzieńdobry. - Odpowiedziałam swoim promiennym głosem.
Ziewnęła jeszcze raz.
- Cześć Angie. Jak sie czujesz?
- Na pewno lepiej niż wczoraj.
Leniwie zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie ulubioną herbatę i wyjęłam warzywa. Wszystkie drobno posiekałam, po czym wrzuciłam do miski, przyprawiłam i sałatkę zabrałam na górę. Jadłam, powoli przebierając widelcem. Każdy mój ruch był powolny i monotonny. Gdyby nie dzwoniący telefon, nie wiem czy dzisiaj skończyłabym jeść tą sałatkę.
- Słucham.
- Angie! Jak miło znów usłyszeć twój głos.
- Kto mówi ? - Zapytałam, szybko biorąc kęs sałatki.
- Rodrigo, jak mogłaś nie poznać.
- Przepraszam, jakoś nie myślałam, że kiedyś zadzwonisz. - Zaśmiałam się.
Kim był Rodrigo? Otóż Rodrigo był moim starym przyjacielem, którego poznałam przez studio. Jeszcze za czasów mojej nauki.
- Robisz karierę ?
- Oszalałeś. Buduję rodzinę, nie ma czasu na karierę.
- Masz dzieci ?
- Jedno. W drodze.
- Serdeczne gratulacje, Angeles.
I znów usłyszałam te aksamitne '' Angeles ''. Mówił to z takim wyczuciem, taką namiętnością w głosie.
- A ty jak żyjesz?
- Trochę śpiewam, aktualnie jestem sam.
- Życie singla nie jest złe, trochę się doświadczyłam.
Oboje się zaśmieliśmy.
- Kiedyś miałem dziewczynę.
- Dawno ?
- Nie pamiętasz?
Dokładnie pamiętałam jak Rodrigo był moim chłopakiem. Miałam 16 lat. Teraz mam 22. Dorosłam, wiem jaki jest, jak latał za innymi, teraz nie związałabym się z nim, za nic.
___________________________________________
Troche dłuższy. Długo mi zajęło napisanie go, bo szło to tak mizernie. Nie jest najlepszy, zresztą jak zawsze.
Następny za kilka opini :3
Do następnego ! ^^
DarUa.
Nie zwlekałam. Poinformowałam Germana i poczułam się lepiej. Na reszcie mogłam zrzucić z siebie ciężar rozmowy, i mieć świadomość, że Violetta nie ma nic przeciwko nam..
* ok. 2 miesiące później *
Sierpień, grzejące słońce, piękna pogoda. Obawiam się jednak że to już ostatnie takie dni. Jestem w prawie piątym miesiącu ciąży. Wyglądam jak balon, ale nawet mi się to podoba, bo czuję, że za niedługo urodzę dziecko. Wszystko idzie dobrze. German stara się jak może. Cóż, czasami aż za bardzo. Umiem radzić sobie sama, ale dla niego wstanie i zrobienie sobie herbaty, to dla mnie za duże obciążenie. Czułam jednak pewien niepokój. Niepokój wynikający z częstych zawrotów głowy, bólów pod klatką piersiową.. Rozumiem jak to jest w ciąży, ale wydaje mi się, że te bóle były za częste. Trzymałam się wersji '' Ciąża.. ''. Kolejnym powodem były częste wizyty czarnego Citroena pod naszym domem. Rozmawiał z Germanem przez jakiś czas, a następnie German wracał do domu i zamykał się w swoim gabinecie. Raz gdy tam weszłam, zachowywał się dziwnie. Zebrał wszystkie papiery jak najszybciej, włożył do pierwszej lepszej szafki i udawał starego Germana. Dzisiaj, gdy wyszedł, postanowiłam się trochę odważyć.
- Coś nie tak ?
- W związku z czym ? - Przysiadł na rogu kanapy.
- Dlaczego codziennie zamykasz się, rozkładasz jakieś papiery i nie odzywasz się przez 2 godziny?
- Pracuję. - Nie spojrzał mi w oczy.
- O tej godzinie kończysz pracę. Proszę Cię, nienawidzę kłamstwa.
- To facet który pomaga mi, zamiast Ramalla.
- Skoro tak.. - Odrzekłam. Nie wierzyłam mu.
Nie jestem typem osób, które lubią grzebać w cudzych rzeczach. Teraz to było moje jedyne wyjście, aby dowiedzieć się wszystkiego. Ten samochód przyjeżdżał tu od 2 tygodni. Ramallo na urlopie jest od tygodnia.
German wyszedł. Zostałam sama. Wspaniała okazja, do przejrzenia tych papierów. Moja uczciwość jednak mi na to nie pozwoliła. Postanowiłam odpuścić. Uchyliłam okna, i zanurzyłam się w sen.
* * *
Budząc się, poczułam twarz mokrą od łez. Obok mnie siedział German. Na szafce stał termometr i szklanka wody. Nie spałam spokojnie, czułam to. Zegarek pokazywał 2:20. Podniosłam się, z nadzieją, że będę miała siłę na pójście do swojego pokoju. Opadłam jednak na łóżko, wzdychając głęboko. Znowu te zawroty głowy, i silny ból. Nie okazywałam tego po sobie. Udawałam, że wszystko jest w porządku.
- Mogę ci pomóc. - Wyszeptał tak, aby nie obudzić innych domowników.
- Nie trzeba, zostanę tutaj. - Odparłam równie cicho.
- Wiem, że i tak postawisz na swoim.
Chciał mnie zanieść. Postanowiłam przejść sama. Ból jednak mi na to nie pozwalał. German szedł bardzo cicho. Zależało mu, aby nie obudzić jego córki. Nie wylądowałam u siebie. Było to łóżko w pokoju Germana. Stwierdził, że tu jest więcej miejsca.
- Jeśli nie chcesz, abym też tu był, po prostu powiedz. Zejdę na dół.
- German, zostań, proszę.
Położył się obok. Wtuliłam się w niego. Nie spał jeszcze. Gładził moje włosy, jednocześnie patrząc na mnie. Zasnęłam w objęciach Germana. Nigdy nie spodziewałam się takiego zwrotu..
* * *
Głośny budzik przerwał mój sen. Dlaczego ludzie muszą się budzić akurat w tym najlepszym momencie? Tak, śniło mi się, że żyła Maria, żył Pablo, ale nie było tam Germana. Siedzieliśmy pod drzewem, które dawało przyjemny cień. Na przeciwko nas była fontanna. Tą fontannę pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Wyglądała bardzo podobnie, jak w moim śnie. Jednak, teraz jestem w rzeczywistości i należy żyć teraźniejszością. Nie spodziewałam się, że Violetta jeszcze śpi. Zawsze wstawała rano. Próbowałam być cicho, ale raczej mi się to nie udało, gdyż gdy tylko schodziłam a moja siostrzenica stanęła we frontach drzwi i przeciągnęła się ziewając.
- Dzieńdobry. - Odpowiedziałam swoim promiennym głosem.
Ziewnęła jeszcze raz.
- Cześć Angie. Jak sie czujesz?
- Na pewno lepiej niż wczoraj.
Leniwie zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie ulubioną herbatę i wyjęłam warzywa. Wszystkie drobno posiekałam, po czym wrzuciłam do miski, przyprawiłam i sałatkę zabrałam na górę. Jadłam, powoli przebierając widelcem. Każdy mój ruch był powolny i monotonny. Gdyby nie dzwoniący telefon, nie wiem czy dzisiaj skończyłabym jeść tą sałatkę.
- Słucham.
- Angie! Jak miło znów usłyszeć twój głos.
- Kto mówi ? - Zapytałam, szybko biorąc kęs sałatki.
- Rodrigo, jak mogłaś nie poznać.
- Przepraszam, jakoś nie myślałam, że kiedyś zadzwonisz. - Zaśmiałam się.
Kim był Rodrigo? Otóż Rodrigo był moim starym przyjacielem, którego poznałam przez studio. Jeszcze za czasów mojej nauki.
- Robisz karierę ?
- Oszalałeś. Buduję rodzinę, nie ma czasu na karierę.
- Masz dzieci ?
- Jedno. W drodze.
- Serdeczne gratulacje, Angeles.
I znów usłyszałam te aksamitne '' Angeles ''. Mówił to z takim wyczuciem, taką namiętnością w głosie.
- A ty jak żyjesz?
- Trochę śpiewam, aktualnie jestem sam.
- Życie singla nie jest złe, trochę się doświadczyłam.
Oboje się zaśmieliśmy.
- Kiedyś miałem dziewczynę.
- Dawno ?
- Nie pamiętasz?
Dokładnie pamiętałam jak Rodrigo był moim chłopakiem. Miałam 16 lat. Teraz mam 22. Dorosłam, wiem jaki jest, jak latał za innymi, teraz nie związałabym się z nim, za nic.
___________________________________________
Troche dłuższy. Długo mi zajęło napisanie go, bo szło to tak mizernie. Nie jest najlepszy, zresztą jak zawsze.
Następny za kilka opini :3
Do następnego ! ^^
DarUa.
niedziela, 13 lipca 2014
Rozdział X - '' Żebyś przy mnie był ''
- Angeles -
Wcześnie wstałam, bo obudził mnie nieprzyjemny zapach spalenizny. Tak czułam, że gotuje albo German, albo Violetta. Trafiłam w.. ósemkę, bo była to Viola.
- Co smażysz? - Zapytałam, udając że wygląda to apetycznie.
- Chciałam zrobić Ci śniadanie, ale.. - Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym '' Poddaję się ''.
To był na prawdę miły gest z jej strony. Mimo wyglądu i zapachu, samo śniadanie złe nie było. Może wybitnym kucharzem nie będzie, ale chociaż może próbować. Po śniadaniu, wybrałam się z Violettą do kina. Fajnie było spędzić troche czasu z moją siostrzenicą. Naprawdę fajnie. Nie wiedziała, że spodziewam się dziecka. Co jakiś czas, podczas spaceru musiałam odpocząć, bo dostałam zadyszki przez ten ciężar. Czułam się jednak dobrze. Viola nic się nie domyśliła. Ani po tym, że musiałam siadać, że więcej jadłam i bolał mnie brzuch, ani po tym że niekiedy sama się do siebie uśmiechałam i masowałam się po brzuchu. W sumie, nie miała powodów aby sie domyśleć. Po dojściu do domu byłam na prawdę zmęczona. Lunełam do łóżka, nie zwracając uwagi na obiad. Złapała mnie migrena. Nie pomogła nawet tabletka. 15 minut snu, i czułam się o niebo lepiej, natomiast nadal byłam ociężała. Po niezjedzonym przezemnie obiedzie, zdecydowałam się na czas '' rozmowy z Violettą''.
Przyszła do mojego pokoju, wobec tego usiadłam na łóżku, patrząc na nią.
- Coś zrobiłam ? - Zapytała, patrząc jak oszołomiona.
- Nie.. - Odparłam, po czym ujęłam jej dłoń. - Tym razem chodzi o mnie.
Spojrzała, obejrzała się w okół czując strach tego, co za chwilę jej powiem.
- Masz już prawie 18 lat. Jesteś dorosła, a bynajmniej na tyle dojrzała. Zawsze chciałaś mieć rodzeństwo..
Po tych słowach zrozumiała o co mi chodziło. Siedziała wbita w kanapę, spoglądając kątem oka na mój brzuch. Nie spodziewałam się tego, że odejdzie bez słowa. Tym razem to ja czułam się jak idiotka. Byłam zła, smutna, i nie miałam weny żeby znaleźć jakie kolwiek racjonalne rozwiązanie. Tradycyjnie, po pracy przyszedł do mnie German. Spojrzał na mnie, zauważył drobne łzy.
- Wie?
- Wie.
- Może z nią porozmawiam ?
- Tak.. jasne, to najlepsze rozwiązanie. Natomiast teraz chciałabym..
- Spełnie część twoich oczekiwań. - Zażartował.
- żebyś przy mnie pobył.
- Będe. - Urzekł mnie swoim spojrzeniem. Błyskotliwym wzrokiem, i ich jakże mocno turkusowym kolorem.
Przebrał się, przez chwilę mogłam podziwiać jego tors. Stanęłam przed lustrem. Obejrzałam się od stóp do głów. Przybyło mi kilka kilo, ale nie była to przerażająca liczba. Każdy jego dotyk powodował u mnie dreszcz. Czułam się jednak bezpieczna, i czułam, że jestem kochana. Na razie nie wyobrażałam sobie Germana jako taty, mnie jako mamy. Miałam chwilę dla siebie, więc postanowiłam odwiedzić zakątki mojej siostry. Stanełam na skrzypiących schodkach i ruszyłam w górę. Obejrzałam się w około, i teraz dopiero zaczęłam płakać. Czy ja jej nie zranię? Zawsze chciała żebym była szczęśliwa. Żeby German był szczęśliwy. Może to co robię wcale nie jest odpowiednie. Ale.. kocham tego mężczyzne. Czuje, że to ten.. Siedząc na miękkim fotelu, poczułam na moim ramieniu dłoń. W lustrze zobaczyłam Violettę. Usiadła obok. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i rozpoczęła swój monolog.
- Ta wiadomość była dla mnie szokiem. Miałam jednak prawo się tak zachować. Nawet nie wiesz.. jak się cieszę. Ty i tata, siostra czy brat, wszystko jedno, będe je kochała, zajmowała się nim, i kibicowała wam.
- Wam ?
- Tobie i tacie.
- Też nam kibicuję.
- Uwielbiam twój optymizm. - Przytuliła mnie, a ja rozmyślałam, czy ten optymizm wyjdzie mi na dobre.
______________________________
Aż ta wena o 3 w nocy ;33 Pozdrowienia, w tle leci Violetta, German wgl taki inny, a tutaj?
Brutalnie zakochany, uu. Zmienie wygląd bloga. Mam dużo pomysłów. Dużo weny i dużo czasu na pisanie, więc spodziewajcie się.. dużo ? xD
Do następnego! Czekam na komenty ^^
DarUa.
Wcześnie wstałam, bo obudził mnie nieprzyjemny zapach spalenizny. Tak czułam, że gotuje albo German, albo Violetta. Trafiłam w.. ósemkę, bo była to Viola.
- Co smażysz? - Zapytałam, udając że wygląda to apetycznie.
- Chciałam zrobić Ci śniadanie, ale.. - Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym '' Poddaję się ''.
To był na prawdę miły gest z jej strony. Mimo wyglądu i zapachu, samo śniadanie złe nie było. Może wybitnym kucharzem nie będzie, ale chociaż może próbować. Po śniadaniu, wybrałam się z Violettą do kina. Fajnie było spędzić troche czasu z moją siostrzenicą. Naprawdę fajnie. Nie wiedziała, że spodziewam się dziecka. Co jakiś czas, podczas spaceru musiałam odpocząć, bo dostałam zadyszki przez ten ciężar. Czułam się jednak dobrze. Viola nic się nie domyśliła. Ani po tym, że musiałam siadać, że więcej jadłam i bolał mnie brzuch, ani po tym że niekiedy sama się do siebie uśmiechałam i masowałam się po brzuchu. W sumie, nie miała powodów aby sie domyśleć. Po dojściu do domu byłam na prawdę zmęczona. Lunełam do łóżka, nie zwracając uwagi na obiad. Złapała mnie migrena. Nie pomogła nawet tabletka. 15 minut snu, i czułam się o niebo lepiej, natomiast nadal byłam ociężała. Po niezjedzonym przezemnie obiedzie, zdecydowałam się na czas '' rozmowy z Violettą''.
Przyszła do mojego pokoju, wobec tego usiadłam na łóżku, patrząc na nią.
- Coś zrobiłam ? - Zapytała, patrząc jak oszołomiona.
- Nie.. - Odparłam, po czym ujęłam jej dłoń. - Tym razem chodzi o mnie.
Spojrzała, obejrzała się w okół czując strach tego, co za chwilę jej powiem.
- Masz już prawie 18 lat. Jesteś dorosła, a bynajmniej na tyle dojrzała. Zawsze chciałaś mieć rodzeństwo..
Po tych słowach zrozumiała o co mi chodziło. Siedziała wbita w kanapę, spoglądając kątem oka na mój brzuch. Nie spodziewałam się tego, że odejdzie bez słowa. Tym razem to ja czułam się jak idiotka. Byłam zła, smutna, i nie miałam weny żeby znaleźć jakie kolwiek racjonalne rozwiązanie. Tradycyjnie, po pracy przyszedł do mnie German. Spojrzał na mnie, zauważył drobne łzy.
- Wie?
- Wie.
- Może z nią porozmawiam ?
- Tak.. jasne, to najlepsze rozwiązanie. Natomiast teraz chciałabym..
- Spełnie część twoich oczekiwań. - Zażartował.
- żebyś przy mnie pobył.
- Będe. - Urzekł mnie swoim spojrzeniem. Błyskotliwym wzrokiem, i ich jakże mocno turkusowym kolorem.
Przebrał się, przez chwilę mogłam podziwiać jego tors. Stanęłam przed lustrem. Obejrzałam się od stóp do głów. Przybyło mi kilka kilo, ale nie była to przerażająca liczba. Każdy jego dotyk powodował u mnie dreszcz. Czułam się jednak bezpieczna, i czułam, że jestem kochana. Na razie nie wyobrażałam sobie Germana jako taty, mnie jako mamy. Miałam chwilę dla siebie, więc postanowiłam odwiedzić zakątki mojej siostry. Stanełam na skrzypiących schodkach i ruszyłam w górę. Obejrzałam się w około, i teraz dopiero zaczęłam płakać. Czy ja jej nie zranię? Zawsze chciała żebym była szczęśliwa. Żeby German był szczęśliwy. Może to co robię wcale nie jest odpowiednie. Ale.. kocham tego mężczyzne. Czuje, że to ten.. Siedząc na miękkim fotelu, poczułam na moim ramieniu dłoń. W lustrze zobaczyłam Violettę. Usiadła obok. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i rozpoczęła swój monolog.
- Ta wiadomość była dla mnie szokiem. Miałam jednak prawo się tak zachować. Nawet nie wiesz.. jak się cieszę. Ty i tata, siostra czy brat, wszystko jedno, będe je kochała, zajmowała się nim, i kibicowała wam.
- Wam ?
- Tobie i tacie.
- Też nam kibicuję.
- Uwielbiam twój optymizm. - Przytuliła mnie, a ja rozmyślałam, czy ten optymizm wyjdzie mi na dobre.
______________________________
Aż ta wena o 3 w nocy ;33 Pozdrowienia, w tle leci Violetta, German wgl taki inny, a tutaj?
Brutalnie zakochany, uu. Zmienie wygląd bloga. Mam dużo pomysłów. Dużo weny i dużo czasu na pisanie, więc spodziewajcie się.. dużo ? xD
Do następnego! Czekam na komenty ^^
DarUa.
niedziela, 6 lipca 2014
Rozdział IX - Szczery uśmiech.
- Angeles -
Wieczorem, zmęczona i obolała położyłam się do łóżka. Nie zabrakło wizyty Violetty. Nie mogłam jej powiedzieć, że będzie miała '' rodzeństwo ''. To nie był odpowiedni moment. Wszystko na szybko? To zdecydowanie za bardzo pochopne wnioski. Przez połowę dnia, siedziałam w moim pokoju czytając książki kryminalne, bo te najbardziej lubię. Zajmowałam się też takimi rzeczami jak papiery wstępne do studia, bo moim zadaniem jest wypełnić je jeszcze raz. Zamierzam wrócić. Na razie to raczej niemożliwe. Może rok, i dojdę do siebie, a bardziej, urodzę dziecko. Myślałam nad tym szczerze, i uświadomiłam sobie, jak bardzo musze o siebie dbać, jak potrzebne mi będzie wsparcie Germana, i jak cudownie będzie trzymać w ręku swoje własne dziecko. Bałam się, cieszyłam, niepokoiłam, huśtawka emocji. Gdy zasypiałam, na rogu łóżka ktoś usiadł, a potem położył dłoń na moim udzie.
- Do późna pracowałem.
- Wiem, nie mam ci nic za złe.
- Co z nami?
- Dobre pytanie, spróbuj sobie na nie odpowiedzieć.
- Będziemy rodziną.
Usmiechnął się tak szczerze. Przełożył swoją dłoń na mój brzuch. Nie było właściwie nic widać. Może robiłam się trochę okrąglejsza.
- Ciekawe w kogo pójdzie. - Stwierdziłam.
- Inteligencją i urokiem osobistym w tatę, a urodą w mamę.
- Ej, trzymaj poziom. - Zaśmiałam się.
Energicznie złapałam Germana za koszulę, i pocięgnęłam ku sobie. Pocałowałam go, i puściłam. Spojrzał na mnie swoim uwodzącym wzrokiem, po czym odwrócił się, rzucając jeszcze jedno mrugnięcie, i wyszedł. Mimo skurczów, zasnęłam dość spokojnie.
- German - ( Odmiana na samca, wowowowo )
Od razu po przebudzeniu wybrałem się do Angie. Zapytałem jak się czuje, podałem kawę i trochę z nią pogadałem. Byłem głową w chmurach. Myślałem o naszej rodzinie, o dziecku, czy jest szansa abyśmy zostali małżeństwem. Planuję coś, ale w szczegóły się nie zagłębiam, z racji iż na razie jedynym zadaniem dla mnie jest opieka nad Angeles i zapewnienie jej odpowiedniej troski. Zabrakło mi czasu na własną córkę, z czego wcale nie byłem zadowolony.
- Tato, mogę iść czy nie ? - Dopytywała mnie już od wczoraj Viola.
- Gdzie, z kim, o której ?
- Na karaokeDance, z przyjaciółkami, wieczorem. Wystarczy, panie władzo ?
- Możesz iść, nie mam nic przeciwko.
Przytuliła mnie po czym cała w skowronkach opuściła kuchnię.
Zeszła Angie. Złapałem ją w talii i przytuliłem. Uśmiechnęła się, i mruknęła coś pod nosem.
- Wiesz, że Cię kocham ? - Powiedziałem.
- Jestem pewna - Odparła. Pocałowała mnie, i wyrwała się z moich objęć.
_______________________________
weeee are the champiooons my frieeeends.
Germangie Forever ( taniec zwycięstwa, i te charakterystyczne UUU UUU UUU )
Cieszmy sie i radujmy, opowiadanie komentujmy ! ;_: :( C:
Krótki, ale zaraz mi neta zetnie i będzie klapa :c
To do następnego.
DarIa ♥
Wieczorem, zmęczona i obolała położyłam się do łóżka. Nie zabrakło wizyty Violetty. Nie mogłam jej powiedzieć, że będzie miała '' rodzeństwo ''. To nie był odpowiedni moment. Wszystko na szybko? To zdecydowanie za bardzo pochopne wnioski. Przez połowę dnia, siedziałam w moim pokoju czytając książki kryminalne, bo te najbardziej lubię. Zajmowałam się też takimi rzeczami jak papiery wstępne do studia, bo moim zadaniem jest wypełnić je jeszcze raz. Zamierzam wrócić. Na razie to raczej niemożliwe. Może rok, i dojdę do siebie, a bardziej, urodzę dziecko. Myślałam nad tym szczerze, i uświadomiłam sobie, jak bardzo musze o siebie dbać, jak potrzebne mi będzie wsparcie Germana, i jak cudownie będzie trzymać w ręku swoje własne dziecko. Bałam się, cieszyłam, niepokoiłam, huśtawka emocji. Gdy zasypiałam, na rogu łóżka ktoś usiadł, a potem położył dłoń na moim udzie.
- Do późna pracowałem.
- Wiem, nie mam ci nic za złe.
- Co z nami?
- Dobre pytanie, spróbuj sobie na nie odpowiedzieć.
- Będziemy rodziną.
Usmiechnął się tak szczerze. Przełożył swoją dłoń na mój brzuch. Nie było właściwie nic widać. Może robiłam się trochę okrąglejsza.
- Ciekawe w kogo pójdzie. - Stwierdziłam.
- Inteligencją i urokiem osobistym w tatę, a urodą w mamę.
- Ej, trzymaj poziom. - Zaśmiałam się.
Energicznie złapałam Germana za koszulę, i pocięgnęłam ku sobie. Pocałowałam go, i puściłam. Spojrzał na mnie swoim uwodzącym wzrokiem, po czym odwrócił się, rzucając jeszcze jedno mrugnięcie, i wyszedł. Mimo skurczów, zasnęłam dość spokojnie.
- German - ( Odmiana na samca, wowowowo )
Od razu po przebudzeniu wybrałem się do Angie. Zapytałem jak się czuje, podałem kawę i trochę z nią pogadałem. Byłem głową w chmurach. Myślałem o naszej rodzinie, o dziecku, czy jest szansa abyśmy zostali małżeństwem. Planuję coś, ale w szczegóły się nie zagłębiam, z racji iż na razie jedynym zadaniem dla mnie jest opieka nad Angeles i zapewnienie jej odpowiedniej troski. Zabrakło mi czasu na własną córkę, z czego wcale nie byłem zadowolony.
- Tato, mogę iść czy nie ? - Dopytywała mnie już od wczoraj Viola.
- Gdzie, z kim, o której ?
- Na karaokeDance, z przyjaciółkami, wieczorem. Wystarczy, panie władzo ?
- Możesz iść, nie mam nic przeciwko.
Przytuliła mnie po czym cała w skowronkach opuściła kuchnię.
Zeszła Angie. Złapałem ją w talii i przytuliłem. Uśmiechnęła się, i mruknęła coś pod nosem.
- Wiesz, że Cię kocham ? - Powiedziałem.
- Jestem pewna - Odparła. Pocałowała mnie, i wyrwała się z moich objęć.
_______________________________
weeee are the champiooons my frieeeends.
Germangie Forever ( taniec zwycięstwa, i te charakterystyczne UUU UUU UUU )
Cieszmy sie i radujmy, opowiadanie komentujmy ! ;_: :( C:
Krótki, ale zaraz mi neta zetnie i będzie klapa :c
To do następnego.
DarIa ♥
środa, 2 lipca 2014
Rozdział VIII - Odkrycie prawdy.
- Angeles -
Nadal nic mi się tutaj nie zgadzało. Wierzyłam bardziej lekarzom, a nie moim pozorom. Rak? Skoro jeden, to na pewno złapałam go w całym ciele. Rak mózgu, rak płuc.. Nawet boję się myśleć co kolwiek o tym. Zrezygnowałam jednak z takiej opcji, i nadal żyłam w przekonaniu, żeby to była ciąża. Nic jeszcze nie stwierdzone. Czułam się źle, znowu łapała mnie grypa. Każda minuta była dla mnie ciężarem. Każda wizyta była udręką. Każda, prócz wizyty Germana. Nie wchodził do mnie zbyt często. Ani ja, ani on się nie odzywaliśmy. Miałam powód, ciężki powód. Jednak wiedziałam, że tylko jego wsparcie na razie się dla mnie liczy. Znów w moich oczach zbierały się łzy. Spojrzał na mnie, po czym czule objął mnie ramieniem.
- Ej, spójrz na mnie.. - Nadal nie miałam zamiaru się odwrócić.
W końcu German złapał mój podbródek, i sam odwrócił moją twarz. Spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Angie, nie możesz się poddać.
- Ja nawet nie zaczęłam walczyć.
- Ale gdy zaczniesz, będziesz musiała, a my będziemy ci w tym pomagać.
- Kupisz mi specjalny lek na raka? Będę bardzo wdzięczna.
- Nie to miałem na myśli.
- To lepiej nie miej już nic, bo żaden pomysł mi już nie pomoże.
Odwróciłam głowę spowrotem, i z silną wolą nie miałam zamiaru dalej rozmawiać. Co bym najchętniej zrobiła? Rzuciła się mu w ramiona, i została tak do końca mojej choroby. Teraz pada pytanie, jak długo pożyje ? Nie idę dzisiaj już nigdzie. Do żadnych szpitali.. A na co ja właściwie czekam? Na cud? To długo nie wyczekam. Jednak cały czas miałam skurcze brzucha, źle się czułam, objawy guza, czy ciąży? Jednak zadzwoniłam do Santiaga, i śmiało zapytałam.
- Cześć, to jak, nic się nie da określić ?
- Koniecznie musimy się spotkać, Angeles, mam dobre wieści.
- Gdzie mam przyjechać?
- Masz mój adres, do zobaczenia.
Nie zwlekając, wybrałam się do Tiaga. Byłam ciekawa, jakie wieści ma dla mnie. Od razu gdy dojechałam, mój przyjaciel czekał na mnie przy bramie. Zaprosił mnie do środka, a za chwilę przyniósł sobie kawę, a mi herbatę. Zapytałam się, dlaczego nie przyniósł dwóch kaw. Gdy odpowiedział, miałam cały ekran jasno przed sobą.
- Kobiety w ciąży nie mogą pić kawy.
Zakrztusiłam się łykiem herbaty. Byłam zdziwiona, szczęśliwa, i zarówno smutna czy zła, sama nie mogłam się określić. Przez kilka minut, siedziałam wbita w fotel. Wyobraziłam sobie reakcję Germana. Jak potoczy się nasze dalsze życie? Chwilę pogadałam z Santiago i opuściłam jego dom. Zajeżdżając pod dom, wahałam się, co powiedzieć Germanowi. Na razie umilkłam. Pytał mnie, czy coś wiem, czy to choroba, nawet nie myślał o tym, że będzie miał dziecko. Widząc moją minę, podążył za mną do pokoju, i nadal zasypywał mnie pytaniami.
- Angie powiesz mi wreszcie ?
- Chcesz wiedzieć?
- Gdybym nie chciał, to bym Cię o to nie męczył.
- Dobrze German, ja.. ja.. nie mam raka.
- W takim razie co Ci jest?
Zaśmiałam się w głębi duszy, że jeszcze się nie zorientował o co mi chodzi.
- Jeszcze za mało informacji? German proszę opuść ten pokój.
Wychodząc, zatrzymał się w drzwiach, spojrzał najpierw na mnie, potem na mój brzuch, mrugnął i wyszedł spowrotem. Tym razem raczej się zorientował.
Około godziny 18:00, przyszedł do mnie, z kubkiem herbaty, szparagami z sosem żurawinowym, podanym na tacy.
- Musisz się zdrowo odżywiać.
- Dziękuje - Podszedł do mnie, przytuliłam go i pocałowałam delikatnie.
________________________________________
Łu hu. 8 rozdział a Angie w ciąży. Cóż, mam dużo akcji na następne, a tych nie będzie tak dużo. I chyba lepiej, że Umięśniony Germi ( KSWKA BY DARIA XDD ) się dowiedział, bo nie miałabym jak tego przeciągnąć :>
Czytasz? Zostaw po sobie opinie ^^
DarUa ♥
Nadal nic mi się tutaj nie zgadzało. Wierzyłam bardziej lekarzom, a nie moim pozorom. Rak? Skoro jeden, to na pewno złapałam go w całym ciele. Rak mózgu, rak płuc.. Nawet boję się myśleć co kolwiek o tym. Zrezygnowałam jednak z takiej opcji, i nadal żyłam w przekonaniu, żeby to była ciąża. Nic jeszcze nie stwierdzone. Czułam się źle, znowu łapała mnie grypa. Każda minuta była dla mnie ciężarem. Każda wizyta była udręką. Każda, prócz wizyty Germana. Nie wchodził do mnie zbyt często. Ani ja, ani on się nie odzywaliśmy. Miałam powód, ciężki powód. Jednak wiedziałam, że tylko jego wsparcie na razie się dla mnie liczy. Znów w moich oczach zbierały się łzy. Spojrzał na mnie, po czym czule objął mnie ramieniem.
- Ej, spójrz na mnie.. - Nadal nie miałam zamiaru się odwrócić.
W końcu German złapał mój podbródek, i sam odwrócił moją twarz. Spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Angie, nie możesz się poddać.
- Ja nawet nie zaczęłam walczyć.
- Ale gdy zaczniesz, będziesz musiała, a my będziemy ci w tym pomagać.
- Kupisz mi specjalny lek na raka? Będę bardzo wdzięczna.
- Nie to miałem na myśli.
- To lepiej nie miej już nic, bo żaden pomysł mi już nie pomoże.
Odwróciłam głowę spowrotem, i z silną wolą nie miałam zamiaru dalej rozmawiać. Co bym najchętniej zrobiła? Rzuciła się mu w ramiona, i została tak do końca mojej choroby. Teraz pada pytanie, jak długo pożyje ? Nie idę dzisiaj już nigdzie. Do żadnych szpitali.. A na co ja właściwie czekam? Na cud? To długo nie wyczekam. Jednak cały czas miałam skurcze brzucha, źle się czułam, objawy guza, czy ciąży? Jednak zadzwoniłam do Santiaga, i śmiało zapytałam.
- Cześć, to jak, nic się nie da określić ?
- Koniecznie musimy się spotkać, Angeles, mam dobre wieści.
- Gdzie mam przyjechać?
- Masz mój adres, do zobaczenia.
Nie zwlekając, wybrałam się do Tiaga. Byłam ciekawa, jakie wieści ma dla mnie. Od razu gdy dojechałam, mój przyjaciel czekał na mnie przy bramie. Zaprosił mnie do środka, a za chwilę przyniósł sobie kawę, a mi herbatę. Zapytałam się, dlaczego nie przyniósł dwóch kaw. Gdy odpowiedział, miałam cały ekran jasno przed sobą.
- Kobiety w ciąży nie mogą pić kawy.
Zakrztusiłam się łykiem herbaty. Byłam zdziwiona, szczęśliwa, i zarówno smutna czy zła, sama nie mogłam się określić. Przez kilka minut, siedziałam wbita w fotel. Wyobraziłam sobie reakcję Germana. Jak potoczy się nasze dalsze życie? Chwilę pogadałam z Santiago i opuściłam jego dom. Zajeżdżając pod dom, wahałam się, co powiedzieć Germanowi. Na razie umilkłam. Pytał mnie, czy coś wiem, czy to choroba, nawet nie myślał o tym, że będzie miał dziecko. Widząc moją minę, podążył za mną do pokoju, i nadal zasypywał mnie pytaniami.
- Angie powiesz mi wreszcie ?
- Chcesz wiedzieć?
- Gdybym nie chciał, to bym Cię o to nie męczył.
- Dobrze German, ja.. ja.. nie mam raka.
- W takim razie co Ci jest?
Zaśmiałam się w głębi duszy, że jeszcze się nie zorientował o co mi chodzi.
- Jeszcze za mało informacji? German proszę opuść ten pokój.
Wychodząc, zatrzymał się w drzwiach, spojrzał najpierw na mnie, potem na mój brzuch, mrugnął i wyszedł spowrotem. Tym razem raczej się zorientował.
Około godziny 18:00, przyszedł do mnie, z kubkiem herbaty, szparagami z sosem żurawinowym, podanym na tacy.
- Musisz się zdrowo odżywiać.
- Dziękuje - Podszedł do mnie, przytuliłam go i pocałowałam delikatnie.
________________________________________
Łu hu. 8 rozdział a Angie w ciąży. Cóż, mam dużo akcji na następne, a tych nie będzie tak dużo. I chyba lepiej, że Umięśniony Germi ( KSWKA BY DARIA XDD ) się dowiedział, bo nie miałabym jak tego przeciągnąć :>
Czytasz? Zostaw po sobie opinie ^^
DarUa ♥
sobota, 28 czerwca 2014
PISZEMY DALEJ ^^ Rozdział VII - Niezdecydowana.
*- Angeles -*
Siedząc, szlochając, i zastanawiając się nad sensem życia, nadal płakałam. Ani Violetta, ani Olga. Nic mi już nie pomagało. Czułam się tak, jakby ktoś zabrał mi połowę mnie. Jakby odebrał mi całe życie. Na co byłam zła? Na siebie. Na własne zdrowie.
Starałam się o tym nie myśleć, ale się nie dało. Po kilku godzinach czułam się już odrobinę lepiej. Nie jadłam nic, nawet nie dlatego, że przez to nie miałam ochoty. Po prostu źle się czułam. Poczytałam trochę o mojej chorobie. Jedynym światełkiem było to, że mogę to wyleczyć. Wyciągnełam z mojej bluzy karteczkę. Była tam data i godzina kolejnej wizyty. Lada dzień, a dokładniej jutro. Dzień zleciał mi szybko, ale na prawdę, był najgorszym dniem w całym moim życiu..
* Next day *
Nie obudziłam się tak wesoła i pełna energii jak wczoraj. Byłam przygnębiona i smutna. Nie patrzyłam na zegarek, ani na to, że ubrałam się w niewyprasowaną sukienkę, a włosy tylko przeczesałam, wyszłam z domu. Spacerowałam bez końca, a bynajmniej miałam takie wrażenie. W końcu dobiegła godzina mojej wizyty. Najbliższe taxi mnie podwiozło, drogę powrotną zaliczę pieszo. Znowu ten gabinet, te drzwi i ten kolor ścian, który wczoraj widziałam siedząc na tym samym krześle. Dziś w odrobinę lepszym nastroju.
- Od razu usiądź.
Usiadłam więc na długim, niewygodnym dość fotelu. Santiago zrobił mi kolejne USG. Przez jakiś czas zastanawiałam się, leczenie chirurgiczne, może chemioterapia, ale nie miałam odwagi o to zapytac. Czekałam aż on sam uzna, kiedy mi to dokładnie powiedzieć.
Po dokonanym USG, opuściłam bluzkę i usiadłam spowrotem na krześle. Czekałam tylko na mojego kolegę Santiaga, który po chwili przyszedł ze zmieszaną miną.
- I.. ?
- I nie mam dobrych wieści. - Byłam pewna już, że to nowotwór. Obawiałam się tego, że złośliwy. Myślałam że już umieram..
- Wysłucham.. - wymamrotałam.
- Na razie nic się nie da stwierdzić. - Byłam niepewna, ale kamień spadł mi z serca.
Po niedługiej rozmowie, opuściłam ten okropny gabinet. Uważałam tak, gdyż tam straciłam taki mój '' sens życia ''. Wróciłam do domu, i od razu udałam się na górę. Spotkałam tam tylko Olgę, która wycierała kątki korytarza. Moje wczorajsze zachowanie strasznie ją zaniepokoiło, a gdy dowiedziała się co mi jest, sama mało co nie dostała zawału.
- Angie..
- Tak? Nie pytaj, proszę. Nic nie stwierdzono, jest nadzieja..
- Na ?
- Na to, że to nie guz.
- A jeśli to nie guz, to musi to być..
- Sprzątaj dalej, nie przerywam.
Nie odezwałam się do Germana. Przyczyną tej naszej '' dziwnej relacji '' jest tajemnica, którą ukrywamy nie tylko przed innymi, ale staramy się i przed sobą. Mój przyjazd 1/2 miesiące temu, przyjazd o którym wiedział tylko German i Violetta. Przyjechałam tylko i wyłącznie do mamy, lecz on mnie odnalazł, przechadzającą się po ulicach. W Buenos Aires byłam przez dwa tygodnie. Nadal kochałam Germana, on kochał mnie, co się nie zmieniło. Wtedy było coś.. co może zawrócić guza, i być czymś innym niż nowotwór. Tak, mogę być w ciąży. Nie z Pablem, lecz z Germanem. Nic by się nie zgadzało, i żadna sytuacja by mi nie odpowiadała. Jest jak jest, musimy żyć dalej.
______________________________________________________
NIE NASKAKUJCIE NA MNIE ZA TEN ZWROT AKCJI, I ZA OSTATNIEGO POSTA O KOMENTACH PLIS XDDD
Joł joł, złapałam wene. Niech sie trzyma, bo planuję.. duuużo :D
Pozderki ^^
DarUa ♥
Siedząc, szlochając, i zastanawiając się nad sensem życia, nadal płakałam. Ani Violetta, ani Olga. Nic mi już nie pomagało. Czułam się tak, jakby ktoś zabrał mi połowę mnie. Jakby odebrał mi całe życie. Na co byłam zła? Na siebie. Na własne zdrowie.
Starałam się o tym nie myśleć, ale się nie dało. Po kilku godzinach czułam się już odrobinę lepiej. Nie jadłam nic, nawet nie dlatego, że przez to nie miałam ochoty. Po prostu źle się czułam. Poczytałam trochę o mojej chorobie. Jedynym światełkiem było to, że mogę to wyleczyć. Wyciągnełam z mojej bluzy karteczkę. Była tam data i godzina kolejnej wizyty. Lada dzień, a dokładniej jutro. Dzień zleciał mi szybko, ale na prawdę, był najgorszym dniem w całym moim życiu..
* Next day *
Nie obudziłam się tak wesoła i pełna energii jak wczoraj. Byłam przygnębiona i smutna. Nie patrzyłam na zegarek, ani na to, że ubrałam się w niewyprasowaną sukienkę, a włosy tylko przeczesałam, wyszłam z domu. Spacerowałam bez końca, a bynajmniej miałam takie wrażenie. W końcu dobiegła godzina mojej wizyty. Najbliższe taxi mnie podwiozło, drogę powrotną zaliczę pieszo. Znowu ten gabinet, te drzwi i ten kolor ścian, który wczoraj widziałam siedząc na tym samym krześle. Dziś w odrobinę lepszym nastroju.
- Od razu usiądź.
Usiadłam więc na długim, niewygodnym dość fotelu. Santiago zrobił mi kolejne USG. Przez jakiś czas zastanawiałam się, leczenie chirurgiczne, może chemioterapia, ale nie miałam odwagi o to zapytac. Czekałam aż on sam uzna, kiedy mi to dokładnie powiedzieć.
Po dokonanym USG, opuściłam bluzkę i usiadłam spowrotem na krześle. Czekałam tylko na mojego kolegę Santiaga, który po chwili przyszedł ze zmieszaną miną.
- I.. ?
- I nie mam dobrych wieści. - Byłam pewna już, że to nowotwór. Obawiałam się tego, że złośliwy. Myślałam że już umieram..
- Wysłucham.. - wymamrotałam.
- Na razie nic się nie da stwierdzić. - Byłam niepewna, ale kamień spadł mi z serca.
Po niedługiej rozmowie, opuściłam ten okropny gabinet. Uważałam tak, gdyż tam straciłam taki mój '' sens życia ''. Wróciłam do domu, i od razu udałam się na górę. Spotkałam tam tylko Olgę, która wycierała kątki korytarza. Moje wczorajsze zachowanie strasznie ją zaniepokoiło, a gdy dowiedziała się co mi jest, sama mało co nie dostała zawału.
- Angie..
- Tak? Nie pytaj, proszę. Nic nie stwierdzono, jest nadzieja..
- Na ?
- Na to, że to nie guz.
- A jeśli to nie guz, to musi to być..
- Sprzątaj dalej, nie przerywam.
Nie odezwałam się do Germana. Przyczyną tej naszej '' dziwnej relacji '' jest tajemnica, którą ukrywamy nie tylko przed innymi, ale staramy się i przed sobą. Mój przyjazd 1/2 miesiące temu, przyjazd o którym wiedział tylko German i Violetta. Przyjechałam tylko i wyłącznie do mamy, lecz on mnie odnalazł, przechadzającą się po ulicach. W Buenos Aires byłam przez dwa tygodnie. Nadal kochałam Germana, on kochał mnie, co się nie zmieniło. Wtedy było coś.. co może zawrócić guza, i być czymś innym niż nowotwór. Tak, mogę być w ciąży. Nie z Pablem, lecz z Germanem. Nic by się nie zgadzało, i żadna sytuacja by mi nie odpowiadała. Jest jak jest, musimy żyć dalej.
______________________________________________________
NIE NASKAKUJCIE NA MNIE ZA TEN ZWROT AKCJI, I ZA OSTATNIEGO POSTA O KOMENTACH PLIS XDDD
Joł joł, złapałam wene. Niech sie trzyma, bo planuję.. duuużo :D
Pozderki ^^
DarUa ♥
środa, 18 czerwca 2014
Pamiętacie mnie tu jeszcze ?
Odeszłąm, z powodu : 1 Kom pod opowiadaniem, 2 komy.. Nikt nie czyta, a ja nie piszę.
Nie wiem, może jakas inna seria? Coś nowego? Błagam was, napiszcie w komentarzu.
Cóż, wrócę ale najpierw jakieś pomysły. Brakuje mi weny i chęci. Jeśli jeszcze tu zaglądasz, skomentuj :)
DarUA ♥
Nie wiem, może jakas inna seria? Coś nowego? Błagam was, napiszcie w komentarzu.
Cóż, wrócę ale najpierw jakieś pomysły. Brakuje mi weny i chęci. Jeśli jeszcze tu zaglądasz, skomentuj :)
DarUA ♥
sobota, 31 maja 2014
Rozdział VI - ,, Okrutna prawda ''
- Angeles -
Po kąpieli, tradycyjnie zeszłam na kolację. Nie miałam ochoty siedzieć z Germanem przy jednym stole, do tego ta niestrawność. Muszę wybrać się do lekarza. Od tego domu jest sporo kilometrów, ale wolę pojechać te kilkanaście minut, niż czuć się tak.. źle. Już miałam się kłaść spać, gdy przechodząc natknęłam się na Violettę. Chciała porozmawiać, ale byłam za bardzo zmęczona, i mój mózg '' nie funkcjonował prawidłowo''. Kładąc się do łóżka myślałam o tej ciąży.. z Pablem. Czy to możliwe? Nie, to zwykła żołądkówka. Polegując i wpatrując się w sufit, zasnęłam.
***
Obudził mnie przyjemny świergot ptaków. Czułam się lepiej, ale nie tracąc czasu na śniadanie, od razu pojechałam taksówką do lekarza. Zapukałam do znajomego mi gabinetu. W niektórych salach jeszcze stary sprzęt. Ten szpital wiąże ze mną tak wiele wspomnień. Tutaj się urodziłam, tutaj leczyłam się na białaczkę.. Niektóre wcale nie są miłymi wspomnieniami.
- Angeles! Cześć..
Znałam tego lekarza bardzo dobrze. To on zawoził moją mamę na salę porodową.. Nie jest młody, lecz bardzo przyjemny.
- Dziendobry Santiago, wróciłam z Paryża.
- Już na stałe?
- Raczej tak..
- Wspaniale! Ale może przejdźmy do twoich dolegliwości.
- Niestrawność, grypa żołądkowa, bóle głowy, skurcze..
- Siadaj. - Wskazał ręką na fotel.
Usiadłam i podwinęłam bluzkę, a Santiago zrobił mi USG. Nie mogłam uwierzyć, zobaczyłam coś.. tak jakby dziecko. Mina Santiaga jednak nie była zadowolona.
- Coś nie tak? Jestem w ciąży?
- To nie ciąża.
Zrobiło mi się mglisto.. Przestraszyłam się.
- W.. w takim razie co mi jest?
- Masz guza nowotworowego.
Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała zemdleć.
- Mam.. ra.. raka ? Nie mogę w to uwierzyć, Santiago na pewno coś da się zrobić, proszę!
- To nie pewne, ale wszystko na to wskazuje.
Gdyby nie szklanka wody, za chwile bym zemdlała. Moje życie straciło sens..
- Angeles, tutaj termin na kolejną wizytę. Upewnimy się..
- Co mi to da? Co mi da ta kolejna wizyta?! Prędzej umrę niż da się to wyleczyć.
- Nawet tak nie mów! Nie jestem pewny.
- To lepiej nie bądź. Muszę już iść. - Wręczyłam mu pieniądze w ręce, i wybiegłam z gabinetu.
Wróciłam do domu, i nie myśląc o kłótniach, rzuciłam się Germanowi w ramiona. Łzy lały mi się z oczu.
- Co się stało ?
- Mam nowotwór, to się stało.
Przytulił mnie jeszcze mocniej, ale tak czy siak płakałam. Nie pytał o więcej, po prostu mnie przytulił..
_______________________________________
No nie popsułam Germangie. Może coś o nexcie?
German będzie wspierał Angie. Ona będzie miała coraz więcej pewności, że to nowotwór i zgodzi się na operację. Bardzo kosztowną operację. Violetta odpowie Laurze, co o niej myśli, a ona wyjedzie z miasta. German i Angie stworzą związek, ale Angie.. więcej nic nie powiem :)
Komentujcie, oceniajcie, do następnego ^^
DarUa ♥
Po kąpieli, tradycyjnie zeszłam na kolację. Nie miałam ochoty siedzieć z Germanem przy jednym stole, do tego ta niestrawność. Muszę wybrać się do lekarza. Od tego domu jest sporo kilometrów, ale wolę pojechać te kilkanaście minut, niż czuć się tak.. źle. Już miałam się kłaść spać, gdy przechodząc natknęłam się na Violettę. Chciała porozmawiać, ale byłam za bardzo zmęczona, i mój mózg '' nie funkcjonował prawidłowo''. Kładąc się do łóżka myślałam o tej ciąży.. z Pablem. Czy to możliwe? Nie, to zwykła żołądkówka. Polegując i wpatrując się w sufit, zasnęłam.
***
Obudził mnie przyjemny świergot ptaków. Czułam się lepiej, ale nie tracąc czasu na śniadanie, od razu pojechałam taksówką do lekarza. Zapukałam do znajomego mi gabinetu. W niektórych salach jeszcze stary sprzęt. Ten szpital wiąże ze mną tak wiele wspomnień. Tutaj się urodziłam, tutaj leczyłam się na białaczkę.. Niektóre wcale nie są miłymi wspomnieniami.
- Angeles! Cześć..
Znałam tego lekarza bardzo dobrze. To on zawoził moją mamę na salę porodową.. Nie jest młody, lecz bardzo przyjemny.
- Dziendobry Santiago, wróciłam z Paryża.
- Już na stałe?
- Raczej tak..
- Wspaniale! Ale może przejdźmy do twoich dolegliwości.
- Niestrawność, grypa żołądkowa, bóle głowy, skurcze..
- Siadaj. - Wskazał ręką na fotel.
Usiadłam i podwinęłam bluzkę, a Santiago zrobił mi USG. Nie mogłam uwierzyć, zobaczyłam coś.. tak jakby dziecko. Mina Santiaga jednak nie była zadowolona.
- Coś nie tak? Jestem w ciąży?
- To nie ciąża.
Zrobiło mi się mglisto.. Przestraszyłam się.
- W.. w takim razie co mi jest?
- Masz guza nowotworowego.
Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała zemdleć.
- Mam.. ra.. raka ? Nie mogę w to uwierzyć, Santiago na pewno coś da się zrobić, proszę!
- To nie pewne, ale wszystko na to wskazuje.
Gdyby nie szklanka wody, za chwile bym zemdlała. Moje życie straciło sens..
- Angeles, tutaj termin na kolejną wizytę. Upewnimy się..
- Co mi to da? Co mi da ta kolejna wizyta?! Prędzej umrę niż da się to wyleczyć.
- Nawet tak nie mów! Nie jestem pewny.
- To lepiej nie bądź. Muszę już iść. - Wręczyłam mu pieniądze w ręce, i wybiegłam z gabinetu.
Wróciłam do domu, i nie myśląc o kłótniach, rzuciłam się Germanowi w ramiona. Łzy lały mi się z oczu.
- Co się stało ?
- Mam nowotwór, to się stało.
Przytulił mnie jeszcze mocniej, ale tak czy siak płakałam. Nie pytał o więcej, po prostu mnie przytulił..
_______________________________________
No nie popsułam Germangie. Może coś o nexcie?
German będzie wspierał Angie. Ona będzie miała coraz więcej pewności, że to nowotwór i zgodzi się na operację. Bardzo kosztowną operację. Violetta odpowie Laurze, co o niej myśli, a ona wyjedzie z miasta. German i Angie stworzą związek, ale Angie.. więcej nic nie powiem :)
Komentujcie, oceniajcie, do następnego ^^
DarUa ♥
poniedziałek, 26 maja 2014
Rozdział V - ,, Zapomnijmy o przeszłości ''
- Angeles -
Nagle do pokoju weszła kobieta o niedługich lokach, blond włosach i jeansowych '' ogrodniczkach ''. Miała piękną figurę, i była bardzo ładna. German bardzo się zdziwił gdy ją ujrzał. Niespodziewanie zarzuciłam.
- A pani to..
- Kochanka Germana Castillo..
Zamarłam w bezruchu, a następnie szarmanckim machnięciem ręki stłukłam szklanke, i opuściłam pokój. Pobiegłam na górę niczym jakiś maratończyk. Poczułam zdrade. Wiedziałam, że mimo tego, iż znam Germana tak długo, nie mogę mu zaufać. Miałam ochotę pojechać spowrotem do francji, jednak zostałam.. Teraz do głowy przyszły mi wszystkie złe wspomnienia. Znowu bezsenna noc.. zawiedziona, zamyślona usiadłam przy biurku, stojącym w samym rogu pokoju. Cóż, jeszcze 2 lata temu siedziałam tutaj, myśląc jak zabłysnąć przed Germanem. Teraz myślę, dlaczego chciałam przed nim zabłysnąć. Świat musi robić na przekór? Musi? Źle się czułam, zasypiałam i bolała mnie głowa. Brałam przeciwbólowe proszki, piłam wodę, nic nie przechodziło. Znów ten skrzyp drzwi.. Wszedł do pokoju. Dałam mu porozumiewawczy znak, że nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie zadziałało. Szarpnęłam ręką tak, że wylądowała prosto na ręce Germana. Złapał mnie, i usiadł na łóżku.
- To już przeszłość.
- Nie chce tłumaczeń.
- Nie wracajmy do przeszłości..
- Mam zapomnieć o wszystkim od tak?
- Angie, ona tylko weszła. Chciała mnie odzyskać, ale nic na mnie nie zadziała. Na mnie działasz tylko ty.
Czułam się dziwnie. Zamieszana, i wzruszona. Musiałam jeszcze to przemyśleć, nie mogłam od tak pocałować Germana, i być z nim, po wizycie tej kobiety.
- German -
Byłem zły na Laurę, bo tak na imię miała kobieta, przez którą straciłem osobę cholernie dla mnie ważną.
- Wyjdź z naszego domu! - Krzyknąłem, gdy tylko zszedłem do Laury.
- Nie pamiętasz naszych wspomnień?
- Już dawno o nich zapomniałem.. - Przybliżyłem się do niej, i mówiłem coraz poważniejszym głosem. - Zapomniałem o nas, rozumiesz!? Wyjdź..
Po moich '' rozkazach '' Laura opuściła nasz dom, i miałem nadzieję, że nigdy już się tu nie pojawi. Mimo to, ja nadal próbowałem odzyskać Angie. Spowodować, aby czuła się lepiej. Z każdą godziną, coraz bardziej chciała rozmawiać. Była zła na mnie i na siebie.
- Jak mogłam się tak dać oszukać? - Szeptała gdy po cichu wszedłem do jej pokoju. Przyniosłem jej kawę i spaghetti, zrobione przez Olgę na obiad. Zostawiła to, wyszła, a gdy wróciła, przyniosła swój talerz. Wyniosłem się więc z jej pokoju, i nie wchodziłem tam przez godzinę. Nie umiałem długo wytrzymać bez Angie. Bez jej błękitnych oczu i uroczego śmiechu. Około godziny 18:00 do domu wróciła Violetta. Angie wszystko jej powiedziała, więc i ona się do mnie nie odzywała. Musiałem odzyskać zaufanie Angie i Violetty. Wiedziałem, że to nie takie łatwe. Vilu doskonale znała Laurę. Słyszała nasze rozmowy, nasze flirtowanie.. Do dziś mi tego nie wybaczyła. Czego dokładnie? Otóż tego, że nadal kochałem Angie, a szlajałem się z innymi kobietami. Sam sobie tego nie wybaczyłem. Czasami siadałem przy oknie, oglądając nasze zdjęcia z przeszłości. Była tam Maria.. myślałem, że po prostu brakuje mi czyichś objęć, ale miałem Violettę. Straciłem relacje z moją córką, właśnie przez Laurę. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że nie nawidzę tej kobiety, i nie chce jej widzieć w moim życiu..
___________________________
Nowe postacie, któte sporo namieszają, i będą towarzyszyć tu przez następne kilka rozdziałów. Powiem może co w następnym.. otóż, Angie podejrzewa ciąże z Pablem, który ( jak już było ) zginął. Będzie zrozpaczona, ale to wcale nie okaże się ciąża. Już podejrzewacie? Tutaj chwila zastanowienia. Cóż, do następnego!
A no i zaczęłam nadawać tytuły !
5 komów czekam ^^ :D
DarUa ♥
Nagle do pokoju weszła kobieta o niedługich lokach, blond włosach i jeansowych '' ogrodniczkach ''. Miała piękną figurę, i była bardzo ładna. German bardzo się zdziwił gdy ją ujrzał. Niespodziewanie zarzuciłam.
- A pani to..
- Kochanka Germana Castillo..
Zamarłam w bezruchu, a następnie szarmanckim machnięciem ręki stłukłam szklanke, i opuściłam pokój. Pobiegłam na górę niczym jakiś maratończyk. Poczułam zdrade. Wiedziałam, że mimo tego, iż znam Germana tak długo, nie mogę mu zaufać. Miałam ochotę pojechać spowrotem do francji, jednak zostałam.. Teraz do głowy przyszły mi wszystkie złe wspomnienia. Znowu bezsenna noc.. zawiedziona, zamyślona usiadłam przy biurku, stojącym w samym rogu pokoju. Cóż, jeszcze 2 lata temu siedziałam tutaj, myśląc jak zabłysnąć przed Germanem. Teraz myślę, dlaczego chciałam przed nim zabłysnąć. Świat musi robić na przekór? Musi? Źle się czułam, zasypiałam i bolała mnie głowa. Brałam przeciwbólowe proszki, piłam wodę, nic nie przechodziło. Znów ten skrzyp drzwi.. Wszedł do pokoju. Dałam mu porozumiewawczy znak, że nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie zadziałało. Szarpnęłam ręką tak, że wylądowała prosto na ręce Germana. Złapał mnie, i usiadł na łóżku.
- To już przeszłość.
- Nie chce tłumaczeń.
- Nie wracajmy do przeszłości..
- Mam zapomnieć o wszystkim od tak?
- Angie, ona tylko weszła. Chciała mnie odzyskać, ale nic na mnie nie zadziała. Na mnie działasz tylko ty.
Czułam się dziwnie. Zamieszana, i wzruszona. Musiałam jeszcze to przemyśleć, nie mogłam od tak pocałować Germana, i być z nim, po wizycie tej kobiety.
- German -
Byłem zły na Laurę, bo tak na imię miała kobieta, przez którą straciłem osobę cholernie dla mnie ważną.
- Wyjdź z naszego domu! - Krzyknąłem, gdy tylko zszedłem do Laury.
- Nie pamiętasz naszych wspomnień?
- Już dawno o nich zapomniałem.. - Przybliżyłem się do niej, i mówiłem coraz poważniejszym głosem. - Zapomniałem o nas, rozumiesz!? Wyjdź..
Po moich '' rozkazach '' Laura opuściła nasz dom, i miałem nadzieję, że nigdy już się tu nie pojawi. Mimo to, ja nadal próbowałem odzyskać Angie. Spowodować, aby czuła się lepiej. Z każdą godziną, coraz bardziej chciała rozmawiać. Była zła na mnie i na siebie.
- Jak mogłam się tak dać oszukać? - Szeptała gdy po cichu wszedłem do jej pokoju. Przyniosłem jej kawę i spaghetti, zrobione przez Olgę na obiad. Zostawiła to, wyszła, a gdy wróciła, przyniosła swój talerz. Wyniosłem się więc z jej pokoju, i nie wchodziłem tam przez godzinę. Nie umiałem długo wytrzymać bez Angie. Bez jej błękitnych oczu i uroczego śmiechu. Około godziny 18:00 do domu wróciła Violetta. Angie wszystko jej powiedziała, więc i ona się do mnie nie odzywała. Musiałem odzyskać zaufanie Angie i Violetty. Wiedziałem, że to nie takie łatwe. Vilu doskonale znała Laurę. Słyszała nasze rozmowy, nasze flirtowanie.. Do dziś mi tego nie wybaczyła. Czego dokładnie? Otóż tego, że nadal kochałem Angie, a szlajałem się z innymi kobietami. Sam sobie tego nie wybaczyłem. Czasami siadałem przy oknie, oglądając nasze zdjęcia z przeszłości. Była tam Maria.. myślałem, że po prostu brakuje mi czyichś objęć, ale miałem Violettę. Straciłem relacje z moją córką, właśnie przez Laurę. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że nie nawidzę tej kobiety, i nie chce jej widzieć w moim życiu..
___________________________
Nowe postacie, któte sporo namieszają, i będą towarzyszyć tu przez następne kilka rozdziałów. Powiem może co w następnym.. otóż, Angie podejrzewa ciąże z Pablem, który ( jak już było ) zginął. Będzie zrozpaczona, ale to wcale nie okaże się ciąża. Już podejrzewacie? Tutaj chwila zastanowienia. Cóż, do następnego!
A no i zaczęłam nadawać tytuły !
5 komów czekam ^^ :D
DarUa ♥
poniedziałek, 19 maja 2014
4 RODZIAŁ! - Germangie.
- Angeles -
Mimo tego, od razu wyszłam z objęć Germana. Chciałam do nich spowrotem wrócić, i to właśnie wtedy powiedziałam coś, czego nie powinnam powiedzieć.
- Kocham Cię..
Poczułam się niefortunnie. Myślałam, że German odejdzie, i mnie puści. Został jednak, spojrzał mi w oczy i pocałował. Tęskniłam za nim. Wiedziałam, jak głębokie jest nasze uczucie. To co jest między nami jest za silne, żeby się rozpadło. Objęłam go, a następnie ruszyłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Myślałam, nie odzywając się do nikogo.
- Ziemia do Angie. - Powiedziała podwyższonym tonem Viola.
- Spokojnie, odpłynęłam z powodów radości, nie smutku..
- Nareszcie, moja Angeles się cieszy! Co takiego przyprawiło Cię o szczęście ?
- Szczegółowo, czy w skrócie?
- Jutro opowiesz, dawaj w skrócie.
- No to.. twój tata. I właściwie to twoje schody, bo szczerze, to bardzo często się o nie potykam.
Uśmiech objął twarz siostrzenicy. Rzuciła mi się na szyję, i zaczęła pytać. Nie oznacza to jeszcze, że ja i German od razu będziemy razem, to nie takie proste. Muszę zapomnieć o moim przyjacielu.. Nigdy o nim nie zapomnę, co ja w ogóle mówię. Mimo nowych osób, miłości i nowego domu, będę o nim pamiętać. Będę odwiedzać jego grób..
Teraz już wiem, że mam dla kogo zostać. Dla Violetty i dla Germana. Przykro mi, że oddale się ponownie od mojej mamy. Byłyśmy tak blisko, ale wierzę, że nadal będziemy. Z tego myślenia, zapomniałam o herbacie, która już dawno wystygła. Po prysznicu poszłam spać.
Mimo zapału, nie mogłam zasnąć. Ostatnio nie wysypiam się, więc myślałam, że los się do mnie uśmiechnął. Leżałam, czytałam, pisałam teksty piosenek, jadłam.. Tak, połowa nocy właśnie na tym minęła.
Obudziłam się o 8:10. Zazwyczaj o tej godzinie wstaję, gdy mam wolne. Co ja gadam, od miesiąca mam wolne. Chyba już się przyzwyczaiłam do takiego toku. Obudził mnie przyjemny zapach z kuchni. Olga była w trakcie przygotowywania śniadania. Pachnące świeże tosty, których ostatnio mi zabrakło. Zabrakło mi tostów przygotowywanych przez Olgę, ale swoimi też nie wybrzydzałam.
Wstając od stołu, podziękowałam i tradycyjnie zaniosłam talerz do kuchni. Był ciepły maj. Wszystkie ubrania które zabrałam, były głównie na lato, także nie miałam dużego wyboru co do spodni. Sukienka a'la boho i buty na koturnie, mi pasuje. Niesmiało podeszłam do jego gabinetu. Zapukałam, i przywitałam Germana promiennym uśmiechem. Uśmiechnął się do mnie, i obszył mnie wzrokiem. Poczułam dreszcz, i usiadłam.
- A więc..
- Tak, no to..
Ciężko było nam rozpocząć jaką kolwiek pogodę.
- Pięknie wyglądasz. - Zarzucił.
- Tak, dziękuje.. - Odparłam.
- Przejdźmy do konkretów. Wracasz do nas?..
- Mam nadzieję, że pozbieram się szybko. O ile nie masz problemu, abym tu zamieszkała..
- Skąd, przyjmujemy cię z otwartymi rękami, ja szczególnie. - Zaśmiał się.
Nie ukrywając, to było miłe. Nie dawałam po sobie poznać żadnych emocji.
- O '' Konkretach '' miałem na myśli także nas.
- Nas, powiadasz..
- Tak, nas. Co z '' nami ? ''
- Może inaczej. Co poczułeś po wczorajszym..
- Szczęście, miłość..
- Widzę, że choć w jednej sprawie mamy takie same poglądy.
Przybliżyłam się do Germana, i pocałowałam go czule.
Teraz wiedziałam już, że będziemy razem. Czeka nas jeszcze wiele rozmów, upadków i nieszczęść, mam nadzieję jednak, że kiedyś stworzymy porządną rodzinę. Wiedziałam przecież, że '' tak silnego uczucia, nic nie zniszczy. ''
_____________________________
Happy End rozdziału 4. Mam nadzieję, że fajny. Cóż, ktoś to czyta? Haloo, mówie do moich obserwatorów. Na prawdę na was licze. Jeśli to przeczytałeś, skomentuj chociażby z anonimka, twoja opinia na prawdę wiele dla mnie znaczy :D
Co o rozdziale? Jak się podobał ? Hmm C: ?
Do następnego!
DarUa ♥
Mimo tego, od razu wyszłam z objęć Germana. Chciałam do nich spowrotem wrócić, i to właśnie wtedy powiedziałam coś, czego nie powinnam powiedzieć.
- Kocham Cię..
Poczułam się niefortunnie. Myślałam, że German odejdzie, i mnie puści. Został jednak, spojrzał mi w oczy i pocałował. Tęskniłam za nim. Wiedziałam, jak głębokie jest nasze uczucie. To co jest między nami jest za silne, żeby się rozpadło. Objęłam go, a następnie ruszyłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Myślałam, nie odzywając się do nikogo.
- Ziemia do Angie. - Powiedziała podwyższonym tonem Viola.
- Spokojnie, odpłynęłam z powodów radości, nie smutku..
- Nareszcie, moja Angeles się cieszy! Co takiego przyprawiło Cię o szczęście ?
- Szczegółowo, czy w skrócie?
- Jutro opowiesz, dawaj w skrócie.
- No to.. twój tata. I właściwie to twoje schody, bo szczerze, to bardzo często się o nie potykam.
Uśmiech objął twarz siostrzenicy. Rzuciła mi się na szyję, i zaczęła pytać. Nie oznacza to jeszcze, że ja i German od razu będziemy razem, to nie takie proste. Muszę zapomnieć o moim przyjacielu.. Nigdy o nim nie zapomnę, co ja w ogóle mówię. Mimo nowych osób, miłości i nowego domu, będę o nim pamiętać. Będę odwiedzać jego grób..
Teraz już wiem, że mam dla kogo zostać. Dla Violetty i dla Germana. Przykro mi, że oddale się ponownie od mojej mamy. Byłyśmy tak blisko, ale wierzę, że nadal będziemy. Z tego myślenia, zapomniałam o herbacie, która już dawno wystygła. Po prysznicu poszłam spać.
Mimo zapału, nie mogłam zasnąć. Ostatnio nie wysypiam się, więc myślałam, że los się do mnie uśmiechnął. Leżałam, czytałam, pisałam teksty piosenek, jadłam.. Tak, połowa nocy właśnie na tym minęła.
Obudziłam się o 8:10. Zazwyczaj o tej godzinie wstaję, gdy mam wolne. Co ja gadam, od miesiąca mam wolne. Chyba już się przyzwyczaiłam do takiego toku. Obudził mnie przyjemny zapach z kuchni. Olga była w trakcie przygotowywania śniadania. Pachnące świeże tosty, których ostatnio mi zabrakło. Zabrakło mi tostów przygotowywanych przez Olgę, ale swoimi też nie wybrzydzałam.
Wstając od stołu, podziękowałam i tradycyjnie zaniosłam talerz do kuchni. Był ciepły maj. Wszystkie ubrania które zabrałam, były głównie na lato, także nie miałam dużego wyboru co do spodni. Sukienka a'la boho i buty na koturnie, mi pasuje. Niesmiało podeszłam do jego gabinetu. Zapukałam, i przywitałam Germana promiennym uśmiechem. Uśmiechnął się do mnie, i obszył mnie wzrokiem. Poczułam dreszcz, i usiadłam.
- A więc..
- Tak, no to..
Ciężko było nam rozpocząć jaką kolwiek pogodę.
- Pięknie wyglądasz. - Zarzucił.
- Tak, dziękuje.. - Odparłam.
- Przejdźmy do konkretów. Wracasz do nas?..
- Mam nadzieję, że pozbieram się szybko. O ile nie masz problemu, abym tu zamieszkała..
- Skąd, przyjmujemy cię z otwartymi rękami, ja szczególnie. - Zaśmiał się.
Nie ukrywając, to było miłe. Nie dawałam po sobie poznać żadnych emocji.
- O '' Konkretach '' miałem na myśli także nas.
- Nas, powiadasz..
- Tak, nas. Co z '' nami ? ''
- Może inaczej. Co poczułeś po wczorajszym..
- Szczęście, miłość..
- Widzę, że choć w jednej sprawie mamy takie same poglądy.
Przybliżyłam się do Germana, i pocałowałam go czule.
Teraz wiedziałam już, że będziemy razem. Czeka nas jeszcze wiele rozmów, upadków i nieszczęść, mam nadzieję jednak, że kiedyś stworzymy porządną rodzinę. Wiedziałam przecież, że '' tak silnego uczucia, nic nie zniszczy. ''
_____________________________
Happy End rozdziału 4. Mam nadzieję, że fajny. Cóż, ktoś to czyta? Haloo, mówie do moich obserwatorów. Na prawdę na was licze. Jeśli to przeczytałeś, skomentuj chociażby z anonimka, twoja opinia na prawdę wiele dla mnie znaczy :D
Co o rozdziale? Jak się podobał ? Hmm C: ?
Do następnego!
DarUa ♥
piątek, 16 maja 2014
* ROZDZIAŁ 3 * Corazón Unidas, dos almas diferentes - Germangie.
~ Angeles ~
Można powiedzieć, że szarmancko '' rzuciłam '' się od Germana. Tyle rzeczy ile mi zrobił, nie zostanie wybaczone przez 3 dni. Gdy już od niego odeszłam, pomyślałam, że może trochę za ostro go potraktowałam. Mimo to, nie miałam zamiaru się wracać. Może zrozumie i się ode mnie odczepi? Ale czy ja chce, aby to zrobił ? Znowu tysiące pytań. Do tego dalszy żal i smutek, co do Pabla..
Po kilku godzinach spędzonych w domu z rodziną, do progu drzwi weszła Violetta. Jak zwykle, szczęśliwa widząc mnie, nie nacieszona moim przyjazdem.
- Angie wpadłam na wspaniały pomysł, abyśmy wybrały się na zakupy. Tęskniłam za nimi. To jak ?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do rozmowy wtrącił się German.
- Obiecałaś mi, że dziś pójdziemy obejrzeć tą szkołe muzyczną..
- To pójdźmy wszyscy razem.
Violetta widziała moją minę, i minę Germana. Nie przejmowała się, i dalej opowiadała mi o swoich planach. Nie byłam nimi zachwycona, ale zrobię to dla niej, i pójdę z '' nim ''.
Było ciepłe popołudnie, włożyłam letnie rzymianki, i opuściłam dom. Trzymałam się bardziej z Violettą, nie chciałam rozmawiać z Germanem. Nie miałam humoru i śmiałości, po tej sytuacji.
Skorzystałam z chwili, gdy zostałam z Violettą sama.
- Violu proszę Cię. To co było między twoim tatą a mną, już minęło, nie staraj się nawet mnie do niego przybliżać..
- Angie, pamiętasz to pożegnanie? Te łzy w oczach, gdy przytulałaś mojego tatę?..
- Nie nawiązuje miłości, póki co. Odszedł mój najlepszy przyjaciel, i chłopak. Mężczyzna którego kochałam. Jedyne co wiąże mnie z twoim tatą, to ty.
Jej uśmiech opadł, a głowę spuściła w dół.
- Tak przepraszam, nie mam po co robić nadziei. Ale to nie moja sprawa..
Chciała odejść, ale zatrzymałam ją mówiąc..
- Z czasem ludzi się zmieniają, uczucia też.
- Nie Angie, prawdziwe uczucie się nie zmieni.
Nie mogła kontynuować, gdyż przyszedł German.
Szkoła muzyczna, którą obejrzeliśmy, była na prawdę dobra. Viola zastanawiała się, gdzie chce iść do szkoły. Wybrała muzyczną, bo to jej pasja.
Po wykańczającym dniu, usiadłam na kanapie w salonie. Myślałam, czy tu zostać, czy jednak wyjechać. Nie mam dla kogo tam wyjeżdżać, ale mam dla kogo zostać. To chyba wystarczające wnioski. Zostaję tu na stałe. Rzeczy i walizki? To najmniejsza sprawa. Mam rodzinę, a resztą zajmę się jutro. Niefortunna sytuacja sprzed roku dziś znów się powtórzyła. Wpadłam na Germana. Złapał mnie i objął. Poczułam bezpieczeństwo, i na chwilę zapomniałam o naszych kłótniach..
______________________________________
Przeczytałeś/aś ? Skomentuj! No dawaj, to taki mały gest !; D
Rozdział jak rozdział, staram się wprowadzać jak najwięcej Germangie :)
Zapraszam was ( na nie mojego ) na bloga : http://domiandmela.blogspot.com/ Wpadnijcie, warto!
~ DarUa ♥ ~
Można powiedzieć, że szarmancko '' rzuciłam '' się od Germana. Tyle rzeczy ile mi zrobił, nie zostanie wybaczone przez 3 dni. Gdy już od niego odeszłam, pomyślałam, że może trochę za ostro go potraktowałam. Mimo to, nie miałam zamiaru się wracać. Może zrozumie i się ode mnie odczepi? Ale czy ja chce, aby to zrobił ? Znowu tysiące pytań. Do tego dalszy żal i smutek, co do Pabla..
Po kilku godzinach spędzonych w domu z rodziną, do progu drzwi weszła Violetta. Jak zwykle, szczęśliwa widząc mnie, nie nacieszona moim przyjazdem.
- Angie wpadłam na wspaniały pomysł, abyśmy wybrały się na zakupy. Tęskniłam za nimi. To jak ?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do rozmowy wtrącił się German.
- Obiecałaś mi, że dziś pójdziemy obejrzeć tą szkołe muzyczną..
- To pójdźmy wszyscy razem.
Violetta widziała moją minę, i minę Germana. Nie przejmowała się, i dalej opowiadała mi o swoich planach. Nie byłam nimi zachwycona, ale zrobię to dla niej, i pójdę z '' nim ''.
Było ciepłe popołudnie, włożyłam letnie rzymianki, i opuściłam dom. Trzymałam się bardziej z Violettą, nie chciałam rozmawiać z Germanem. Nie miałam humoru i śmiałości, po tej sytuacji.
Skorzystałam z chwili, gdy zostałam z Violettą sama.
- Violu proszę Cię. To co było między twoim tatą a mną, już minęło, nie staraj się nawet mnie do niego przybliżać..
- Angie, pamiętasz to pożegnanie? Te łzy w oczach, gdy przytulałaś mojego tatę?..
- Nie nawiązuje miłości, póki co. Odszedł mój najlepszy przyjaciel, i chłopak. Mężczyzna którego kochałam. Jedyne co wiąże mnie z twoim tatą, to ty.
Jej uśmiech opadł, a głowę spuściła w dół.
- Tak przepraszam, nie mam po co robić nadziei. Ale to nie moja sprawa..
Chciała odejść, ale zatrzymałam ją mówiąc..
- Z czasem ludzi się zmieniają, uczucia też.
- Nie Angie, prawdziwe uczucie się nie zmieni.
Nie mogła kontynuować, gdyż przyszedł German.
Szkoła muzyczna, którą obejrzeliśmy, była na prawdę dobra. Viola zastanawiała się, gdzie chce iść do szkoły. Wybrała muzyczną, bo to jej pasja.
Po wykańczającym dniu, usiadłam na kanapie w salonie. Myślałam, czy tu zostać, czy jednak wyjechać. Nie mam dla kogo tam wyjeżdżać, ale mam dla kogo zostać. To chyba wystarczające wnioski. Zostaję tu na stałe. Rzeczy i walizki? To najmniejsza sprawa. Mam rodzinę, a resztą zajmę się jutro. Niefortunna sytuacja sprzed roku dziś znów się powtórzyła. Wpadłam na Germana. Złapał mnie i objął. Poczułam bezpieczeństwo, i na chwilę zapomniałam o naszych kłótniach..
______________________________________
Przeczytałeś/aś ? Skomentuj! No dawaj, to taki mały gest !; D
Rozdział jak rozdział, staram się wprowadzać jak najwięcej Germangie :)
Zapraszam was ( na nie mojego ) na bloga : http://domiandmela.blogspot.com/ Wpadnijcie, warto!
~ DarUa ♥ ~
sobota, 10 maja 2014
Rozdział 2 Corazón Unidas, dos almas diferentes - Germangie.
- Angeles -
Leżałam, powoli zasypiając. Obudził mnie skrzyp drzwi. Nie jadłam kolacji, wzięłam tylko prysznic i rozpakowałam część ubrań. Myślałam o Germanie, i o tym, co mi powiedział. O tym, co się zdarzyło. Co mam o tym myśleć? Czy dalej mnie kocha? Nawet nie mam po co robić sobie nadziei.
- O wilku mowa - Pomyślałam.
Usiadł na rogu mojego łóżka.
- Nie chcę rozmawiać. - Sapnęłam.
- Ale ja chcę rozmawiać.. Czujesz coś do mnie ?
Nie wiedziałam co powiedzieć, obróciłam się na bok, i udałam niedostępną. Najchętniej teraz bym wstała, i krzyknęła '' Tak German, czuje! Czuje miłość. '' Gdybym tylko mogła. Zdarzyła się niefortunna sytuacja. German obrócił mnie na bok, cmoknął w policzek, i wyszedł. Uśmiechnęłam się, wiedziałam co chciał przez to przekazać, i poczułam się jakoś tak bezpiecznie. Gdy byłam we Francji, i Pablo odszedł, nie miałam na kogo liczyć. Tutaj udowadnia się, że mimo błędów i kłótni, zawsze ktoś przy mnie zostanie.
Wyciągnęłam z walizki bidon z wodą. Napiłam się, a następnie położyłam się spać. Czeka mnie jutro ciężki dzień.
* Poranek *
Wstałam, jakbym na nowo odżyła. Uśmiechnięta i rozpromieniona. Gdy zeszłam na śniadanie, wszyscy byli zdziwieni. Zdziwieni tym, jaka jestem pogodna. Uśmiechając się do wszystkich serdecznie, zjadłam śniadanie i popędziłam po ubranie na górę. Dzisiaj odwiedzę studio. Odwiedzę to studio, w którym jeszcze rok temu zaśpiewałam Algo Se Enciende. Nie będzie już takie samo, gdyż brakuje jednej osoby. Brakuje Pabla. Brakuje jego promiennego uśmiechu i pytania '' Jak się dziś czujesz ? ''
Musiałam się z tym pogodzić. Mimo trudów, i smutków, przetrwałam i czuję się w miarę dobrze. Nie doskonale, lecz dobrze.
- Violetta! - Krzyknęłam, gdy owa dziewczyna przechodziła przez pasy.
Minuta nie uwagi, i samochód wjechałby w moją siostrzenicę. Na szczęście jest rozsądna, i obróciła się dopiero, gdy przeszła przez ulicę. Poczekała na mnie, a ja szybkim krokiem do niej doszłam. Szłyśmy razem w stronę studia. Obsypywała mnie pytaniami '' Wracasz do studia ? Czekamy na Ciebie '' '' Nie tęsknisz za nami ? ''
Za każdym razem odpowiadałam jej prawdę. Że chciałabym wrócić, że tęsknie, i że z powrotem chce z nimi zaśpiewać. Wchodząc przez szerokie, skierowane ku zewnątrz drzwi, poczułam przyjemny dreszczyk emocji. Po jednej stronie korytarza grają na gitarze, po drugiej śpiewają, a w sali tanecznej uczą się tańczyć. Nigdy nie przypuszczałabym, że uczniowie tak mnie przywitają. Zaczeli mnie przytulać i pytać. Mimo tych miłych chwil, musiałam zebrać się na odwagę i iść do Antonia. Również mnie przytulił, i zaczął pytać o powrót.
- Wracasz?
- Chciałabym ale przecież wiesz. Muszę się pozbierać, to nie jest takie łatwe.
- Rozumiem.. Mieszkasz w domu Castillo? Może w swoim mieszkaniu ?
- Zamieszkałam u Castillo. Moje mieszkanie to już przeszłość.
- Pamiętaj, studio czeka na Ciebie z otwartymi rękami.
- Dziękuje, że mam na kogo liczyć.
Po tych słowach, opuściłam gabinet Antonia. Poczułam się jakoś lepiej. Nie miałam uprawnień do odwiedzania sal w trakcie lekcji, także po prostu wyszłam ze studia.
- Podwieźć panią ? - Zażartował German. Odebrałam to dość ironicznie, ale po co mam iść kilometr pieszo.
Wsiadłam do samochodu, i pojechałam do domu. Droga toczyła się dość monotnnie i długo, albo po prostu mi się tak wydawało.
Po opuszczeniu samochodu ktoś złapał mnie za ręke i przysunął do siebie. Czego mogłam się spodziewać. Spojrzałam w jego głębokie oczy, i znów poczułam jego zapach. Przybliżył się do mnie. Spodziewałam się czegoś innego, ale tylko mnie przytulił. Po chwili jednak spojrzał mi w oczy, z zamiarem pocałunku..
____________________________
Germangie, jupi. Tak wiem, ten troszkę nudny, ale na pierwszy taka wena :D
Cóż, jakoś wyszedł, komentujcie i oceniajcie, wtedy będzie next.
Dziekuje za komenty pod poprzednim, i do następnego ^^
DarUa ♥
Leżałam, powoli zasypiając. Obudził mnie skrzyp drzwi. Nie jadłam kolacji, wzięłam tylko prysznic i rozpakowałam część ubrań. Myślałam o Germanie, i o tym, co mi powiedział. O tym, co się zdarzyło. Co mam o tym myśleć? Czy dalej mnie kocha? Nawet nie mam po co robić sobie nadziei.
- O wilku mowa - Pomyślałam.
Usiadł na rogu mojego łóżka.
- Nie chcę rozmawiać. - Sapnęłam.
- Ale ja chcę rozmawiać.. Czujesz coś do mnie ?
Nie wiedziałam co powiedzieć, obróciłam się na bok, i udałam niedostępną. Najchętniej teraz bym wstała, i krzyknęła '' Tak German, czuje! Czuje miłość. '' Gdybym tylko mogła. Zdarzyła się niefortunna sytuacja. German obrócił mnie na bok, cmoknął w policzek, i wyszedł. Uśmiechnęłam się, wiedziałam co chciał przez to przekazać, i poczułam się jakoś tak bezpiecznie. Gdy byłam we Francji, i Pablo odszedł, nie miałam na kogo liczyć. Tutaj udowadnia się, że mimo błędów i kłótni, zawsze ktoś przy mnie zostanie.
Wyciągnęłam z walizki bidon z wodą. Napiłam się, a następnie położyłam się spać. Czeka mnie jutro ciężki dzień.
* Poranek *
Wstałam, jakbym na nowo odżyła. Uśmiechnięta i rozpromieniona. Gdy zeszłam na śniadanie, wszyscy byli zdziwieni. Zdziwieni tym, jaka jestem pogodna. Uśmiechając się do wszystkich serdecznie, zjadłam śniadanie i popędziłam po ubranie na górę. Dzisiaj odwiedzę studio. Odwiedzę to studio, w którym jeszcze rok temu zaśpiewałam Algo Se Enciende. Nie będzie już takie samo, gdyż brakuje jednej osoby. Brakuje Pabla. Brakuje jego promiennego uśmiechu i pytania '' Jak się dziś czujesz ? ''
Musiałam się z tym pogodzić. Mimo trudów, i smutków, przetrwałam i czuję się w miarę dobrze. Nie doskonale, lecz dobrze.
- Violetta! - Krzyknęłam, gdy owa dziewczyna przechodziła przez pasy.
Minuta nie uwagi, i samochód wjechałby w moją siostrzenicę. Na szczęście jest rozsądna, i obróciła się dopiero, gdy przeszła przez ulicę. Poczekała na mnie, a ja szybkim krokiem do niej doszłam. Szłyśmy razem w stronę studia. Obsypywała mnie pytaniami '' Wracasz do studia ? Czekamy na Ciebie '' '' Nie tęsknisz za nami ? ''
Za każdym razem odpowiadałam jej prawdę. Że chciałabym wrócić, że tęsknie, i że z powrotem chce z nimi zaśpiewać. Wchodząc przez szerokie, skierowane ku zewnątrz drzwi, poczułam przyjemny dreszczyk emocji. Po jednej stronie korytarza grają na gitarze, po drugiej śpiewają, a w sali tanecznej uczą się tańczyć. Nigdy nie przypuszczałabym, że uczniowie tak mnie przywitają. Zaczeli mnie przytulać i pytać. Mimo tych miłych chwil, musiałam zebrać się na odwagę i iść do Antonia. Również mnie przytulił, i zaczął pytać o powrót.
- Wracasz?
- Chciałabym ale przecież wiesz. Muszę się pozbierać, to nie jest takie łatwe.
- Rozumiem.. Mieszkasz w domu Castillo? Może w swoim mieszkaniu ?
- Zamieszkałam u Castillo. Moje mieszkanie to już przeszłość.
- Pamiętaj, studio czeka na Ciebie z otwartymi rękami.
- Dziękuje, że mam na kogo liczyć.
Po tych słowach, opuściłam gabinet Antonia. Poczułam się jakoś lepiej. Nie miałam uprawnień do odwiedzania sal w trakcie lekcji, także po prostu wyszłam ze studia.
- Podwieźć panią ? - Zażartował German. Odebrałam to dość ironicznie, ale po co mam iść kilometr pieszo.
Wsiadłam do samochodu, i pojechałam do domu. Droga toczyła się dość monotnnie i długo, albo po prostu mi się tak wydawało.
Po opuszczeniu samochodu ktoś złapał mnie za ręke i przysunął do siebie. Czego mogłam się spodziewać. Spojrzałam w jego głębokie oczy, i znów poczułam jego zapach. Przybliżył się do mnie. Spodziewałam się czegoś innego, ale tylko mnie przytulił. Po chwili jednak spojrzał mi w oczy, z zamiarem pocałunku..
____________________________
Germangie, jupi. Tak wiem, ten troszkę nudny, ale na pierwszy taka wena :D
Cóż, jakoś wyszedł, komentujcie i oceniajcie, wtedy będzie next.
Dziekuje za komenty pod poprzednim, i do następnego ^^
DarUa ♥
piątek, 9 maja 2014
Nowy początek, nowa historia czyli : Corazón Unidas, dos almas diferentes - Germangie. Rozdział 1 ( Złączone serce, dwie różne dusze - Germangie )
-------------------------------------------
Nowa historia i nowy początek, ale ten sam blog. Nowy wątek i nowe przygody. Dramaty, szczęście i smutek. Wprowadzam was w całkowicie inną historię, która, jak mam nadzieje, wciągnie was.
-------------------------------------------
- Angeles -
Obudziłam się, i poczułam, że znowu muszę to znosić. Że znowu muszę żyć ze świadomością, iż mojego przyjaciela już nie ma, nie będzie, a był.. Czemu życie jest takie okrutne. Co on zrobił światu, dlaczego on? Dlaczego nie ja ? Od jego śmierci minęło już kilka dni, nadal nie umiem się pozbierać. Myślałam o mojej siostrzenicy, od której wyjechałam już rok temu. Dlaczego nie dzwoni? Dlaczego życie jest takie.. takie skomplikowane?.. Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Wreszcie wzięłam się na odwagę i ogarnęłam. Wzięłam szybki prysznic i zjadłam dwie kanapki. Ubrałam się w zwiewną sukienkę, ze względu na maj. Majowe powietrze i słońce, jedyne co mnie podnosi. Wyszłam za drzwi, i udałam się na cmentarz. Po drodze płakałam, uśmiechałam się w głębi duszy, i tak na prawdę czułam smutek. Niosąc czerwoną różę szłam wśród grobów. Ujrzałam to nazwisko.. Pablo Gambande. Cicho kładąc różę, przyjrzałam się zdjęciu widniejącemu na owym grobie.
'' Pablo, byłeś tak dobrym człowiekiem, kochającym przyjacielem i zdolnym pracownikiem, chcę, abyś czuł naszą miłość na zawszę - Antonio ''
Widziałam nie jedne takie życzenia. Niektóre jeszcze bardziej mnie poruszyły. To moja wina, to przezemnie umarł! Gdyby nie ta kuchenka, nie doszło by do żadnego pożaru, a Pablo żył by tutaj, z nami. Obwiniając siebie ruszyłam do mojego domu spowrotem. Usłyszałam kawałek piosenki Algo Se Enciende, spojrzałam więc na telefon.
'' Violetta dzwoni ''
Kliknąwszy odbierz, wydobyłam z siebie słowa.
- Słucham ?
- Angie, wiem o wszystkim.. Nie możesz być sama, nie pozwolimy Ci. Załatwiliśmy ci lot na 15:30 jutro. Przylecisz do nas, i będziesz z nami..
- Vioetta, nie mogę. Najchętniej teraz.. teraz bym się..
- Nawet tak nie mów. Pakuj walizki, czekamy.
Rozłączyła się, i nie chciała więcej mnie wysłuchać. Mówiąc '' czekamy '' miała na myśli tylko siebie. Wiem, że po '' romansie '' z Germanem, już nic dla mnie nie znaczy. Ja również dla niego nic nie znaczę. Cóż, wróciłam do domu i wzięłam się za pakowanie walizek.
* Następny dzień - wylądowanie Angie w Buenos Aires *
Wysiadając z samolotu, poczułam się jakoś tak żywiej. Uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie, aby spotkać się z Violettą, i z '' nim ''.
- Angie ! - Krzyknęła Viola z drugiego końca ulicy.
Przybiegła jak najszybciej i rzuciła mi się na szyję. Mocno ją utuliłam, tak za nią tęskniłam. I nagle zobaczyłam jego sylwetkę..
- German.. - Powiedziałam, gdy Violetta na chwilę odeszła.
- Witaj Angeles. - Jego kąciki ust się podniosły, a on wyglądał, jakby najchętniej pocałował mnie i rzucił mi się na szyję. Kochałam go i nie mogłam przestać o nim myśleć. Chciałam zapomnieć, ale nie umiałam.
Po dotarciu do domu Castillo, na chwilę zapomniałam o problemach. Rodzinna kolacja, przywitania, Ramallo, Olga.. brakowało tylko Pabla. Weszłam do swojego starego pokoju. Nic tu się nie zmieniło. Meble stoją jak stały, pozostały obrazek wisi na ścianie, i jest też pamiętnik Marii. Nie zabierałam go ze sobą, z racji na Violettę. Przysiadłam na łóżku, a do mojego pokoju wszedł German.
- Czemu nic tu nie zmieniliście ? - Zapytałam.
- Bo wiedzieliśmy, że wrócisz. - Złapał mnie za ręke, a przezemnie przeszedł miły dreszcz emocji.
Po tej sytuacji, opuścił mój pokój i zostałam sama. German zobaczył moje rany. Moje rany po cięciu. Nie wiem co myślałam. Myślałam, że mi to pomoże? Gdy je ujrzał, cofnął się i wrócił do mojego pokoju. Ponownie złapał mnie za ręce, i rzekł..
- Angie! Nie rób tego! Nie tnij się! Zrób to dla mnie, proszę.. - Zbliżył się do mnie i mówił z całkowitą powagą.
- Dorosłam już. Przeprosiłam siebie.. wiem, co zrobiłam, i wiem, jak źle postąpiłam.
- Może i już o mnie zapomniałaś, ale ja nigdy o tobie nie zapomnę, i choćby się waliło i paliło, będe przy tobie..
Uścisnął moją dłoń, i wyszedł. A ja leżałam, z wzrokiem wbitym w ścianę i zastanawiałam się..
_____________________________
New, new new new ! Radujmy się i komentujmy.
Spoważniałam? Pff, nie ! xD Wena złapała mnie za mózg, i nagle tak jakoś błysnęło.
Mam tyle pomysłów, a Germangie będzie takie wspaniałe. Liczę na dużo opini, bo to przecież '' Nowy rozdział, opowiadania, i życia Angie ''
Pozdrawiam.
DarUa ♥
( Jakby się zastanowić to nie zmienił się tylko opis dolny. )
wtorek, 6 maja 2014
OSTANI ! Rozdział 90 ! Mega Special.
* Angie *
2 tygodnie później.
- Gotowy dom - Westchnęłam. Kupiliśmy dom, nie budowaliśmy, bo to by zajęło sporą część czasu.
Skończyłam właśnie pakować wszelkie walizki do samochodu. Było mi smutno, że opuszczamy ten dom, ale wiedziałam, że to nadal nasz dom. Nasz dom, ale z mniejszym przywiązaniem. Luiz, którą trzymałam na rekach, wsiadła do samochodu, Bella natomiast wypakowywała resztę zabawek z domu. Violetta, smutna i przygnębiona siedziała w samochodzie. Starałam się ją pocieszyć.
Gdy weszłam do nowego domu, poczułam zapach świeżości, i farby. Tak, zapach farby. Przechadzając się pomiędzy nowymi, pustymi jeszcze meblami, oglądałam dom ze wzruszeniem. Ze wzruszeniem, ponieważ spełniło się jedno z moich marzeń. Dziewczynki natychmiastowo wbiegły do pokoi na górze, i zaczęły rozpakowywać pudła. Oczywiście tylko te, które dały radę wnieść.
Godzinę zajęło nam wypakowanie walizek i pudeł z samochodu pakowniczego, a co mówiąc, rozpakować to wszystko. Jak tu się zadomowić.. Nowy dom, nowe życie. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę w nowym domu to pianino, podeszłam do niego, i zaczęłam grać. Tak, jakby nic nie było, poza pianiem. Usłyszałam głos Violetty, podśpiewywała do melodii Algo Se Enciende. Zaczęła śpiewać, tęskniłam za tym. Moja praca w studiu.. Na razie mam zwolnienie. Nie jest to takie normalne zwolnienie, to zwolnienie 2 miesięczne.
- Podoba Ci się ? - Zapytał mój mąż.
- Jest ślicznie.. - Odpowiedziałam po cichu.
- Co tak bez emocji? Chodź, idziemy rozpakowywać pudła. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy na górę.
* Wieczór *
Nie rozpakowaliśmy wszystkiego, zostało tyle rzeczy do zrobienia. Meble, prysznice, wszystko było gotowe, tylko rzeczy, pamiątki i ubrania. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Umyłam dziewczynki i miałam zamiar je ubrać, natomiast wszystko było jeszcze w pudłach. Wyrzuciłam wszystkie pudła, i znalazłam wreszcie ich. Ubrałam je w piżamy, i zrobiłam kolację. Tutaj nie ma Olgi, nie ma Ramalla, nie ma ogrodnika.. Tutaj jestem ja. Uczę się samodzielności, uczę się życia. Olga prawdopodobnie dalej będzie u nas pracować, ale to zależy tylko od niej. Kładąc się do łóżka usłyszałam stukot na dole. Pomyślałam, że to Violetta. Zeszłam na dół i zobaczyłam jak ktoś ciągnie za klamkę. Momentalnie zawołałam Germana, i w panice pobiegłam na górę. Zszedł na dół, a do domu weszło 2 ubranych na czarno mężczyzn. Nie było widać ich twarzy. Widziałam tylko oczy. Napadli.. tak, napadli nasz dom! Zaczęłam panikować, ale starałam się tego nie okazywać.
- Chcemy pieniądze i wasz majątek, nic więcej.
- Opuście nasz dom! - Krzyknął German.
- Chcesz, to możemy porozmawiać inaczej, powiedz gdzie trzymasz wszystkie twoje rzeczy, panie inżynierku.
Starałam się wziąć telefon leżący obok. Niestety, strąciłam wazon, który potłukł się na kawałki. Mężczyźni, którzy nas napadli, zdenerwowali się. Jeden wyciągnął pistolet, a drugi zaczął obszukiwać dom. Błagałam tylko, aby Luiz Bella i Violetta nie zeszły na dół. Niestety, Violetta zbiegła po schodach. Zaczęłam krzyczeć, żeby uciekała na górę. Nie zdążyła, zeszła na dół i ustała obok mnie. Wzięła komórkę, i wybrała numer na policję. Skorzystała z chwili, gdy napastnicy poszli do kuchni. Zdążyła powiedzieć tylko adres. Nie okazywałam paniki, starałam się być spokojna. W kuchni usłyszałam strzał, zobaczyłam mrok przed oczami..
* German *
Angie zemdlała. Nie wiedziałem co robić, gdyż to dziewczynki mogły przejść do kuchni. W pierwszej kolejności wziąłem ją na ręce, i nie patrząc na napastników i na to, co ukradną, zaniosłem ją do samochodu. Pobiegłem do kuchni. Kamień spadł mi z serca, gdy ujrzałem policję. Nie wiedziałem co powiedzieć, byłem zdenerwowany, panikowałem, ale czułem ulgę. Ulgę, że nic się nie stało. Mimo będących tu sanitariuszy, pobiegłem do samochodu i pojechałem do szpitala. W trakcie drogi, zawróciłem się. Musiałem jechać do dzieci, a Angie się wybudziła i poczuła się lepiej. Dałem jej butelkę wody i pojechałem do domu. Nie mogła dojść do siebie. Przytulałem ją, pocieszałem, ale nic jej nie pomagało. Wreszcie, w moich objęciach, zasnęła, a ja ułożyłem ją na kanapie w salonie. Luiz i Bella nawet się nie obudziły. Podziękowałem mojej córce. Uratowała nam życie.. Zadzwoniła na policję w porę, i wszystko skończyło się dobrze.
* Angie *
Rano czułam się lepiej. Spałam do godziny 12:00. Mimo to, byłam zmęczona i ospała. Cóż, czas zacząć nowy dzień. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Germana. Pożegnałam Violettę, która po moim wstaniu wyszła do studia. Nie była w humorze, przeczuwałam, że po drodze zajdzie do naszego '' starego '' domu. Normalny dzień, pobudka, poranna rutyna, dzieci, mąż.. Wszystko tak samo, a jednak część rzeczy inaczej. Nie zakładam już tych kapci, nie gotuję już w tym czajniku, nie otwieram już '' tej '' szafy, którą otwierałam w domu Castillo.
- Jak się czujesz ? - Zapytał German.
- Na pewno lepiej, ale nie najlepiej. - Objęłam go i pocałowałam czule w usta. Odwzajemnił pocałunek, ale wiedziałam, że za chwilę pojawią się tu dzieci. Wyrwałam się z objęć Germana i opuściłam kuchnię, w której jeszcze wczoraj była policja i napastnicy. Muszę się przyzwyczaić, do wszystkiego, zadomowić i poczuć ten klimat. Najlepszą informacją, jaka mogła mi się przytrafić w tym dniu, było to, że za chwilę będzie tu moja mama. Wykurowała się po wypadku, i czuje się bardzo dobrze. Mój ojciec.. starał się do nas zbliżyć, ale dałam do zrozumienia mu jasno i wyraźnie, że nigdy nie będzie dla mnie '' tatą ''. Nigdy go przy mnie nie było, a wychowywała mnie tylko mama. To jej oddaje wdzięczność, to ją kocham najbardziej, i to ona dała mi życie. Obserwując bramkę i oczekując przyjścia mojej mamy, oglądałam bawiące się na podłodze dziewczynki. Zadomowiły się, i to jest najlepsze. Nie czują się obco. Na ich twarzach widnieje uśmiech. Gdy patrzę, jak szczęśliwe są, uśmiecham się do siebie, i życze nam wszystkim szczęśliwego, dobrego życia, aby wiodło nam się jak najlepiej.. tak, życzę tego także sobie..
_____________________________________
Jeju, jak szkoda mi to kończyć :( Jak szkoda mi kończyć wątek Angeles i Germana ( który mogę powiedzieć, że w ostatnim odcinku zachował się elegancko). Teraz już ostatnia decyzja, czy pisać o Germangie, tylko nowe opowiadania? Kompletnie inny wątek? Czy może o Lodovice?
Chciałam wam podziękować za tyle wyświetleń, za komentarze pod postami, za czytanie moich postów.. dziękuje ;') To już ostatni rozdział z Germangie, ale możecie spodziewać się jeszcze jakiejś jednorazówki, która może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Żegnam opowiadania o Germangie ( w sumie tylko ten wątek, bo może zaczne nowy ) i zaczynam.. nowe opowiadania o Germangie? Muszę się ogarnąć po tych, poczekać na opinie do tego, i wtedy możemy bojować z nowym.
Czekam na opinie, pozdrawiam.
DarUa ♥
2 tygodnie później.
- Gotowy dom - Westchnęłam. Kupiliśmy dom, nie budowaliśmy, bo to by zajęło sporą część czasu.
Skończyłam właśnie pakować wszelkie walizki do samochodu. Było mi smutno, że opuszczamy ten dom, ale wiedziałam, że to nadal nasz dom. Nasz dom, ale z mniejszym przywiązaniem. Luiz, którą trzymałam na rekach, wsiadła do samochodu, Bella natomiast wypakowywała resztę zabawek z domu. Violetta, smutna i przygnębiona siedziała w samochodzie. Starałam się ją pocieszyć.
Gdy weszłam do nowego domu, poczułam zapach świeżości, i farby. Tak, zapach farby. Przechadzając się pomiędzy nowymi, pustymi jeszcze meblami, oglądałam dom ze wzruszeniem. Ze wzruszeniem, ponieważ spełniło się jedno z moich marzeń. Dziewczynki natychmiastowo wbiegły do pokoi na górze, i zaczęły rozpakowywać pudła. Oczywiście tylko te, które dały radę wnieść.
Godzinę zajęło nam wypakowanie walizek i pudeł z samochodu pakowniczego, a co mówiąc, rozpakować to wszystko. Jak tu się zadomowić.. Nowy dom, nowe życie. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę w nowym domu to pianino, podeszłam do niego, i zaczęłam grać. Tak, jakby nic nie było, poza pianiem. Usłyszałam głos Violetty, podśpiewywała do melodii Algo Se Enciende. Zaczęła śpiewać, tęskniłam za tym. Moja praca w studiu.. Na razie mam zwolnienie. Nie jest to takie normalne zwolnienie, to zwolnienie 2 miesięczne.
- Podoba Ci się ? - Zapytał mój mąż.
- Jest ślicznie.. - Odpowiedziałam po cichu.
- Co tak bez emocji? Chodź, idziemy rozpakowywać pudła. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy na górę.
* Wieczór *
Nie rozpakowaliśmy wszystkiego, zostało tyle rzeczy do zrobienia. Meble, prysznice, wszystko było gotowe, tylko rzeczy, pamiątki i ubrania. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Umyłam dziewczynki i miałam zamiar je ubrać, natomiast wszystko było jeszcze w pudłach. Wyrzuciłam wszystkie pudła, i znalazłam wreszcie ich. Ubrałam je w piżamy, i zrobiłam kolację. Tutaj nie ma Olgi, nie ma Ramalla, nie ma ogrodnika.. Tutaj jestem ja. Uczę się samodzielności, uczę się życia. Olga prawdopodobnie dalej będzie u nas pracować, ale to zależy tylko od niej. Kładąc się do łóżka usłyszałam stukot na dole. Pomyślałam, że to Violetta. Zeszłam na dół i zobaczyłam jak ktoś ciągnie za klamkę. Momentalnie zawołałam Germana, i w panice pobiegłam na górę. Zszedł na dół, a do domu weszło 2 ubranych na czarno mężczyzn. Nie było widać ich twarzy. Widziałam tylko oczy. Napadli.. tak, napadli nasz dom! Zaczęłam panikować, ale starałam się tego nie okazywać.
- Chcemy pieniądze i wasz majątek, nic więcej.
- Opuście nasz dom! - Krzyknął German.
- Chcesz, to możemy porozmawiać inaczej, powiedz gdzie trzymasz wszystkie twoje rzeczy, panie inżynierku.
Starałam się wziąć telefon leżący obok. Niestety, strąciłam wazon, który potłukł się na kawałki. Mężczyźni, którzy nas napadli, zdenerwowali się. Jeden wyciągnął pistolet, a drugi zaczął obszukiwać dom. Błagałam tylko, aby Luiz Bella i Violetta nie zeszły na dół. Niestety, Violetta zbiegła po schodach. Zaczęłam krzyczeć, żeby uciekała na górę. Nie zdążyła, zeszła na dół i ustała obok mnie. Wzięła komórkę, i wybrała numer na policję. Skorzystała z chwili, gdy napastnicy poszli do kuchni. Zdążyła powiedzieć tylko adres. Nie okazywałam paniki, starałam się być spokojna. W kuchni usłyszałam strzał, zobaczyłam mrok przed oczami..
* German *
Angie zemdlała. Nie wiedziałem co robić, gdyż to dziewczynki mogły przejść do kuchni. W pierwszej kolejności wziąłem ją na ręce, i nie patrząc na napastników i na to, co ukradną, zaniosłem ją do samochodu. Pobiegłem do kuchni. Kamień spadł mi z serca, gdy ujrzałem policję. Nie wiedziałem co powiedzieć, byłem zdenerwowany, panikowałem, ale czułem ulgę. Ulgę, że nic się nie stało. Mimo będących tu sanitariuszy, pobiegłem do samochodu i pojechałem do szpitala. W trakcie drogi, zawróciłem się. Musiałem jechać do dzieci, a Angie się wybudziła i poczuła się lepiej. Dałem jej butelkę wody i pojechałem do domu. Nie mogła dojść do siebie. Przytulałem ją, pocieszałem, ale nic jej nie pomagało. Wreszcie, w moich objęciach, zasnęła, a ja ułożyłem ją na kanapie w salonie. Luiz i Bella nawet się nie obudziły. Podziękowałem mojej córce. Uratowała nam życie.. Zadzwoniła na policję w porę, i wszystko skończyło się dobrze.
* Angie *
Rano czułam się lepiej. Spałam do godziny 12:00. Mimo to, byłam zmęczona i ospała. Cóż, czas zacząć nowy dzień. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Germana. Pożegnałam Violettę, która po moim wstaniu wyszła do studia. Nie była w humorze, przeczuwałam, że po drodze zajdzie do naszego '' starego '' domu. Normalny dzień, pobudka, poranna rutyna, dzieci, mąż.. Wszystko tak samo, a jednak część rzeczy inaczej. Nie zakładam już tych kapci, nie gotuję już w tym czajniku, nie otwieram już '' tej '' szafy, którą otwierałam w domu Castillo.
- Jak się czujesz ? - Zapytał German.
- Na pewno lepiej, ale nie najlepiej. - Objęłam go i pocałowałam czule w usta. Odwzajemnił pocałunek, ale wiedziałam, że za chwilę pojawią się tu dzieci. Wyrwałam się z objęć Germana i opuściłam kuchnię, w której jeszcze wczoraj była policja i napastnicy. Muszę się przyzwyczaić, do wszystkiego, zadomowić i poczuć ten klimat. Najlepszą informacją, jaka mogła mi się przytrafić w tym dniu, było to, że za chwilę będzie tu moja mama. Wykurowała się po wypadku, i czuje się bardzo dobrze. Mój ojciec.. starał się do nas zbliżyć, ale dałam do zrozumienia mu jasno i wyraźnie, że nigdy nie będzie dla mnie '' tatą ''. Nigdy go przy mnie nie było, a wychowywała mnie tylko mama. To jej oddaje wdzięczność, to ją kocham najbardziej, i to ona dała mi życie. Obserwując bramkę i oczekując przyjścia mojej mamy, oglądałam bawiące się na podłodze dziewczynki. Zadomowiły się, i to jest najlepsze. Nie czują się obco. Na ich twarzach widnieje uśmiech. Gdy patrzę, jak szczęśliwe są, uśmiecham się do siebie, i życze nam wszystkim szczęśliwego, dobrego życia, aby wiodło nam się jak najlepiej.. tak, życzę tego także sobie..
_____________________________________
Jeju, jak szkoda mi to kończyć :( Jak szkoda mi kończyć wątek Angeles i Germana ( który mogę powiedzieć, że w ostatnim odcinku zachował się elegancko). Teraz już ostatnia decyzja, czy pisać o Germangie, tylko nowe opowiadania? Kompletnie inny wątek? Czy może o Lodovice?
Chciałam wam podziękować za tyle wyświetleń, za komentarze pod postami, za czytanie moich postów.. dziękuje ;') To już ostatni rozdział z Germangie, ale możecie spodziewać się jeszcze jakiejś jednorazówki, która może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Żegnam opowiadania o Germangie ( w sumie tylko ten wątek, bo może zaczne nowy ) i zaczynam.. nowe opowiadania o Germangie? Muszę się ogarnąć po tych, poczekać na opinie do tego, i wtedy możemy bojować z nowym.
Czekam na opinie, pozdrawiam.
DarUa ♥
poniedziałek, 5 maja 2014
Pytanie do was świadczące o dalszym prowadzeniu bloga. Ważne!
Bardzo przykro mi to mówić, ale już jutro ostatni rozdział o Germangie. O moim kochanym Germangie. Bardzo przywiązałam się do tego wątku. Teraz do was pytanie, dość skomplikowane.
Pisać o prywatnym życiu Lodovici, przygodach muzycznych, miłosnych i o niej, nowych opowiadaniach o Germangie ?
To bardzo ważne. Proszę o chociaż 5 opini, na prawde liczy sie dla mnie twoja opinia ♥
Piszcie ! ;3 DarUa ♥
Pisać o prywatnym życiu Lodovici, przygodach muzycznych, miłosnych i o niej, nowych opowiadaniach o Germangie ?
To bardzo ważne. Proszę o chociaż 5 opini, na prawde liczy sie dla mnie twoja opinia ♥
Piszcie ! ;3 DarUa ♥
Liebster Blog Award ! + Informacja o ostatnim rozdziale, warto przeczytać.
Zostałam nominowana do LBA przez Ezzid , jej blog - > http://angie-jedyna-milosc.blogspot.co.uk/
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Pytania, które otrzymałam :
1. Twój ulubiony kolor ?
Uwielbiam fioletowy i czarny, ale ich dopasowanie nie sprzyja mi kolorystycznie, więc wole je po prostu oddzielnie.
2. Co zachęciło cię do pisania ?
Czytałam na początku inne blogi, które bardzo mi się podobały, potem zaczęłam pisać sama, i tak zostało !
3. Jaki film najbardziej lubisz ?
Uwielbiam animowane filmy Disneya. Do gustu bardzo przypadł mi film, pt. '' Kraina Lodu ''. Jeśli chodzi o filmy normalne, to lubię Królowa Balu, Paranormal Activity, jest ich na prawdę dużo.
4. Co robisz zazwyczaj w wolnym czasie ?
Spędzam czas na dworzu,adminuję, piszę opowiadania, robię grafikę lub rozmawiam przez skypa.
5. Kto wie o tym, że masz bloga ?
Moi znajomi.
6. Jak reagujesz na krytyki ?
Jeśli nie jest to powszechnie nazywany '' Hejt '', to przyjmuje krytykę z szacunkiem, bo każdy może wyrazić swoją opinię.
7. Co zachęciło cię do pisania ?
Pytanie wyżej.
8. Jaką parę najbardziej lubisz ? ( Oczywiście z Violetty )
Zdecydowanie Germangie, Leonettę, Marcesce i Fedemiłę. Szczególnie Germangie.
9. Co cenisz sobie w ludziach ?
Szczerość.
10. Czytasz inne blogi ?
Czytam, ale nie dużo. Jest może 3/4 które lubię.
11. Gdzie marzysz wyjechać?
Do jakiegoś ciepłego kraju, i Argentyny.
Nominuję: ( Wysyłam linki do blogów )
- http://historia-violetta.blogspot.com/
- http://katypisze.blogspot.com/
- http://leonetta-paraidealna.blogspot.com/
Nominuję 3 ;)
Pytania :
1. Jak nazywa się twoja ulubiona piosenka ?
2. Która scena i w jakim filmie, najbardziej cie wzrusza?
3. Skąd czerpiesz inspirację ?
4. Co najbardziej zapamiętałaś ze swojego dzieciństwa ?
5. Jaką tematyke blogów lubisz najbardziej ?
6. Wolisz dramaty czy horrory? Dlaczego ?
7. Czy osoby w twoim otoczeniu, akceptują to, że masz bloga ?
8. Jak reagujesz na hejty ?
9. Kto jest twoim idolem ?
10. Kiedy napisałaś pierwszy rozdział? O kim był ?
11. Czym dla Ciebie jest pisanie ?
+ Info o ostatnim rozdziale. Jutro już ostatni rozdział, na blogu pojawi się jeszcze pytanie do was, musicie odpowiedzieć, jeśli chcecie dalej opowiadanka ^^ xD Pozdrowionka
DarUa ♥
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
